Clover miał miłą pracę, którą uwielbiał. Sprzedawanie kwiatów, które wcześniej wyhodował sprawiało mu wielką przyjemność i napędzało go do jeszcze lepszego przykładania się do tego, co robił. Miał wielu stałych klientów, którzy głównie kupowali kwiaty doniczkowe. Była też starsza Pani, która co dwa dni kupowała świeży bukiet tych samych kwiatów, po czym niosła go na grób swojego zmarłego męża. Miała może sześćdziesiąt lat, a przychodziła do tej kwiaciarni odkąd tylko została otwarta. Clover zazwyczaj był pogodny i energiczny, zupełnie jakby na złość otaczającemu go szaremu miastu. W pewnym momencie jak pakował swoje kwiaty do środka sklepu, zauważył wysokiego mężczyznę ubranego w Czarny letni płaszcz i ciemne spodnie. Zmierzał on w kierunku kasyna, które znajdowało się trzy ulice dalej. Clover po zamknięciu kwiaciarni poszedł w ślad za mężczyzną, gdyż wydał się on dziwnie znajomy i interesujący, co zaintrygowało Clover'a. Wchodząc do środka uderzył go zapach papierosów i alkoholu, które były tutaj na porządku dziennym. Można powiedzieć, że ten zapach wsiąknął już w ściany starego budynku i nic nie było w stanie tego zmienić. Po wejściu zauważył tego samego mężczyznę, którego wcześniej śledził, kierującego się w stronę kasy. Spokojny i niewzruszony chaosem panującym w kasynie, stanął za ladą. Kwiaciarz podszedł do niego zagadując o miejsce przy stole pokerowym, tłumacząc, że jest pierwszy raz. "Lepiej przyjdź tu, jak będziesz miał większe doświadczenie." Polecił mu mężczyzna. Głos krupiera zaskoczył mężczyznę tym, jak bardzo tu pasował. Niski, ochrypnięty i bez emocji, dokładnie taki, jaki powinien być w miejscu jak to. To był ten człowiek, którego Clover pragnął zobaczyć najbardziej. Pamiętał go lepiej niż sądził. Przez tyle lat niewiele się zmienił. Gdyby nie wzrost, głos i lekki zarost, byłby tym samym chłopcem, z którym Clover spędził tyle pięknych chwil. Chłopcy przyjaźnili się dopóki Crimson chodził do szkoły. Po tym jak skończył edukację, ich drogi się rozeszły. Kiedy jeszcze byli przyjaciółmi, byli nierozłączni, wiecznie razem, mimo dzielących ich kilometrów. Spędzali razem weekendy i każdy wolny dzień. Jednak jeden dzień zaprzepaścił wszystko. Crimson wyjechał na studia do innego miasta, a Clover został tutaj i dzień po dniu stawał się co raz bardziej samotny i opuszczony. Najpierw wysyłali sobie listy, ale potem Crimson przestawał odpowiadać. Nie mieli już żadnego kontaktu. Finalnie Crimson wrócił do miasta, ale nie odnowił straconego kontaktu. Po tylu latach uczucia Clover na widok Crimsona wróciły. Spojrzał w jego złote oczy i już chcąc przywitać się z mężczyzną jak za dawnych lat, otworzył ucieszone usta, ale słowa nie chciały z nich wyjść. " Do której macie otwarte?" Oto jedyne co był w stanie powiedzieć Clover do swojego przyjaciela z dzieciństwa. " Całą dobę" Ostry głos wydobył się z gardła Crimsona, który nawet nie patrzył na swojego kolegę i chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego z kim rozmawia. Nie patrzył na Clover'a, może nawet nie chciał wiedzieć kim on jest, albo po prostu nigdy nie patrzył na nowych klientów. Miał swoich wybrańców. Nawet jakby spojrzał, wątpliwym by było, że wiedziałby kim jest jego klient. Clover bardzo się zmienił, zapuścił włosy, które swoją drogą nieco pociemniały przypominając teraz bardziej karmelowe niż blond w świetle żarówek kasyna. Jedyne co zostało w nim niezmienione to niesamowity uśmiech i niewyobrażalnie jasnoniebieskie oczy. "To może przyjdę z rana, mam nadzieję, że jeszcze Pana zastanę." Powiedział wesoło, aż za wesoło jak na typowego klienta kasyna, którego udawał. " Pracuję do szóstej rano." Odpowiedział oschle Crimson i wrócił do swojego zajęcia lekceważąc Clover'a, który i tak miał zamiar odejść. Drake nawet ani trochę nie wydawał się zainteresowany swoim starym przyjacielem, jakby w ogóle nie pamiętał kim jest. Clover wyszedł z kasyna i wrócił do swojego domu, gdzie panowała cisza i spokój, której mężczyzna tak bardzo nie lubił. Był przyzwyczajony do gwaru ulicy, śmiechu ludzi, do wesołego tłumu przemierzającego jego mały świat wokół kwiaciarni. Kiedyś ten dom to było miejsce tętniło życiem. Mieszkali tu jego rodzice i często urządzali przyjęcia oraz spotkania. Teraz mieszkają w innym kraju, do którego polecieli w sprawach biznesowych mamy i tam już zostali. Jego tata otworzył tam kolejną swoją piekarnię, więc nie mieli większego powodu, żeby tu wracać. Teraz panuje tu niczym nieprzenikniona cisza i niezakłócony spokój. Dom Clover'a był duży i przestronny. Mieściły się tam dwa pokoje gościnne, dwie sypialnie i łazienki oraz duża wyspa kuchenna razem z salonem i jadalnią. W przeciwieństwie do domu Crimsona, ogród w tutaj był wypełniony kwiatami różnego rodzaju i kilkoma drzewami owocowymi. Był zadbany i zawsze pełen radości i kolorów. Tu właśnie przychodził Clover w gorszych momentach, kiedy nie radził sobie albo po prostu potrzebował odpoczynku. To była jego duma. Fascynowało go to, jak piękne rzeczy mogą wyrosnąć z małego nasionka. To był jego świat. Mężczyzna usiadł w ogrodzie na trawie próbując przestać myśleć o Crimsonie ale nie był w stanie. Nie mógł nie myśleć o nim, nawet gdyby chciał. Tak dobrze im razem było, że ciężko pogodzić się z brakiem przyjaciela. Clover wpadł na pomysł. Wziął kartkę i napisał do niego ostatni list, jeżeli nie odpowie na niego, będzie to oznaczało, że definitywnie nie ma ochoty kontynuować tą znajomość. "Tak ciężko znaleźć słowa po tylu latach milczenia, ale dobrze znów Ciebie widzieć. Niektóre rzeczy pozostają takie same przez tyle czasu. Odezwij się czasem. Clover. " Mężczyzna złożył kartkę na pół i odłożył na stół w jadalni. Wziął szybki prysznic i poszedł spać. Clover wstał o piątej rano, wyszedł na ogród, który o tej porze był jeszcze wilgotny od rosy oraz chłodny po zimnej nocy i nazrywał kilka kwiatów goździków i konwalii. Te kwiaty lubił najbardziej. Były dla niego jak wielki skarb. Owinął je papierem ozdobnym i włożył jeszcze na chwilę do wody. Ubrał eleganckie ciuchy i rozczesał długie, proste, jasne włosy i związał je w kitkę. Wziął kwiaty, włożył do nich liścik i wyszedł z domu kierując się w stronę kasyna, gdzie Crimson kończył zmianę. Clover schował się za rogiem budynku i poczekał aż jego dawny przyjaciel wyjdzie.
Pojawił się. Wysoki, ciemnowłosy mężczyzna o złotych oczach, zdecydowanym krokiem wyszedł z kasyna. Nie zauważył, że za ścianą ktoś stoi i poszedł dalej. Clover śledził go całą drogę do domu. Kilka razy prawie został zauważony, ale na szczęście nie wyróżniał się za bardzo z tłumu. Będąc pod domem Crimsona, mężczyzna postanowił rozejrzeć się po okolicy przez jakiś czas, aby nie wzbudzić podejrzeń. Krążył tak prawie godzinę, gdyż w pewnym momencie stracił orientację w terenie i zgubił się. Znalazł drogę dzięki charakterystycznej kapliczce zbudowanej w neogotyckim stylu, która znajdowała się niedaleko ulicy na której mieszkał jego przyjaciel z dawnych lat. Zadzwonił do drzwi i długo czekał na ich otwarcie, ale kiedy usłyszał, że ktoś podchodzi do drzwi, jego serce gwałtownie przyspieszyło i co raz bardziej sądził, że robi kompletną głupotę. Kiedy drzwi się otworzyły, zobaczył w nich półnagiego Crimsona. Jego ciało było umięśnione, ale nie napakowane. Miał szerokie barki oraz idealnie wyrzeźbione ręce i nogi. Miał na sobie tylko bokserki idealnie przylegające do jego ciała. Clover wręczył mu bukiet podając się za dostarczyciela kwiatów. Zamienił kilka słów z Crimsonem po czym wrócił do domu. Dzisiaj miał wolny dzień, więc miał dużo czasu na myślenie, co nie było dla niego dobre. Minuty zamieniały się w godziny, a godziny w wieczność, kiedy tak siedział i myślał co dalej, czy Crimson mu odpowie, czy zechce się z nim spotkać, co ma do powiedzenia. Siedział i myślał. Przez tyle lat rozłąki Clover nie poznał nikogo, kto mógłby zastąpić przyjaciela. Co prawda był bardzo lubiany przez ludźmi, którymi się otaczał i miał wielu znajomych, ale żaden nie był dla niego tak ważny. Teraz, kiedy już zrobił pierwszy krok, poczuł, że nie ma odwrotu. To był moment, który decydował o jego przyszłości. Przynajmniej on tak to czuł. Minął cały dzień, a on nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Następnego dnia poszedł jak zwykle do pracy i jak zwykle z uśmiechem na twarzy sprzedawał ludziom owoce swojej ogrodowej pracy. Praca pomagała mu nie myśleć o liściku który wręczył razem z bukietem. Był to pewien rodzaj terapii wyciszającej dla Clover'a. Przez następnych kilka dni, mężczyzna prawie codziennie widywał Crimsona, ale już nie miał siły udawać kogoś, kim nie jest. Z drugiej strony, nie chciał się tak od razu ujawniać, nie wiedząc czy on go pamięta. Jak mógłby zapomnieć? Tyle lat razem spędzonych. One nie mogły pójść w niepamięć. W czasach szkolnych Clover był zafascynowany Crimsonem. W końcu był starszy, oczytany, w pewien sposób dostojny. To bardzo imponowało mężczyźnie. Co widział Crimson w młodszym koledze? Szczęście, o którym on sam zapomniał. Dziecięcą niewinność i beztroskę. Czerpał z Clover'a całą dobroć, wypełniając swoje serce ciepłem. Rzadko wspominał tamte czasy, gdyż teraz brakowało mu tego ciepła, a im bardziej o tym myślał, tym bardziej to bolało. To jak cierń wbity prostu w serce, który poruszany i szarpani okropnie boli, ale zostawiony w spokoju, jedynie trochę uwiera. Tym właśnie dla Drake'a były wspomnienia o jego przyjacielu. Wolał wyprzeć je ze swojej pamięci, albo chociaż odsunąć na daleki plan i zająć się swoim życiem.
CZYTASZ
Crimson i Clover
FantasiOpowieść o dwójce przyjaciół, których drogi skrzyżowały się po wielu latach rozłąki. Wiele się zmieniło przez te lata. Crimson z nieśmiałego skulonego dzieciaka zamienił się w płatnego zabójcę, który lubił to co robił. Clover zaś był zawsze pogodny...