Część 2

369 36 28
                                    

Nie jest tak źle, pomyślał Lee.
Razem z resztą siedział na podłodze obok tego pobojowiska i wpierniczał zupkę chińską. W pokoju mieli tego pod dostatkiem, bo Król zawsze znalazł coś pod koniec ważności w promocyjnej cenie.
Spojrzał na Sama, owiniętego firanką i przypomniał sobie incydent z ostatniej imprezy podczas gry w butelkę. Uśmiechnął się mimowolnie i przeniósł wzrok na George'a. Całkiem niezła by z nich była para.

— Ej, Sam, George, pamiętacie ostatnią imprezę? — zapytał chłopaków, nie mogąc powstrzymać chęci ujrzenia ich reakcji.

— Nie — odparł trochę zbyt szybko Seabury.

— Spier*alaj — odpowiedział Król spokojnie jedząc zupkę.

Kiedy wszyscy skończyli żreć odezwał się Lafayette.

— Co robimy?

— Idziemy na szoping! — ryknął Król. Był to niezły pomysł, zwłaszcza, że dziś nie było lekcji.

Tym sposobem całe czwarte piętro zostało poinformowane o wyjściu. Dziewczyny zgodziły się bez większych oporów, Madison też, tylko Thomasa trzeba było postraszyć Washingtonem.

— Nienawidzę was — mruknął Jefferson, kiedy szaleli po galerii.

Najpierw Lee kupił bibułę i krepinę do następnego konfetti. Później weszli do kilku sklepów, aż wreszcie tylko dziewczyny, Król George i Sam, noszący za nimi torby, zaczęli wchodzić di sklepów. Reszta zaś postanowiła na nich poczekać.

— Chodźmy coś odje*ać — zaproponował Hercules.

— Nie — odparł Burr.

— No proszę.

— Przekonałeś mnie.

Ruszyli więc do najbliższego sklepu - z elektroniką.

— Chce pan zagrać w "tak przez 1 minutę"? — zapytał sprzedawcę Laurens. — Jeśli powie pan "nie" każdy z nas dostaje to, co chce z tego sklepu. I jeśli pan nas oszuka, to ostrzegam, mój kolega świetnie posługuje się bronią białą.

— Co? — zapytał sprzedawca.

— Siema! — krzyknął Burr, rozpierdzielając tekturową reklamę.

— Okej — powiedział sprzedawca.

— Możemy wziąść coś za darmo?

— Nie.

— No, chłopaki, bierzcie co chcecie! — krzyknął Laurens.

— Wezwę ochronę — ostrzegł sprzedawca.

— Ale proszę pana — wystąpił do przodu Generał. — Według mnie, jeśli na coś się zgadza, to trzeba to zrobić, jakkolwiek absurdalne by to nie było.

— Łooooo — wydarli się jego przyjaciele, poruszeni dogłębnie tą odważną i wzruszającą przemową.

— Nie.

— No dobra — powiedzieli zgodnie i wyszli, a Aaron na pożegnanie pomachał sprzedawcy mieczem.

Po powrocie do domu wszyscy usiedli w największym pokoju, czyli tym, w którym mieszkał Burr z ekipą. Jako, że robiło się już ciemno, rozpalono ognisko na środku i zaczęto piec kiełbaski.

— Dlaczego na Charlesa mówi się Generał? — zapytał Alexander jedząc keczup wprost z butelki.

— O nie, ćma! — w odpowiedzi wrzasnęła Peggy.

Lee wydarł się na całe gardło i wskoczył na górę jednego z piętrowych łóżek.

— Zabierzcie to, zabierzcie! Ojej, ale ja się przecież BOJĘ WYSOKOŚCI!!!

Akademik z całą ekipą // Hamilton Modern AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz