Co do lekcji polskiego to mamy mieszane uczucia. Czasem P. Beata jest w świetnym nastroju i mamy zaczepistą lekcje ale czasem no... Wiecie o co mi chodzi... W tym opowiadaniu porozmawiamy o tym dobrym humorze :) Więc zacznijmy...
-Dzień Dobry
-Dzieeeeń Doooo Bryyyy - witamy się
-wypakujcie się i zapiszcie temat lekcji
Zazwyczaj w piątki mamy takie fajniutkie lekcje bo wtedy pani też się już nie chce i ma wywalone że na tej lekcji musimy to i to zrobić. Pożartujemy, oczuwiście trochę popiszemy i git. Wiadomo jak to takie gówniarze jak my. Albo w sumie zrobię z tego dialog:
-dobrze to teraz Kaszka do tablicy. Zapisz taki przykład....... Jakie wyrazy kończą się na "ca"
-Jajca - odpowiedziałam
- Duże jajka od kury - powiedział Kuba
-Dobrze że tylko o takich pomyślałeś- powiedziała Pani i cała klasa wybuchła śmiechem.
Napisałam ten przykład i pani krzykła:-Łukasiński do tablicy
-Nieeee..
-Migusiem
-Jaki przykład? - spytał sie
-(bla, bla, bla)
I Łukasz pisze. Nagle pani mówi:-Jakie on ma jędrne pośladki - oczywiście wszyscy się śmieją.
-Dlatego ma ksywke jędruś - odpowiedział Kuba
-Nieznam nikogo kto takie ma.. A mój brat ma jeszcze.
(HA HA)- A ile ma lat? - zapytała się Wiktoria
- Młody jest. 43 (bodajże, już nie pamiętam)
-To ile pani ma?
-50 ja mówię (prawdę oczywiście)
-Mój dziadek tyle ma xD- powiedział Kuba
Mogłabym jeszcze pisać i pisać bo tych lekcji było ło cho ale palce mi już więdną więc do zobaczenia w kolejnym opowiadaniu z życia naszej klasy...