2

312 16 19
                                    


Stałam w kuchni w bezruchu. Nie wierzyłam własnym oczom. Jeszcze kilka godzin temu słyszałam śmiech Julki i teraz miałam już nigdy go nie usłyszeć. To było jak nóż w serce. 

Kiedy przyjaciele się zorientowali, że długo nie wychodzę z kuchni, przyszli sprawdzić co się stało. Pierwszy wszedł Adam.

- Emilii czy...o mój Boże. Co tu się stało ? 

- Adam zrób coś! Reanimuj ich, cokolwiek! - krzyczałam. Wiedziałam, że to niemożliwe, ale nie mogłam dopuścić do siebie tej wiadomości. - Musimy coś zrobić!

Chłopak podszedł do Dawida i sprawdzał tętno.  Błagam wyczuj je. 

- Musimy zadzwonić po policję.

- Zadzwońmy po pogotowie! Oni mogą jeszcze żyć! - panikowałam. Adam podszedł do mnie i objął mnie, abym się uspokoiła.

Po kilku minutach przyjechali funkcjonariusze. Zaczęli zabezpieczać teren, przeszukiwać nasze rzeczy  i rozmawiać na temat poprzedniej nocy. Szukali zakrwawionych ubrań. Nie wiem czemu, powinni przeszukiwać teren wokół jeziora, aby znaleźć zwyrodnialca, który zrobił to moim przyjaciołom. Niedawno straciliśmy Filipa i Anię, a teraz Julka i Dawid. Tyle strat w tak krótkim czasie...

Nagle do domku wszedł wysoki , dobrze zbudowany mężczyzna, ubrany w garnitur. Pewnie to on zajmie się tą sprawą. Rozejrzał się dookoła, mierząc nas wzrokiem. Chciał nam pokazać, że on tu dowodzi i znajdzie winnego. Podszedł do niego jeden z policjantów i zaczął składać raport.

- Wszystkie okna i drzwi były zamknięte, więc jeżeli był to ktoś z zewnątrz, to musiał mieć klucz.

- Klucz miał tylko Dawid. - wtrąciłam się do rozmowy. - Zacznijcie szukać prawdziwego podejrzanego.

- Spokojnie Emilii. Zaczniemy go lub jej szukać i to szybciej niż myślisz. - zawołał wszystkich, aby porozmawiać z nami. - Skoro tylko Dawid miał klucz, a nie ma śladów włamania, pozostaje jedna opcja. Mordercą jest, któreś z was i ja się tego dowiem. Pojedziemy teraz na komisariat, gdzie osobiście przesłucham wszystkich po kolei.

- Jak pan może podejrzewać kogoś z nas, kiedy prawdziwy morderca grasuje na wolności. - powiedziała Wiktoria.

- Dokładnie. Nie wierzę, że mogłoby być, któreś z nas - dopowiedziałam.

- Ja wierzę faktom, a nie ludziom proszę pani. Zapraszam wszystkich do auta. - wskazał nam radiowóz, który prawdopodobnie należał do niego i poszedł w jego kierunku z nadzieją że podążymy za nim.

Jak ten typ mnie irytował. Myślał, że pozjadał wszystkie rozumy i wie najlepiej co się stało. Prawda była taka, że nic nie wiedział! Żadne z nas tego na pewno nie mogło zrobić,a zamiast szukać prawdziwego oprawcy, ten dupek przesłuchiwał nas.

~~~~  

Po kilku godzinach przesłuchiwania Patki i Adama przyszła kolej na mnie. Wiedziałam, że nie mam nic do ukrycia, ale i tak byłam cała w stresie. Musiałam wszystko opowiedzieć i wracać do złych wspomnień. 

Weszłam do małego, ciemnego pomieszczenia, z szarymi ścianami i małym stolikiem, po którego drugiej stronie siedział detektyw.

- Witam panią. Pozwól, że się przedstawię, Detektyw Konor. A, więc bez owijania w bawełnę. Proszę i opowiedzieć co się stało wczorajszego wieczoru. 

- Mieliśmy imprezę. Piliśmy, dlatego nie za wiele pamiętam. Wszyscy już przysypiali w salonie, ale Patka powiedziała, że pójdzie spać na górę, wtedy Dawid się wkurzył i zaczęli się sprzeczać...

- Jak bardzo? 

Zrozumiałam, że muszę być bardziej ostrożna, aby nie dać mu powodów do obwiniania moich przyjaciół.

- Niewinna wymiana zdań, w końcu poszła na górę, ja usnęłam na kanapie, potem obudziłam się i poszłam spać na górę. 

- A gdzie w tym czasie była reszta? - ciągnął mnie za słowa.

- Nie wiem. Było ciemno. Prawdopodobnie w salonie.

- Rozumiem. Powiedz mi jeszcze , jakie były wasze relację z Dawidem i Julką. - uważnie przyglądał się mojej reakcji.

- Byliśmy przyjaciółmi. Z dziewczynami często się spotykałyśmy osobo na babskie wieczory i ...

- A Dawid? - przerwał mi.

- Dawid... no cóż, też był moim przyjacielem, ale od dłuższego czasu tolerowałam go tylko ze względu na Julkę. - Nie powinnam tego mówić, ale nie miałam niczego do ukrycia. Jednak w tym  momencie czułam jak zrzuciłam na siebie podejrzenia.

- Dlaczego tak było?

- Cóż to przez jego durne teksty o śmierci Filipa i Ani. Przed tym wszystkim był w porządku, w sensie, był mniej irytujący.

- A no tak Filip i Ania. Mieliście wszyscy wypadek, zgadza się? - udawał, że zagląda do teczki, w której rzeczywiście nic nie było.

- Tak. Pojechaliśmy do parku rozrywki. Filip był najlepszym kierowcą z nas, dlatego on prowadził. W drodze powrotnej też miało tak być, ale wypił jedno piwo, które mocno namieszało mu w głowie. Nigdy wcześniej tak nie reagował, miał mocną głowę. Julka dostała niedawno prawo jazdy. Mówiła, że nie czuje się pewnie za kierownicą, ale tylko ona nic nie wypiła. Siedziała za kierownicą,a obok niej Dawid. Jechaliśmy vanem. Uderzyła w nas ciężarówka. Oni zginęli na miejscu. Cały czas myślę, że może gdyby Filip prowadził... - miałam łzy w oczach, nie mogłam dłużej o tym mówić, ale wzięłam się w garść i kontynuowałam.  - Cały czas Dawid powtarzał, że dobrze, że to nie on i Julka zginęli wtedy. Nie wiem jak można było tak mówić, w końcu byli to nasi przyjaciele.

- Dlatego zabiła go pani? - zapytał, unosząc jedną brew w górę.

- Nie! Nigdy! Nawet jeśli miałabym to zrobić, to czemu miałabym zrobić to Julce, która tak się nie zachowywała! \

- Broniła go, a pani nie mogła tego znieść. Zabiłaś ich, aby dokonać osądu. Uważałaś, że to ich wina.

-Nie !  

- Ale nienawidziła go pani? Wolałaby pani, aby to on zginął, a nie Filip i Ania.

- Tak! - udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi. Liczył na to.

- Dziękuję. Nie mam więcej pytań. Policjant zaprowadzi panią na badania krwi. Musimy coś sprawdzić. Proszę dołączyć do przyjaciół.

Po badaniach podeszłam do Patki i Adama. Wiktoria wciąż była przesłuchiwana. Nie rozumiałam, dlaczego ją przesłuchiwał dłużej. Po kilkunastu minutach przyszła do nas.

- Was też badano? - wszyscy potwierdzili.

-Nie do wiary, że myślą, że to ktoś z nas - powiedział Adam.

- To nie możliwe. Powinni szukać prawdziwego mordercy.

Po tych słowach wyszedł detektyw Konor, podszedł do nas, stanął pewnie, jakby miał nad nami władzę. 

- Wyniki badań pokazały nam, że wszyscy zostaliście odurzeni tabletką gwałtu, dlatego nikt nie słyszał z was krzyków ofiar.

- Świetnie. Czyli to dowodzi naszej niewinności. - odparłam.

- Wręcz przeciwnie. Ciosy zadane ofiarą zostały zadane chaotycznie, co mogłoby wskazywać na działanie pod wpływem emocji, jakiegoś impulsu. Jednak, to że wszyscy mieliście we krwi narkotyk, oznacza, że morderca wszystko zaplanował, a na końcu odurzył siebie.

- To znaczy, że dalej nie będzie pan szukał kogoś innego niż bez sensu kręcił się wokół nas?

- Moja droga. Jestem pewny, że to ktoś z was i nie spocznę, do póki nie dowiem się kto.

Domek nad jezioremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz