David pov.
Podbiegłem szybko do Josepha, który upadł na murawę. Pomimo krzyków moich jak i Jude'a on nie reagował. Zawołałem szybko ratownika. Zdążyli już wywieźć Yuzuki razem z jej rodzicami oraz resztę naszych zawodników. Gdy pytałem się o jej stan, aby uzyskać chociaż informacje czy żyje, oni nic nie mówili. Z poważnymi minami kazali mi się tylko odsunąć, bo przeszkadzałem. Sam nawet nie wiem jak doszło to tego wypadku. Miałem z nią tylko odebrać piłkę napastnikowi Zeusa, ale się nie udało. Później upadłem i usłyszałem krzyk. Wszystko działo się tak szybko. Dalej jestem w szoku, tak samo jak Jude. Widziałem tylko jak klęka w miejscu, gdzie przed paroma minutami leżała Yuzuki i ściąga swoje gogle. Otarł jeszcze oczy dłońmi i siedział tak cały czas. Prawie nikogo już nie było, zostali jeszcze tylko ratownicy medyczni, którzy po chwili też wpakowali mnie do karetki. W trakcie drogi do szpitala poczułem jak robi mi się sucho w ustach, a powieki same się zamykają.
Joseph pov.
Otworzyłem powoli oczy i oślepił mnie blask. Nie wiedziałem co się dzieje, gdzie jestem, ani który jest dzień. Miałem tylko okropny sen. Po chwili przyzwyczaiłem się do światła panującego w pomieszczeniu. Usiadłem i rozejrzałem się z niepokojem. Nie wiem co to było za miejsce, ale go nie rozpoznawałem. Spojrzałem na lewo - leżał tam David. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że ja wcale nie śniłem. Mecz z Liceum Zeusa, przegrana, wypadek Yuzuki. Wybiegłem z łóżka szpitalnego ciągnąc za sobą kroplówkę. Byłem przebrany w szpitalną koszulę nocną. Zrobiłem tylko parę kroków i upadłem.
- Cholera! - krzyknąłem, a drzwi się szybko otworzyły.
- Co się stało?! - do pokoju weszła pielęgniarka. - Pan jest niepoważny?! Proszę wracać na łóżko! - chwyciła mnie i zaprowadziła z powrotem.
- Proszę pani! Niech mi pani powie co z tą dziewczyną?! - dałem się jej odprowadzić.
- Jaką dziewczyną? - zapytała podając mi leki.
- Przyjechała tutaj niedawno! Który my mamy dziś dzień?! - rozejrzałem się ponownie po pokoju.
- Czwartek - odpowiedziała uspokając mnie przy tym. - Trochę po piętnastej.
- Wczoraj! Prawie dwadzieścia cztery godziny temu! - spojrzałem na nią z nadzieją. - Czy ona żyje?
- Niestety nie mogę udzielić zbyt dużo informacji, ale tak żyje. Jest w ciężkim stanie. Mogę zawołać jej rodziców, tylko ma pan się nie ruszać z łóżka i to połknąć - wpakowała mi do ręki jakieś leki, które szybko połknąłem.
- Ratuje mi pani życie... - schowałem twarz w dłoniach.
- Taki zawód - wzruszyła ramionami i wyszła. Czekałem parę minut aż w końcu do sali wszedł Pan Asai.
- Witaj Joe - spojrzał na mnie. Miał bladą cerę i podkrążone oczy. Pewnie nie spał całą noc.
- Witam proszę pana - usiadłem na łóżku. Trochę niestosowne by było gdybym powiedział Dzień dobry. - Chciałem się dowiedzieć czy... - głos mi się załamał. - Czy ona na pewno żyje? Nie chcą mnie stąd wypuścić i...
- Rozumiem - przerwał mi. - Yuzuki żyje, nie przejmuj się. Jest w krytycznym stanie, ale pojawił się mały problem.
- Jaki?! - ponagliłem go.
- Nie wiadomo kiedy się obudzi - szepnął chowając twarz w dłoniach.
- Jak to? - poczułem pieczenie oczu. - Jak to nie wiadomo? Muszą coś wiedzieć!
- Ale nie wiedzą praktycznie nic. Zapadła w śpiączkę i możemy jedynie się modlić, żeby się obudziła.
- Cholera... - upadłem na poduszkę, a tata Yu się na mnie popatrzył z lekkim uśmiechem. - Przepraszam - dodałem szybko.
![](https://img.wattpad.com/cover/185946462-288-k132662.jpg)
CZYTASZ
Zostań moim królem
FanfictionNowa szkoła, nowi znajomi, stara piłka nożna. Cudowne jest to jak ten sport może łączyć ludzi. Pomimo wielu zmian w moim życiu dalej trenuje, aby być cały czas lepszą. Jednak nie mogę być wiecznie sama jak palec. Pasuje mieć jakiś przyjaciół, tylko...