LIV

1.6K 49 3
                                    

Droga na imprezę trwała dwa razy dłużej, a to dlatego, że będąc bardzo wstawione zaczepiałyśmy chłopaków i śmiałyśmy się ze wszystkiego. Chodnik wydawał się po prostu torem przeszkód, ale na szczęście dotarłyśmy bez zbędnych połamań nóg.

Klub nazywa się Hop La i wejście do niego jest na tyle oświetlone, że ciężko go nie dostrzec z końca ulicy. Przed drzwiami stoi grupa palących osób, i jeden ochroniarz. Wciąż rozbawiona Belle podchodzi do grupy odważnie, co trochę mnie niepokoi.

- Hej, możemy pożyczyć papierosa? – Pyta słodko, splatając palce za plecami. Dołączam do niej i posyłam dwóm blondynom szeroki uśmiech. Chłopacy spoglądają po sobie, a następnie wyciągają paczkę czerwonych Marlboro. Belle zręczne wysuwa dwa cienkie papierosy i wręcza mi jednego.

- Dzięki – rzuca do chłopaków, a ja zdumiona dostrzegam, jak dziewczyna wyjmuje z torebki zapalniczkę.

- Ty palisz? – Pytam, gdy odsuwamy się od grupki ludzi i idziemy na tyły budynku. Belle kiwa głową, marszczy nos, po czym jednak kręci głową przecząco.

- Tylko okazyjnie. – Odpowiada nieśmiało, co nie brzmi zbyt szczerze. Wkładam papierosa do ust, Belle mi go podpala, po czym chowa zapalniczkę i podpala swojego od mojego. – A tak naprawdę, tylko gdy Patrick nie patrzy. Nie pozawala mi palić.

- Trochę to... niefajne z jego strony. To chyba zależy od ciebie. – Oświadczam i zaciągam się mocno. Dym pali mnie w krtań i płuca, staram się z całych sił nie zakrztusić.

- Troszczy się o mnie.

- Wiem. To słodkie.

- To słodkie czy niefajne?

- A czy jedno musi wykluczać drugie?

- Nie musi. Chodźmy do środka, bo zimno.

Kupujemy sobie świecące tasiemki na nadgarstki i wchodzimy do klubu, wpływamy w morze tańczących i pijanych ludzi. Nie wiele myśląc rzucamy się w tłum i lądujemy na parkiecie. Rozpoczynamy szalony taniec, moje ramiona podrygują , ręce kołyszą się w rytm basów, pozwalając moim włosom zasłaniać mi twarz i trząść się od ruchów mojego ciała. Wszystko wydaje się błogie, beztroskie i szalone. Czuję, jakbym pokazywała z Belle do kogo należy ten świat. Wirujemy naprawdę bardzo długi czas, wszystko kręci się wokół nas, światła nie przestają pyłgać i natarczywie zmieniać koloru. Raz jest całkowicie ciemno, zupełnie jakbym nieświadomie zamknęła oczy, a następnie czerwono, potem zielono, potem niebiesko, potem żółto, potem wszystko na raz. Biały dym wydobywa się z maszyn z sykiem, jeszcze bardziej ograniczając pole widzenia. Gdy wreszcie tracę całkowicie siły odnajduję wzrokiem Belle.

- Jak się bawisz? – Pytam, przekrzykując dudnienie. Belle uśmiecha się szeroko.

- SUPER. Napijemy się czegoś?

- Co ty masz taką... mocną głowę!?

Dziewczyna prycha śmiechem, którego i tak nie słyszę. Przeciskamy się między ludźmi do barku. Czuję na sobie wzrok różnych przypadkowych chłopaków i nagle nachodzi mnie ta sama potrzeba, którą poczułam wtedy z Jakiem. Czemu pół roku temu nie obchodziło mnie to z kim śpię, i jak często z kimś śpię? Czemu wtedy nie czułam się jak puszczalska szmata, a teraz mam takie przeczucie, że jeśli pójdę z przypadkowym kolesiem do łóżka, to będę tego żałować? Czemu mam sobie tego żałować, wszystko jest dla ludzi.

- Postawić wam drinka? – Pyta nas niewysoki blondyn, za którym stoi grupka chłopaków. Uśmiecham się do niego swoim najbardziej czarującym uśmiechem. Belle z roztargnieniem kiwa głową i siada obok niego, przez co ja zostaję z tyłu. O nie, nie będę tu siedzieć sama. Wstaję i siadam obok nieznajomego z drugiej strony, gdzie znajdują się wszyscy chłopacy.

NiewiniątkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz