Dziewczyna namiętnie liże go po szyi, a z tego co moje oczy widzą, Mike wcale się nie odsuwa. Łapie ją w talii, jego ręka muska jej włosy. Całują się natarczywie i mocno, przez co mam odruch wymiotny. Tym razem jednak wiem, że to nie Nathan. W stu procentach jest to Mike. Odrywa się od blondyny i wtedy jakimś cudem nasze spojrzenia się krzyżują, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię.
Wtedy pojawia się Patrick i odwraca mnie w swoją stronę.
- O, jesteś – bąkam. Chłopak marszczy brwi.
- Wszystko w porządku?
- Tak. – Nie.
- Na pewno?
Kiwam głową. Oczy zaczynają mnie piec. Kurwa.
- Chcesz trochę tequili? – Wciska mi w dłoń kieliszek pełen cieczy. Zerkam na niego, wypijam wszystko haustem i staram się nie skwasić dziwnym smakiem alkoholu. Patrick robi szeroki uśmiech. – Tak w ogóle, moja nieznajoma alkoholiczko, jak ci na imię?
- Muszę zapalić. – Bąkam i ciągnę go w stronę patio. Siadamy na tej samej ławeczce, przy której siedzieliśmy na ostatniej imprezie z chłopakami. Wtedy, gdy jaraliśmy i braliśmy dosłownie wszystko. Patrick żuli od siedzącej niedaleko pary dwa papierosy.
- Zobacz, fioletowe – unosi w górę papierosa wykończonego fioletowym kolorem. Uśmiecham się.
- Nigdy nie paliłeś marlboro?
Patrick robi minę w stylu bosz, jaka znawczyni.
- Chryste. Jeśli moja mama się dowie, że zadaję się z alkoholiczką i palącą jednocześnie, to przestanie mi wysyłać pieniądze. – Żali się, kręcąc głową. Wyciąga z kieszeni kolorową zapalniczkę i podpala końcówkę, trzymając fajkę w ustach. Potem podpala moją.
- Czemu ci mama wysyła pieniądze?
- Bo sam nie dałbym rady utrzymać się w akademiku. – Prycha. – Co, myślałaś, że jest rozwódką mieszkającą na końcu Ameryki i wysyła mi pieniądze jako element pocieszenia?
Niepewnie kiwam głową.
- Wybacz. Wydawałeś się w moim wieku. Może nawet młodszy.
Patrick zwiesza głowę.
- Zgoliłem dziś rano koper, pewnie dlatego.
Siedzimy kilka sekund w ciszy, alkohol dudni mi w głowie, ale w tak przyjemny sposób, że nawet nie stresuję się tą niezręczną ciszą. Wzdycham.
- Raven. – Mówię, trzymając tytoń w płucach tak długo, jak się da. Nie palę często, dlatego do jednego grubego papierosa zaczyna mi się lekko kręcić w głowie i czuję delikatny stan błogości. Dziwię się, że z moim żołądkiem wciąż wszystko w porządku. Na samą myśl mam ochotę coś zjeść.
- Hej Raven. – Patrick pociąga ostatniego bucha, po czym gasi peta oblizanymi palcami. Słyszę syknięcie i krzywię się. – Mój tata nauczył mnie tak gasić zapałki jak byłem mały. To wcale nie boli. – Dodaje widząc moją skwaszoną minę. – Ej, chodź coś zjeść.
- Czytasz mi w myślach. – Szepczę i z półuśmiechem idę za nim do środka.
Ciepłe powietrze uderza w nas, jakbyśmy weszli do sauny. Szmer ludzi w środku jest dwa razy głośniejszy, niż za ścianą, ale panuje przyjemna, chaotyczna i rozrywkowa atmosfera. Dostrzegam Jake'a i macham mu, a ten z uśmiechem do nas podchodzi. Biorę dużą garść czipsów i z nieładem wpycham sobie je do ust, krusząc przy tam na dekolt i podłogę.
CZYTASZ
Niewiniątko
RomantiekSeks? O tak, polecam. Ale nie jestem nimfomanką, żeby nie było. Po prostu robię to, co lubię. I nie obchodzi mnie opinia ludzi na mój temat. Wszyscy za bardzo mnie lubią, albo za mocno się boją, żeby mnie nie szanować (niestety są wyjątki). Jestem...