#7 "Męska rozmowa."

163 7 2
                                    

Obudziłam się nad ranem, kiedy koszmar wybudził mnie ze snu. W sypialni panował półmrok, dlatego mogłam dostrzec niektóre elementy pokoju. Popatrzyłam na Geralda, który spał jak małe dziecko, miękka pościel okrywała jego dolną cześć ciała, dzięki czemu mogłam przyjrzeć się jego plecom, na których już pojawiły się czarne tatuaże. Twarz skierowaną miał w drugą stronę, dlatego nie mogłam ujrzeć jego idealnych rys. Jednak przez całą noc obejmował mnie jedna ręką.

Minęły dwa lata, odkąd tutaj ostatnim razem spałam. Dla każdego wydawało by się, że to tylko siedemset trzydzieści dni i przez ten czas mogło się nic nie zmienić. Dużo się zmieniło.

Już nie byłam tą siedemnastolatką, która nie potrafiła zapanować nad własnym życiem, miałam już dwadzieścia lat, stałam się dojrzałą kobietą w tak krótkim czasie. Weszłam w dorosłość znacznie za szybko.

- Dlaczego nie śpisz? - Usłyszałam jego zachrypnięty głos, który wydobywał się gdzieś z poduszki.

- Skąd wiesz, że nie śpię? - Wypowiedziałam cicho, a Gerald obrócił swoje ciało w moją stronę.

- Znam cię nie od dziś. - Błądził palcami po skórze mojego ramienia. - Wiem, że dręczy cie ta sytuacja i będziesz wszystkich dookoła uświadamiała, że nie dotyka cie to wcale. Wiem, że jest inaczej. Ale nieważne co by się działo, zawsze masz mnie, przyjaciół, rodzinę. Dalej uważam, że twój wyjazd do San Francisco był niepotrzebny, bo znacznie bardziej się przemęczasz.

Umiał mnie rozgryźć w każdej sytuacji i podnieść mnie na duchu nawet w najgorszej sytuacji, a te słowa wywołały na mojej twarzy delikatny uśmiech.

- Teraz i tak dopóki ojciec nie wyzdrowieje nie mam zamiaru ruszyć się z Waszyngtonu.

- Bardzo dobrze. - Facet przysunął się i objął mnie ramieniem, a ja mogłam oprzeć swój policzek o jego tors. - Teraz już idź spać, bo będziesz niewyspana i marudziła cały dzień.

Musnęłam jego policzek i wróciłam do poprzedniej pozycji. Udało mi się zasnąć w ciągu bardzo krótkiej chwili.



***



- Daj mi jeszcze pięć minut. - Długie nogi Geralda pokonały dystans z salonu do korytarza w kilka sekund, a on pośpiesznie szukał kluczyka od samochodu w kurtce.

Siedziałam przy kuchennej wyspie dopijając resztę gorącego kakao ze swojego kubka.

- Przecież cie nie pośpieszam. - Mruknęłam patrząc w jego stronę, kiedy już zniknął za rogiem i stawiał kroki na kolejnych stopniach prowadzących na piętro.

Odstawiłam pusty kubek do zmywarki i podeszłam do lustra, które zajmowało prawie całą ścianę w  holu. Założyłam skórzaną kurtkę i posmarowałam swoje usta balsamem, który znalazł się w kieszeni.

- Możemy iść. - G znalazł się obok mnie, całując moje czoło.

Na podjeździe stały dwa samochody, których wczoraj nie zauważyłam. Czarny Range Rover, który G traktował jak własne dziecko, a przekonałam się o tym w momencie, kiedy podczas jednej przejażdżki, niechcący zbyt mocno trzasnęłam drzwiami, a jego twarz skierowała się na mnie prawie ze łzami w oczach. Obok samochodu stał kolejny pojazd, który widziałam na oczy po raz pierwszy. Światła czerwonego Mitsubishi zamrugały, a Gerald otworzył drzwi, abym mogła wsiąść.

- Tym razem nie trzasnę tak mocno drzwiami. - Uśmiechnęłam się zajmując miejsce pasażera z przodu.

Gerald przewrócił oczami i nachylił się nade mną, jego ręka dotknęła mojej szyi, a zaraz złożył namiętnie wbił się w moje usta.

I need you special loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz