- Przyjadę po szesnastej. - Poinformował mnie Gerald, zakładając kurtkę z logiem znanego dzikiego kota na plecach.
Odłożyłam kubek na marmurowy blat w kuchni i podeszłam do faceta, składając mu całusa na policzku.
- Zostawiłem Ci kluczyki od samochodu na stole. Do zobaczenia później.
Uniosłam dłoń, aby pożegnać go, kiedy wychodził z mieszkania i wróciłam do swojego śniadania. Brakowało mi moich obowiązków i codziennych zadań, które każdego dnia spełniałam w San Francisco. Tutaj nie miałam żadnego zajęcia i gdy tylko Gerald wychodził z domu, umierałam z nudów.
Ciepłe powietrze wpadało przez otwarte drzwi tarasowe, co zachęciło mnie do wyjścia na dwór. Rozłożyłam się na podwójnym leżaku z miską sałatki owocowej. Poprawiłam czarną koszulkę Geralda, która otulała mnie przyjemnym materiałem i zsunęłam okulary przeciwsłoneczne na nos. Lubiłam to, że dom Geralda mieścił się na uboczu miasta i całymi dniami nie musiałam słuchać żadnego hałasu. Słońce muskało moje odkryte nogi, a ja w pełni poświęciłam się audiobookowi, który docierał przez słuchawki wprost do moich uszu.
Tą sielankę przerwało mi połączenie przychodzące od mojego ojca, wzięłam telefon do ręki i odebrałam.
- Tak słucham? - Zadałam pytanie czekając na jakieś wieści od taty.
- Pan doktor powiedział, że mój stan się ustabilizował i już dziś po szóstej będę mógł wyjść. - Ojciec mówił to z wyraźnym entuzjazmem, a ja zapewniłam go, że będę jeszcze przed określoną godziną. - Okej, to do zobaczenia, kocham cię.
Odłożyłam telefon obok siebie i znów wsłuchałam się w głos lektora czytającego kolejne zdania książki.
***
Książka skończyła się wraz z godziną siedemnastą, a ja poszłam do sypialni by przygotować się do wyjścia. Zdziwiłam się, że Geralda nie było jeszcze w domu, ale pomyślałam, że mógł zostać dłużej w pracy. Byłam gotowa już dwadzieścia minut przed czasem i pozostał mi tylko dojazd. Wzięłam z komody kluczyki, które wcześniej zostawił mi G i wyszłam z domu.
Samochodem dotarłam bardzo szybko do placówki, w której ostatnie dwa tygodnie spędzał czas mój ojciec. Przechodziłam szybko korytarzami różnych oddziałów, aby dotrzeć do pokoju, które było moim celem.
- Pani Scott. - Głos lekarza wychodzącego z oddziału na którym leżał mój ojciec wytrącił mnie z myśli. - Własnie miałem do pani zadzwonić.
- Tata poinformował mnie już kilka godzin temu i powiedział, że mam go odebrać. - Zmarszczyłam czoło, kiedy lekarz zaczął nerwowo szukać czegoś w swojej teczce.
- Jest mi bardzo przykro. - Meżczyzna wręczył mi kartkę z wynikami mojego ojca.
Do kartki była dołączona druga znacznie mniejsza. Przeczytałam jej zawartość i przyłożyłam twarz do ust.
Data i godzina zgonu.
- To niemożliwe. - Spojrzałam na lekarza, a on tylko spuścił wzrok. - To nie jest prawda.
Facet w białym kitlu posłał mi jedynie puste spojrzenie i odszedł w przeciwną stronę.
Strasznie zakręciło mi się w głowie, usiadłam na krzesłach, które stały pod ścianą i jeszcze raz spojrzałam na kartę zgonu. Łzy cisnęły mi się do oczu, a ja chowałam twarz w rękach.
Duża pustka zalała moje serce. Kolejna bliska mi osoba odeszła.
- Chloe. - Czułam ciepły dotyk na moim ramieniu i delikatne szturchnięcie. - Chloe wszystko w porządku?
![](https://img.wattpad.com/cover/124945814-288-k207508.jpg)
CZYTASZ
I need you special love
FanfictionCzęść druga książki pt. "YOU GOT ME" "Nasza codzienna relacja nie jest zdrowa Zastanawiam się, czy czynimy siebie lepszymi czy oddalamy się od siebie? Za każdym razem kiedy walczymy, Ty zawsze płaczesz i krzyczysz Pytasz mnie czy potrzebuję kogoś do...