Jeden

316 23 17
                                    


To miał być spokojny wieczór. Koniec września dla uczniów siódmego roku był dość męczący, dlatego też Tom w tym tygodniu postanowił odwołać spotkanie Wewnętrznego Kręgu. Chłopcy uznali ten wyjątek za swego rodzaju święto, które mogli spędzić w zaciszu swojego dormitorium.

Riddle czytał. Zresztą jak zwykle, kiedy miał chwilę wolnego, a akurat nie musiał zajmować się referatem z zaklęć, OPCM, transmutacji, czy (z ulubionego przedmiotu) eliksirów. Jego koledzy z dormitorium doskonale wiedzieli, że w takim wypadku mogą co najwyżej rozmawiać szeptem, a najlepiej to już w ogóle siedzieć cicho i zająć się sobą. Albo wyjść. Tak, to zawsze była opcja najlepsza z najlepszych.

Właściwe czytał ten sam podręcznik do eliksirów już któryś raz z kolei. Ktoś śmiałby twierdzić, że zna go niemal cały na pamięć. W żadnym wypadku. Kiedyś jedna dziewczyna stwierdziła, że w takim razie Tom powinien przeczytać jakiś romans dla odmiany, albo nawet książkę przygodową. Zmierzył ją wtedy nieprzyjemnym wzrokiem i odjął punkty (nawet jeśli była z jego domu) za ,,obrazę Prefekta''. Uroczo.

Malfoy, Avery, i Mulciber siedzieli na łóżku tego pierwszego i szeptem obgadywali dziewczyny z ich roku. Dyrektor Dippet tydzień wcześniej ogłosił, że odbędzie się bal dla siódmego roku. Dyrektor podobno chciał zapoczątkować nową tradycję, jednak i tak większość uczniów podejrzewała, że chce to zrobić dla swojego ulubionego ucznia (aby ten jak najlepiej wspominał Hogwart). Nott się spóźniał; była to jego brzydka cecha charakterystyczna. Tym razem jednak Riddle'owi było wszystko jedno, skoro to nie on zaplanował spotkanie, w którym na dodatek nie brał udziału.

W jednej chwili stało się coś dziwnego. O ile sekundy wcześniej przestrzeń przed drzwiami była zupełnie pusta, to nagle pojawiła się tam nieznajoma dziewczyna. Może nie tyle ,,pojawiła się'', co dosłownie spadła z góry… z sufitu… z… skądś. Obok rudowłosej dziewczyny rozbił się dzbanek z gorącą kawą, który zdążył jeszcze ochlapać jej fartuszek z logiem kawiarni.

Podręcznik do eliksirów wypadł mu z dłoni.

Dziewczyna powoli wstała, otrzepując swoją sukienkę w kropki i potarła kark, widząc, że w jej stronę zostały wycelowane trzy różdżki.

— Eee… Kawki? — zapytała.

W jej stronę, zamiast odpowiedzi, poleciały trzy różne, czarnomagiczne zaklęcia. Instynktownie uchyliła się przed każdym z nich. Riddle uniósł brew na ten mały pokaz i ruchem różdżki naprawił rozbity dzbanek, a zaklęciem chłoszczyc usunął kawę. Dziewczyna posłała mu niewinny uśmiech.

— Kim jesteś, piękny chłopcze?

Wydawało się, że jego brew nie może podjechać już wyżej.

— Zjawiasz się nagle znikąd, u nieznajomych ludzi… i jeszcze śmiesz pytać kim jestem?

— A co? Mieliśmy tak stać i gapić się na siebie przez cały dzień? —Rozłożyła ramiona.

— Pozwól, że to ja zapytam, kim ty jesteś?

— Isobel — odparła bez chwili wahania. — Jestem Isobel, pracuję w kawiarni w samym centrum Londynu.

— Co robiłaś przed tym? — drążył dalej.

Dziewczyna już otwierała usta do odpowiedzi, kiedy zdała sobie sprawę, że:

— Nie pamiętam — odparła. Prychnął.

— Oczywiście. Ale zawsze możemy to zweryfikować Veritaserum.

— A co to? — Zmarszczyła brwi. — Jakiś nowy rodziaj cappuccino, o którym nie mam pojęcia?

Chłopcy patrzyli na nią z marsowymi minami. Pierwszy ocknął się Malfoy. Wciąż zamroczona, nie zauważyła momentu, w którym zaczął ją ciągnąć za ramię.

— Zabieram ją do Slughorna — oznajmił.

Riddle nie zdążył mrugnąć, a otworzyły się drzwi, pociągnięte przez osobę z zewnątrz. Nott najwyraźniej też nie spodziewał się, że ktoś będzie po drugiej stronie, bo zderzyli się z Malfoyem głowami. Ciemnowłosy Nott zaklą szpetnie.

— Malfoy. Kiedy w końcu nauczysz się chodzić?

— Kiedy ty nauczysz się myśleć, ciołku. Zejdź mi z drogi. — Przepchnął się obok niego, ciągnąc za sobą rudowłosą.

Riddle w tym czasie zdążył podnieść już swój podręcznik. W jego głowie pojawiło się kilka pytań, na które koniecznie chciał poznać odpowiedzi, ale zdawał sobie sprawę, że rzekoma utrata pamięci dziewczyny może stwarzać lekki problem. Sam fakt, w jaki sposób ją straciła, zdawał się być interesujący.

Nott wszedł więc do dormitorium nachmurzony. Nawet można było zastanawiać się czy Avery i Mulciber siedzieli tak samo z otwartymi ustami od samej odpowiedzi dziewczyny, czy otworzyli je dopiero po wyjściu Malfoya.

Pytanie bez odpowiedzi.

Malfoy tym czasem wyszedł z Pokoju Wspólnego Slytherinu, trzymając nadgarstek dziewczyny, przy akompaniamencie szeptów innych uczniów. Właściwe nie dziwił im się; ile razy w życiu widziałeś obcą dziewczynę, bez mundurka Hogwartu w Hogwarcie, i to jeszcze prowadzoną przez arystokratę z nienaruszalnej dwudziestki ósemki, który naruszał jej przestrzeń osobistą? No właśnie. Pomijając fakt, że nigdy w życiu nawet nie widziałeś Hogwartu. Przegryw.

Gabinet Slughorna był niedaleko. Abraxas zapukał głośno, a słysząc równie głośne ,,proszę'', natychmiast wszedł.

— Profesorze — zaczął — przyprowadziłem pewien problem.











Eee... Kawki?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz