Rozdział 2

82 7 1
                                    

Bartek otworzył wrota i zobaczył interesujący widok.

W sali gimnastycznej stało kilkanaście nastolatków ubranych w eleganckie ubrania,wyglądali jakby wybierali się na pogrzeb.

Wszyscy nagle spojrzeli na chłopaka i jego znajomych.

Damian wyszedł do przodu i powiedział:

-Spóźniliśmy się?

Nastał na chwilę cisza i jakiś chłopak stojący najbliżej nich odpowiedział:

-Nie, jest jeszcze pięć minut do końca czasu- wyglądał na całkiem pewnego.

Po tych słowach wszyscy zaczęli gadać z sobą. Mieli totalnie gdzieś, że do sali przyszli czterej nowi ludzie.

-No, miło nas przyjęli- powiedział rozczarowany Damian.

-I ty się dziwisz? Jak znam życie to nam nie ufają. I narazie my też nie możemy ufać im.- Odpowiedział Paweł.

-No weź. Jestem pewien że te wszystkie dziewczyny nie są groźne- powiedział Mikołaj z uśmiechem. Po tych słowach wszyscy na niego spojrzeli wzrokiem ''Serio?''.

Bartek zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Zegar wiszący na drugim końcu sali wskazywał 12;29. Za minutę miał skończyć się czas na dojście do sali. Potem spojrzał na innych ludzi stojących w sali. Wszyscy ze sobą rozmawiali lub się kłócili.

Chłopak ogarneło daja vu. Wydawało mu się że skąndś znał ich.

I nagle w sali zaczął rozbrzmiewać dźwięk podobny do starego budzika. Wszyscy zakryli uszy. Dźwięk był paraliżujący. Jeszcze trochę, a wszystkim pękły by bębenki uszne.

Dźwięk dzwonka trwał minutę. Po tym jak się skończył wszyscy popatrzyli na siebie.

Nagle jakiś chłopak krzyknął

-Co to kur*a było?!

-Nie ma takiego słownictwa w mojej szkole. -Powiedział nieznajomy głos, który dobiegał z końca sali.

-Kto to powiedział?! - krzyknął Mikołaj.

I nagle na końcu sali wysunęła się scena. Wszyscy patrzeli na nią z zdziwieniem.

Nie minęła chwila, a na scenę wskoczyła dziwna postać.

Był to zabawkowy niedźwiedź. Co dziwne był przedzielony na pół. Lewą część miał białą, a także przyjazną twarz. Za to z prawej strony nie wyglądała na dość przyjazną. Była cała czarna, a oko układało się w czerwony piorun. Dodatkowo miał duży złowieszczy uśmiech. Wyglądał tak jakby stworzyło go dwóch różnych ludzi.

-To chyba kur*a jakiś żart- Powiedział Paweł.

-Nie, niestety nie zgadłeś- powiedziała maskotka.- Nazywam się Monokuma!

-Moduł głosu?- pomyślał Bartek.- Czego ludzie nie wymyślą żeby kogoś zdziwić.

Monokuma dalej kontynuował swoją "przemowę".

-Zostaliście wybrani do gry o zabijanie- w tym momencie nastał szum w sali.- Ale zanim wam wytłumaczę o co chodzi, dostaniecie mały prezent.

Po tych słowach do sali zaczął być wtłaczany gaz usypiający.

Bartek był przerażony. Zaśnięcie w jakieś szkole drugi raz, było okropnym pomysłem.

Jakaś dziewczyna podbiegła do drzwi. Zaczęła szarpać za klamkę, ale na próżno.

Niektórzy zaczęli wstrzymywać oddech, ale to także nic nie dawało.

Gaz zaczął działać. Bartek zaczął robić się śpiący. Chłopak upadł na ziemie.

Danganronpa Fingers of fearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz