Hongbin to płatny zabójca, który ma jedną zasadę: nie zabija niewinnych. Nim zdecyduje się wykonać zlecenie, obserwuje ofiarę i dokładnie sprawdza jej przeszłość. To samo robi z tajemniczą Jiah, której zabójstwo zleca jedna z największych na świecie...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Jaejin siedział na piasku i uważnie wpatrywał się w przywiązanego do drzewa mutanta, który odstraszał samym wyglądem. Niepokojące słowa Jiah wciąż pałętały się po jego głowie, przez co nie potrafił przestać o nich myśleć. Zastanawiał się, czy ojciec Hongbina faktycznie byłby zdolny do uwięzienia i wykorzystywania swojego syna. Doskonale pamiętał, że pani Kim była w kolejnej ciąży. Wyglądała wówczas na strapioną, a gdy oznajmiła wszystkim, że dziecko urodziło się martwe, wydawała się w ogóle nieprzejęta tym faktem. Jej mąż odebrał poród jednej z nocy i podobno zakopał zwłoki dziecka. Grób chłopca ostatecznie zarósł w taki sposób, że trudno było go odnaleźć. Mieszkańcy nie potrafili zrozumieć tej obojętności, ale też nikt nie zamierzał się tym zbytnio interesować.
Państwo Kim byli uważani za wspaniałych ludzi. Ich dzieciom nigdy niczego nie brakowało, choć nie żyli w luksusach. Na wyspie było to po prostu niemożliwe.
Hongbinowi jednak każdy zazdrościł ojca. Pan Kim jako jeden z nielicznych często bawił się z dziećmi w różne gry i uwielbiał opowiadać bajki podczas zorganizowanych ognisk. Myśl, że podczas tego wszystkiego w piwnicy mógł znajdować się zniewolony chłopiec, nie potrafiła przekonać Jaejina, choć czuł wątpliwości.
Nikt nigdy nie ujrzał ciała martwego chłopca. Nikt nie miał nawet pojęcia o tym, że poród się odbył. Dopiero nad ranem wszyscy ujrzeli nagrobek wśród lasu i dostrzegli smutek wymalowany na twarzy Hoseoka – ojca Hongbina.
– Nad czym tak rozmyślasz? – słysząc głos brata, uniósł na niego wzrok, po czym ponownie skupił go na nieruchomym ciele.
– Zastanawiam się, czy to, co powiedziała Jiah, może być prawdą – wyznał szczerze. Nie miał w zwyczaju zbywać Tana, ponieważ doskonale się rozumieli. Łączyła ich prawdziwa braterska więź i nawet jeśli czasem się posprzeczali, jeden za drugim bez wątpienia wskoczyłby w ogień. – Pani Kim była w ciąży, pamiętasz?
– Urodziła martwe dziecko. Jiah musiała albo coś podkoloryzować, albo pomieszało jej się w głowie – odparł pewnie Tan i usiadł obok brata.
– Nikt nie widział ciała niemowlęcia – upierał się Jaejin, nie potrafiąc oderwać wzroku od ciała mutanta. – Nie rozumiem, dlaczego Hongbin tak nagle zabił tego potwora, skoro widział, że Jiah panowała nad sytuacją. Gdy powiedziała mu o tym, co widziała, wściekł się i kazał jej ze sobą nie zadzierać. Przecież on nigdy się tak do niej nie zwracał! – Spojrzał na brata szeroko rozwartymi oczami. – Wydawało mi się, że coś do niej czuje, a on nagle zaczął traktować ją jak wroga. Nie potrafię tego zrozumieć.
– Hongbin myśli, że Himchan nie żyje, a to oznacza, że sam zaczyna się gubić między tym, co jest prawdą, a kłamstwem. Chyba że nie poinformował nas o śmierci brata, a w to nie wierzę. – Tan wzruszył ramionami. – Pan Kim był dobrym człowiekiem. Jestem pewien, że nigdy nie zrobiłby czegoś swojemu dziecku. On nie był w stanie zamordować nawet zwierzęcia! – Zaśmiał się. – Pani Kim musiała zajmować się przyrządzaniem jedzenia, nie pamiętasz?