Nie wiedziałem co się dzieje. Nikt nie wiedział. W przeciągu zaledwie dwóch dni, nieznana nam choroba zaczęła rozprzestrzeniać się wśród członków naszego stada.
Jedyne objawy, jakie jak narazie poznaliśmy to, że czują się osłabieni, niekiedy nawet niekontrolują swoich wilków. Pierwsza osoba zemdlała na moich oczach, wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to coś poważnego i że dotyczy reszty watachy.
Siedziałem w domu jednego z pierwszych u którego pojawiły się objawy. Leżał w łóżku, z gorączką pojękując z bólu. Trzymałem na jego czole ręcznik namoczony chłodną wodą, gdy omega mężczyzny tuliła swoją córkę stojąc w rogu pomieszczenia.
- Nie wiemy czy to zaraźliwe, ale lepiej, abyś zabrała stąd dziecko - powiedziałem cicho wpatrując się wciąż w chorego mężczyznę. Nie rozumiałem tego. Nie wiedziałem też co mogę zrobić aby mu ulżyć. Lekarze z naszej watachy starali się pomóc reszcie, oszacować ilu jest chorych i mam nadzieje, znaleźć rozwiązanie. Jednak nie było ich wystarczająco wielu. Kobieta wzięła głęboki oddech, starając się chociaż sprawiać wrażenie opanowanej przed kilkuletnią, przerażoną dziewczyną - Poczekam tu z nim na lekarza - dodałem uśmiechając się słabo.
Opuściły dom, gdy ja starałem się chociaż trochę zbić gorączkę mężczyzny. Niedługo potem usłyszałem kroki, spodziewając się zobaczyć za sobą jednego z medyków.
- Zasnął, ale.. - urwałem spoglądając na Nialla - Hej - wyszeptałem zaciskając wargi, czując jak pęka mi serce na widok jego podkrążonych oczu i tego jak zmęczony był. Starał się to wszystko opanować, ale trudno było zapanować nad czymś o czym nie miało się pojęcia - Coś nowego?
Blondyn pokręcił tylko głową. Zacisnąłem wargi mierząc go ostatni raz wzrokiem i wróciłem do chorego mężczyzny przekręcając ręcznik na drugą stronę, gdzie był odrobine chłodniejszy. Alfa poruszyła się rozchylając powieki, a ja zobaczyłem jego przekrwione gałki.
- Luno.. - wychrypiał zamykając znów oczy jakby utrzymanie ich otwartych, sprawiało mu ból. Sięgnąłem do jego dłoni, ściskając ją.
- Zayn - usłyszałem jakby ostrzeżenie w głosie mojego mężczyzny. Zignorowałem je. Według niego i wielu innych jako luna stada nie powinienem się zbliżać do chorych ze względu na moje znaczenie dla stada. Nigdy nie pytałem Nialla co by się stało, gdyby luna odeszła, ale nie wydaje mi się, by mógł związać sie z kimś nowym. A musieliśmy stworzyć nową alfę stada. Jednak nie potrafiłem tak po prostu się od tego wszystkiego odsunąć. Byłem luną stada, miałem być wsparciem dla wszystkich a nie mogę im pomóc unikając ich.
- Poczekam z nim na lekarza, mógłbyś proszę sprawdzić, czy z resztą rodzin chorych wszystko jest okay? - spytałem chcąc odwrócić jego uwagę.
- Już to zrobiłem. Moja matka przygotowała im obiad, wszyscy zbiorą się u niej.
- Czy ja powinienem był to zrobić? - zmarszczyłem brwi - Ugościć ich? Zrobić obiad i zająć dzieci by nie martwiły się o swoich ojców?
- I tak robisz dużo Zee - powiedział cicho - Proszę wróć do-
- Chcę z nim zaczekać Niall - zerknąłem przez ramie na mojego mężczyznę - Pozwól mi. Nic mi się nie stanie.
- Nie wiemy tego - sapnął, zaciskając dłonie w pięści. Wpatrywał się we mnie. Wiem, że się martwił, że to wszystko go przytłaczało i że musiał być silny dla całego stada. I może powinienem odpuścić, pójść z nim i nie narażać siebie i swojego ciała w którym miało sie narodzić nowe życie, ale nie potrafiłem. Musiałem być jak on. Być silnym i wspierać innych - Jeżeli to jest zaraźliwe..
- Jedynymi chorymi są alfy, na ten moment żadna beta czy omega nie miała podobnych objawów. Raczej ty powinieneś wyjść i się nie narażać.
Wpatrywał się we mnie przez moment, aż pokręcił głową robiąc krok w moją stronę.
- Wróć zaraz jak pojawi się lekarz - powiedział nie ukrywając prośby w głosie. Kiwnąłem głową uśmiechając się słabo.
- Kocham cię Niall - odparłem, zanim wyszedł.
- Ja ciebie też Zayn.
Zostałem sam w pomieszczeniu, trzymając wciąż dłoń chorego mężczyzny. Czekałem długo na pojawienie się Medyka, jednak nic nie powiedziałem wiedząc ile chorych ma na głowie.
- Czy jest coś w czym mogę pomóc? Ciężko Pan pracuje, miał Pan czas zjeść coś dziś? - spytałem wstając od łóżka zarażonej alfy.
- Nie luno, dziękuje - odparła beta spoglądając na mnie - Jedyne o co bym prosił to byś wrócił do domu i wypoczął, wiem ile spędziłeś dziś czasu z chorymi i naprawdę doceniam to ja i oni.
- W porządku - wyszeptałem - W razie czego proszę bez wahania do nas przyjść - poprosiłem na pożegnanie. Decydując się na posłuchanie rady lekarza i nie zachodziłem już do żadnego z domów wiedząc, że lekarze i reszta stada zajęli się rodzinami chorych.
Wszedłem do domu, kierując się na piętro marząc wyłącznie o położeniu się i przytuleniu do mojej alfy. Przystanąłem w korytarzu, słysząc głośny kaszel. Bardzo powoli wszedłem do sypialni, by zobaczyć Nialla opierającego się jedną ręką o ścianę, a drugą zakrywającego usta. Mimo słabego światła, wyłącznie jednej nocnej lampki, dokładnie widziałem krew przeciekającą przez jego palce i przerażone spojrzenie błękitnych oczu, gdy mnie zauważył.
CZYTASZ
Moon of my Life • Ziall ✔️
FanfictionI wtedy zamknął mnie w swoich ramionach, wiedziałem, że będzie dobrze. Niall jest alfą stada, poszukującą swojej omegi i jednocześnie luny. Poznaje uroczego Zayna (przynajmniej takiego go właśnie widzi), a pomiędzy nimi od razu rodzi się uczucie. P...