Z tak ścisłym wypowiedzeniem planu rano, reszta poniedziałku wcale nie działa tak jak przewidziano. Louis jest zakopany robotą, odkąd to krótki tydzień przed Nowym Rokiem, co oznacza, że ledwo ma czas na to, by odetchnąć, a co dopiero martwić się dziwną odpowiedzą Harry'ego dzisiejszego poranka. Odpowiada głównie na ponaglające e-maile, udaje, że ma wszystko pod kontrolą i pije więcej kawy niż się powinno. Wychodzi wieczorem, by zobaczyć że miasto jest przykryte śniegiem, kiedy idzie po ich kolację, a potem do mieszkania Harry'ego. Po drodze dzwoni do bruneta, a ten stwierdza, że potrzebuje jeszcze tylko chwili, problemy z rezerwacją na sesję, która wyszła w ostatniej chwili.
Mieszkanie Harry'ego nie spłonęło podczas ich nieobecności, więc Louis pozwala sobie użyć zapasowego klucza, kiedy próbuje nie pozwolić swoim myślom na wrócenie do poranka. Znowu. W mieszkaniu jest jak w zamrażalniku, więc włącza grzejniki, a potem sprząta bałagan, który Harry zostawił pakując się na ich wyjazd. Próbuje poczekać aż Harry się tu dostanie przed zjedzeniem kolacji, ale mija pół godziny i chociaż jest zakochany to nie jest superczłowiekiem i zdecydowanie jest głodny po całym dniu.
Je swojego burgera na kanapie, kiedy ogląda wiadomości, śnieg za oknem pada coraz bardziej, a niebo robi się coraz ciemniejsze. Kończy chowając kolację Harry'ego w lodówce, ponieważ nic nie napisał po kolejnych trzydziestu minutach i odmawia zjedzenia jego frytek, ponieważ jest dobrym chłopakiem.
W końcu zaczyna przysypiać pod jednym z ciepłych koców Harry'ego, a potem jego telefon wibruje na stoliczku do kawy z PIEPRZONĄ wiadomością od Harry'ego i uśmiecha się. Daje mu jakieś dwadzieścia minut, a potem rozgrzewa piekarnik oraz wykłada kolację na papier do pieczenia, aby to podgrzać, ale bez rozmaczania. Wiele się nauczył w college'u, ale odgrzewanie fast foodów, było najbardziej przydatne.
Słyszy otwieranie drzwi, kiedy wyjmuje papier do pieczenia z piekarnika, szybko zerkając czy nic się nie przypaliło. Rozkłada to na talerzu, kiedy słyszy jak Harry ściąga swój płaszcz i buty w progu.
- Cześć kochanie - woła Harry, jego głos jest powolny.
- Cześć - odpowiada Louis. - Jeśli usiądziesz na kanapie to podam ci kolację jak profesjonalny kelner. - Uśmiecha się sam do siebie, kiedy zamyka piekarnik, a potem podskakuje, gdy dochodzi do niego, że Harry stoi w kuchni, ignorując rozkaz pójścia na kanapę. - Przestraszyłeś mnie - mówi z ręką na sercu.
Harry wygląda tak jak zostawił go rano z tym, że jego loki są oklapnięte, a jego policzki zaróżowione od śniegu na zewnątrz. - Nie chciałem iść na kanapę - mówi. - Chciałem cię pocałować.
Louis nie wie czy powinien uznać to za romantycznie czy za przeproszenie za to jak rzeczy potoczyły się rano, ale zawsze cieszy się z pocałunków Harry'ego, nawet z zimną, wykończoną wersją przed nim. Louis wślizguje swoje dłonie na ramiona Harry'ego, a potem na jego nadgarstki, kiedy go całuje, w końcu łącząc razem ich palce. - Idź, kanapa - mówi z dwoma więcej buziakami, powoli odpychając Harry'ego.
Brunet kręci głową. - Nie, właściwie to muszę się wydostać z tych jeansów. - Rozpina je dokładnie tutaj i kręci biodrami, póki nie stoi w bokserkach. - Jeansy po świętach powinny być nielegalne.
- Jesteś niedorzeczny.
- Pewnie tak - ponownie szybko całuje Louisa, kradnie frytkę z talerza, który został wyłożony przez Louisa, a potem kieruje się do swojej szafy zapewne po parę spodni.
Louis wykorzystuje swoją wcześniejszą sugestię i kładzie jedzenie Harry'ego na stoliku do kawy oraz opada na kanapę. Kuli się pod kocem, pod którym leżał wcześniej, ciepło wydaje się uciec tylko troszeczkę pod jego nieobecność. Harry dołącza do niego po chwili w wełnianych spodniach od piżamy, które zawsze sprawiają, że się poci w środku nocy i w bluzie z kapturem zaciągniętym na głowę.
CZYTASZ
Wild Love: Never Slows Down (tłumaczenie pl)
Fanfic- Może powinniśmy mieć jedno miejsce - mówi. - Po prostu zamieszkać razem. - Na głos to wydaje się być cięższe, po raz pierwszy, którykolwiek z nich o tym wspomniał. Harry wciąż jest do niego plecami, puszczona woda jest jedynym odgłosem. Louis chce...