O dziwo rano nie mają kaca i świętują to powolnym, śpiącym seksem. Nie spieszą się, a pod kołdrą jest ciepło, ich usta są popękane oraz suche od zbyt dużej ilości wina, ale jakimś cudem tak jest lepiej. Harry trzyma dłonie Louisa, ściskając je co chwilę, całując go cicho na co szatyn odpowiada jękami. Nie robią tego często, nie z ich zajętymi rozkładami dnia i szybkimi porankami. To jest dobre, ogień powoli zaczyna się tworzyć w podbrzuszu Louisa.
Po tym Harry leży na Louisie i przysypia, jego palce rysują kształty na bicepsie szatyna. Zbyt długo unikają słonia stojącego w rogu i Louis chce to powiedzieć, tak bardzo chce żeby przeprowadzili rozmowę, która jest nieunikniona, ale nic nie nadchodzi. Nie chce rujnować tego delikatnego momentu, niczym igła przebijająca balon.
- Jesteś podekscytowany dzisiejszym wieczorem? - Pyta Harry, jego głos odbija się od jego klatki piersiowej.
- Tak - mówi Louis. Przebiega swoimi palcami po włosach Harry'ego, pociągając za nie, a potem wypuszczając luźne loki. - Podekscytowany rozpoczęciem roku z tobą.
Harry unosi swoją głowę, uśmiech gra w kącikach jego ust. - To było beznadziejne.
- Naprawdę?
Harry śmieje się. - Bardzo beznadziejne. - Przebiega swoimi palcami po biodrze Louisa. Ten dotyk jest niczym niebo.
- Powinienem to cofnąć? - Pyta Louis po chwili, kiedy przypomina sobie, że rozmawiali. - Powiedzieć, że się tego boję?
Harry zaczyna uciskać swoim kciukiem miejsce pod żebrami Louisa sprawiając, że ten piszczy i wyrywa się przytrzymując nadgarstki bruneta. Zmieniają swoją pozycję na łóżku, wybuchając śmiechem, kiedy obydwoje próbują być na górze. W końcu udaje się to Louisowi, trzyma razem nadgarstki Harry'ego, a ten obejmuje go nogami.
- Mam cię - szepcze, całując linię włosów Harry'ego i czując jak ten uśmiecha się przy jego obojczykach.
- Nie mogę uwierzyć, że poznaliśmy się aż 5 lat temu - mówi Harry, kiedy ponownie mogą oddychać.
- Pięć lat odkąd byłeś tylko słodkim chłopcem stojącym przed barem nieodpowiednio ubranym do pogody.
Harry uśmiecha się, kiedy spotyka wzrok Louisa. - Pięć lat odkąd myślałem, że powiesz mi żebym spierdalał, ale ty zgodziłeś się dzielić taksówkę.
Louis śmieje się głośno z zaskoczenia, tak jest, kiedy Harry powie coś co kiedyś o nim myślał, a on nie zdawał sobie z tego pojęcia. - Czy wyglądam jakbym miał ci powiedzieć żebyś spierdalał?
Harry kiwa głową i przesuwa swoimi suchymi ustami po szczęce Louisa. - Och, tak. Wyglądałeś jakbyś miał plan, kiedy wychodziłeś z baru. Ubrany stosownie do pogody, perfekcyjne włosy, idealna szczęka. Kiedy spojrzałeś na mnie, byłem przekonany, że wybuchniesz śmiechem prosto w moją twarz.
Louis unosi brwi. - Przysięgam, że bym tego nie zrobił.
- Cóż, wiem to - mówi Harry. - Zobacz gdzie jesteśmy teraz. Właśnie miałeś srogi wyraz twarzy, a właściwie to chyba chciałeś taki uzyskać. To dobra rzecz - dodaje, kiedy Louis otwiera swoje usta, by coś powiedzieć.
- Właśnie chciałem powiedzieć, że widziałem wystarczająco Top Model, by wiedzieć, że srogość jest super.
Harry śmieje się i jest to subtelny chichot, który zamienia się w całkowity śmiech i wydaje się być jednym z ulubionych dźwięków Louisa. Wydostaje się z uścisku Louisa, ponieważ śmieje się tak mocno, a potem staje się cicho co sprawia, że Louis jest średnio świadomy, kiedy wpatruje się w cichym podziwie. - Srogość jest super - w końcu mówi, jego klatka piersiowa porusza się w górę i w dół. - Boże, kocham cię.
CZYTASZ
Wild Love: Never Slows Down (tłumaczenie pl)
Fanfiction- Może powinniśmy mieć jedno miejsce - mówi. - Po prostu zamieszkać razem. - Na głos to wydaje się być cięższe, po raz pierwszy, którykolwiek z nich o tym wspomniał. Harry wciąż jest do niego plecami, puszczona woda jest jedynym odgłosem. Louis chce...