[ POSŁOWIE ]

895 115 9
                                    


     Halo, halo, próba mikrofonu. Raz, dwa, trzy. Czy słychać mnie dobrze?

Mam nadzieję, bo chciałabym trochę sobie pogadać.

Czyli co? Skończyliśmy przygodę z Crescendo. Kiedy to minęło... Drugie interaktywne au. Pierwsze skończyło się już cztery miesiące temu, prawie równo. Dlaczego mam wrażenie, jakby to było wczoraj?

Przyznam szczerze, decyzja o napisaniu tego au była dość spontaniczna. To znaczy – sam koncept chodził już za mną od jakiegoś czasu. Zwłaszcza ci, którzy rozmawiali ze mną o ulubionych filmach czy zawędrowali kiedyś między moje playlisty na spotify wiedzą, że mam słabość do lat osiemdziesiątych. Tutaj... to był w sumie tylko taki mały smaczek, ale pewnie jeszcze kiedyś pójdziemy full retro – albo nawet wcześniej (oglądaliście Velvet Goldmine? Oczami wyobraźni całkiem widzę Taehyunga jako gwiazdę glam rocka, kto wie). Wspominałam już gdzieś, że tym, co jeszcze pchnęło mnie w tę stronę, był koncept grupki przyjaciół wspólnie rozwiązujących zagadkę i demaskujących sprawcę – takie trochę Scooby Doo, ale mniej dla dzieci. Pod wpływem Waszych wyborów się to z lekka rozjechało i nie mogliście w pełni zobaczyć naszych detektywów w akcji, jednego nawet udało się Wam zabić, ale o to właściwie chodziło w tej historii – tworzyliśmy ją wszyscy razem.

Ostatecznym bodźcem, który skłonił mnie do zrealizowania tego au w święta była... w sumie mała rzecz. Idąc na przystanek popatrzyłam któregoś dnia na swój pack z Jisungiem i jakoś tak przypomniał mi się ten, który miałam w grudniu. Pomyślałam sobie, To byłoby zabawne, gdybym pisała tamtego ausa teraz i siedzielibyście jak na szpilkach, odświeżając co chwila profil, a z ikonki patrzyłby się na was Sungie i to na dodatek wszystko w pastelach. To tak by się kłóciło z dopiskiem horror au w nazwie...

Guess what, I did it.

I szczerze? To było przerażające. Naprawdę przerażające.

Przyjęliście Evanescence i mnie samą tak ciepło, że byłam wręcz chora ze strachu, że na tym koniec. Że nie dam rady już sprostać Waszym oczekiwaniom. Co było trochę bez sensu, bo przecież to przede wszystkim ja powinnam być zadowolona z tego, co piszę, prawda? Ale dostałam od Was poprzednio tyle wsparcia, że czułam mus dania z siebie wszystkiego, nawet jeśli miało mnie to wykończyć. Głupia jestem pod tym względem, chyba zawsze będę.

Główny problem polegał na tym, że większość z Was oczekiwała Evanescence vol. 2, a ja... nie miałam i nadal nie mam zamiaru czegoś takiego zrobić. Nie lubię się powtarzać. Wolę próbować nowych rzeczy. Starałam się z Crescendo odejść tak daleko, jak tylko to możliwe, przemycając tylko gdzie niegdzie smaczki dla stałych czytelników, które jednak nie miały większego znaczenia dla fabuły. Chciałam, żeby Crescendo było swoją własną rzeczą. Czymś... świeżym.

Teraz znałam już mechanizm trochę lepiej i starałam się dać Wam więcej swobody. Po poprzednim au wiele osób było rozczarowanych tym, że udało się wszystkich uratować i chociaż w najmniejszym stopniu nie żałuję tego, jak skończyła się tamta historia, tym razem postawiłam na Waszą samodzielność. To w sumie zabawne, bo mogło skończyć się na tak wiele różnych sposobów. Bawiłam się tym konceptem, konceptem rozwiązywania zagadki krok po kroku i szukania poszlak. Często dawałam Wam wybory, w których nie było innej opcji jak stracić którąś wskazówkę. Chociaż rozwiązanie nadal byłoby takie samo, można było dojść do niego na wiele różnych sposobów, ratując, tracąc i łącząc bohaterów w pary naprawdę różnie. Czy ścieżka, którą podążyliśmy, była tą najciekawszą? Dla mnie niekoniecznie, bo trochę liczyłam na to wykopywanie zwłok, ale myślę, że właśnie to uczyniło tę historię tak wyjątkową. Evanescence w dużej mierze potoczyło się tak, jak chciałam, bo szukaliście u mnie wskazówek, a ja faktycznie je dawałam. Teraz nabrałam wody w usta, co częściowo było pułapką, bo tutaj ścieżki rozgałęziały się znacznie już po pierwszym wyborze i każda decyzja miała jakiś wpływ na tor zdarzeń.

Można było poprowadzić ją na tak wiele sposobów. Ale lubię Wasz sposób. Właśnie dlatego, że jest Wasz. I trochę mój. Nasz wspólny.

Mam nadzieję, że uda nam się stworzyć razem jeszcze inne historie. Żadna nie będzie przypominać poprzedniej, bo to... nie byłoby w moim stylu. Będę się uczyć, poprawiać, mylić i wciąż próbować nowych rzeczy, żeby przynosić Wam dobre opowieści. Opowieści, które w jakiś sposób Was poruszą i – mam nadzieję – na dłużej zostaną w Waszej pamięci.

Gdy na jakiś czas rzuciłam pisanie... nie było u mnie najlepiej. Nie wiem, w jaki sposób się to łączy i co mogłam zrobić, by temu zapobiec, nie wiem. Ale jestem szczęśliwsza, gdy mogę się z Wami dzielić tym, co tworzę. I tworzyć ogólnie. To takie ekscytujące, kreować nowe rzeczywistości. Z każdym dniem coraz łatwiej przypominam sobie, czemu tyle lat temu tak to pokochałam. Prawdopodobnie nigdy nie będę w tym tak dobra, jakbym tego chciała. Jednak porażka nigdy nie powinna powstrzymywać nas przed próbowaniem. I jedno wiem. Najbardziej żywa jestem, kiedy piszę. Bo jeśli się stąd zabiorę, nikt nigdy nie opowie za mnie moich historii. A ja je wszystkie jednak kocham.

Dziękuję, że pokładacie we mnie zaufanie i trwacie przy mnie. Tyle radości sprawiło mi rozpoznawanie części z Was pod kolejnym hashtagiem. Wiem, że tam, dokąd zmierzam, nie każdy z Was będzie mógł i chciał mi towarzyszyć, ale takie już jest życie. Tak długo, jak potrafię znaleźć pasję do tego, co robię... będzie dobrze. I będę coraz lepsza. Dla Was. Dla siebie. Mam nadzieję.

I will always try my best, because my efforts will never betray me.

Trzymajcie się ciepło. Widzimy się niedługo!

Wasza Kenobi. 

crescendo | bts auWhere stories live. Discover now