Rozdział 2 Skrucha

60 5 0
                                    

Dziewczyny odbywały swoje codzienne ćwiczenia. Nic nawet odejście chłopaków nie mogło ich przerwać. Każdego dnia musiały biegać na mordowni, uprawiać ćwiczenia siłowe i wytrzymałościowe oraz mieć lekcje na tematy poświęcone cechu wiedźmińskiego. Reszta zależała od dnia i cyklu menstruacyjnego.

Dziwne, żeby już 12-letnie dziecko przeżywało miesiączkę, ale życie nie jest lekkie. Na szczęście jak razie tylko jedna z czterech posiadała umiejętność do wydawania potomstwa. Wtedy grafik był trochę dla niej lżejszy.

Shizo przeprowadzał naukę na grzebieniu, wahadle, ogólnie szermierki. Bernaud natomiast lekcję z teorii, lecz teraz przy zwiększonej liczbie nauczycieli każda małolata mogła mieć swojego mentora. Bieganie, szermierka i bijatyki były zajęciami grupowym, reszta treningów nie musiała być z innymi dziećmi. Pod wieczór każdy z wiedźminów robił sprawozdanie i umieszczał je w dzienniku.

-Nie przyszła na biegi.-poskarżył się Gaweł

-Dlaczego?-zapytał Szaska

-Pewnie z tego samego powodu, dlaczego nie przyszła na wahadło.-bąknął Bohdan

-Nie pojawiła się również na obiedzie.-dodał Ziemek

-Coś jest nie tak.-podsumował Shizo

-Co nie tak?! To proste jak włosie konia! Gówniarze nie chcę się ćwiczyć!-krzyknął Bohdan

-Włosie konia może się czasem poskręcać, a przez to powstaje kołtun, Bodziu.-wyperswadował Bernaud

Wiedźmini przez chwilę milczeli, siedząc obok siebie i naprzeciw przy stole. Mieli czas, by coś zjeść i pokonwersować. Baron wziął kolejną łyżkę zupy, bracia patrzyli na niego, wyczekując jakiegoś odzewu. Zamiast tego wziął następną i zaczął z niej siorbać.

-Więc co proponujesz, mistrzu?-zaproponował Bodziu

Baron wychlipał cały swój posiłek.

- Rozporządźcie bijatykę lub walkę na miecze, wasz wybór. Ja pójdę po Nieomylkę, potem do was dołączymy.

Wstali. Baron umył naczynie i skierował się do pokoju Lei. Elfka została pasowana na Panną Nieomylną nie z tej przyczyny, że zawsze miała rację. Tylko dlatego że zadawała dużo natrętnych, czasem zaskakujących pytań. Jak na przykład:

"-Czemu niebo jest niebieskie?

- Dlaczego nie można przekładać miecza z jednej ręki na drugą?-

Po co górą płaszcz ze śniegu na czubku skoro nic nie czują, nawet zimna?

- Co nam burczy w brzuchu?"

Była ona takim świeżym natchnieniem ciekawości. Nie przeszkadzało to Bernaudowi. Wręcz przeciwnie lubił mieć z nią lekcję, bo zawsze potrafiła urozmaicić swoją dociekliwością zajęcia. W porównaniu do niektórych, którzy przysypiali na wykładach. Nadanie jej przezwiska nastąpiło zupełnie niespodziewanie, kiedy trenowała na grzebieniu z Shizem. Przewróciła się, lądując tuż przed jego stopami. Właśnie wtedy zadała jedno z śmieszniejszych pytań.

-Wiesz, że nie da się myślami wyłączyć grawitacji?

-Naprawdę, a to dlaczego?

Pogromca Umarłych | WiedźminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz