Rozdział 3 Szok

54 4 2
                                    

Lea leżała na łóżku i dotykała sinego czoła. Po kilku minutach jej oczy przyzwyczaiły się do światła słonecznego. Usiadła na oparciu, cały świat zawirował. Położyła się z bólu. Po chwili usłyszała dźwięk otwierania klamki. W jej głowie brzmiał jak głośny warkot.

- Hej, jak się czujesz?- zapytała Marysia

- Kiepsko. Co...się tam działo na dole?

- Nie pamiętasz?

- Średnio.

Dziewczynka podeszła do drzwi. Wychyliła się i porozglądała po korytarzu potem cicho zamknęła i przysunęła sobie stołek. Lea patrzyła na nią ze zdziwieniem.

- No więc... Kiedy tam siedzieliśmy pod tym biurkiem ty od tak się poderwałaś i zaczęłaś iść w stronę Osiłka. Ja cię błagam, żebyś wróciła, a ty nic. Nadal szłaś. Potem on cię zauważył i wziął pałkę do ręki. Ja zdążyłam krzyknąć do ciebie potem uciekłam. Słyszałam zza pleców jak padasz na ziemię, jak potem on próbuje mnie dogonić-spuściła wzrok- Przepraszam, że z tobą nie zostałam, ale tak strasznie się bałam.-łzy popłynęły jej po policzkach

- Wiedział, że to ty?

- Chyba nie. Oby nie. Choć dzisiaj miałyśmy większy dystans do przebiegnięcia...

- Zaraz to biegałyście już na mordowni? Która godzina?!

- Dochodzi pierwsza. Ej czekaj!

Lea szukała na klęczkach swoich ubrań. Marysia zagrodziła jej drogę.

-Powiedzieli nam, że nie możemy do ciebie przychodzić i że masz zostać w pokoju przez cały dzień.

- Calutki?! Co ja tu będę robić?

- Nie wiem. Lepiej, żebyś została. O i mogłabyś nie mówić nikomu, że byłam tam z tobą?

- Mhm. Jeżeli ty nie powiesz nic reszcie.-patrzyła jak dziewczynka wychodzi

- Stoi.-zatrzymała się przy drzwiach i odwróciła-Dziękuję Leoś.

·

Jeszcze jedna. Jest! Dobra...powolutku.

Lea kładła następną kartę na powstały domek. Konstrukcja lekko zadrżała, lecz nadal utrzymywała się w pozycji. Wzięła ostatnią-miała być zwieńczeniem całej budowli, kropką nad "i" jak to mówią zamiast tego przyczyniła się do upadku. Elfka obejrzała się po pokoju nad kolejnym zajęciem.

Kulki już były, karty też yhh... Ile można czytać te same książki?

Wrzasnęła z irytacji, wyjrzała przez okno. Z niego rozpościerał się las mieszany, niektóre sosny wywyższały się ponad naznaczoną przez resztę drzew "linie" koron z liści. Horyzont zasłaniał łańcuch górski.

Tam to musi być walka o przetrwanie, każde z nich biję się o promyk słońca. Ciekawe jak to jest dobijać do dziesiątego metra, mieć co najmniej czterdzieści lat, ale ciągle stać w miejscu? Dość, ja nie zamierzam ciągle stać w miejscu.

Wyjęła czekany spod łóżka wraz ze długą, grubą liną. Obwiązała linę wokół pasa i do dwóch obuchów. Zapakowała do kieszeni szklane kulki i notatnik z ołówkiem.

Pogromca Umarłych | WiedźminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz