1. Znaleźć matkę.

8K 195 17
                                    


- Skąd znasz Prestowskiego? - zapytał policjant, siadając na krześle naprzeciwko mnie.

- Poznaliśmy się w butiku, w którym pracowałam, pare lat temu. On był w związku z moją już byłą przyjaciółką.

- Wiedziałaś o jego ciemnych biznesach? O tym, że prowadził nielegalny handel bronią i narkotykami?

- Gdybym wiedziała, to bym się z nim nie zadawała. - odparłam obojętnie.

- A mi się wydaje, że wiedziałaś...

- Nie wiedziałam. Artur to dobry człowiek, miły, sympatyczny, spokojny, nigdy nie przypuszczałabym, że wpakuje się w jakieś bagno...

- To już nie jest bagno, twój przyjaciel jest gangsterem. Mamy wiele niezbytych dowodów, dzięki którym dostanie sporą odsiadkę, a jeśli nie chcesz do niego dołączyć za współpracę, to powiedz wszystko co wiesz.

- Ale ja naprawdę nic nie wiem, Artur nie jest żadnym gangsterem. Znamy się tyle lat, ma firmę, ma córeczkę, on nie stawiałby tego wszystkiego na jedną kartę... - powiedziałam niemal płacząc. Tak bardzo się bałam, że go zamknął, że ja pójdę do więzienia razem z nim, ale postanowiłam, że będę nas chronić i nie pisnę ani słówka.

- Mamy świadka...

- Wie Pan ilu ludzi chce mu zaszkodzić? Artur ma dobrze prosperujący biznes, ma śliczną dziewczynę i córkę, żyje jak król, ma wielu znajomych, ale są ludzie, którzy nie mogą tego znieść. Nie wiem kto jest waszym świadkiem, nie wiem kto go nie lubi, ale to na pewno pomówienia...

Z komisariatu wyszłam po czterech godzinach. Artur został zatrzymany, zwinięty z domu o czwartej nad ranem. Nie wiem kto doniósł policji o jego interesach, ale wiedziałam, że jeśli pójdzie do więzienia, to Klaudia nie da sobie rady. Dwa miesiące temu urodziła Sońkę, ledwo doszła do siebie, a już zwaliły się na nią problemy. Było mi jej szkoda, nie lubiłam jej, ale postanowiłam pomóc.
Zaraz po przesłuchaniu pojechałam do domu Artura, gdzie oboje mieszkali, weszłam do środka i usiadłam na kanapie obok niej. Tym razem też siedziała zapłakana, jak zwykle:

- Ja nie wiedziałam, że on... - wydukała przez łzy.

- Ja też nie, ale nie możesz się teraz załamywać, trzeba się zająć Sonią... - powiedziałam, podchodząc do wózka, w którym spało dziecko.

Sonia była piękna, całkowicie podobna do mamy, po Arturze nie odziedziczyła kompletnie niczego. Miała śliczne blond włoski i duże niebieskie oczy, które do złudzenia przypominały oczy Klaudii. Trochę im zazdrościłam tego, że tworzą rodzinę, ja w końcu nikogo nie miałam, a powoli zaczynałam myśleć jak dojrzała kobieta, której zegar biologiczny, zaczynał tykać. Zdałam sobie sprawę, że posiadanie dziecka jest czymś cudownym, sama chciałam je wtedy mieć.
Postanowiłam pomóc jej choć trochę i zostać na noc. Mogłabym wstać do Sonii i dać jej odpocząć, przespać chociaż jedną noc, bo bez pomocy, nie dałaby sobie rady.
Ogarnęłam na szybko syf w domu, zrobiłam kolację i uspałam dziecko, a Klaudia wzięła prysznic i poszła spać.
To był pierwszy raz kiedy nosiłam na rękach Sonię. Bałam się, że mogłam jej coś zrobić, była taka malutka i delikatna, ale po czasie przywykłam.

Z samego rana obudził mnie płacz małej. Myślałam, że Klaudia do niej wstanie, jednak mimo upływajacego czasu, płacz nie cichł. Podniosłam się pół śpiąca i poszłam do ich sypialni. Łóżko było puste, jakby nikt w nim nie leżał, a dziecko wiło się w łóżeczku. Spanikowałam, nie miałam pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Z jednej strony trzeba zająć się dzieckiem, z drugiej szukać Klaudii, totalny chaos. Po chwili wzięłam się w garść i poleciałam na dół, by przygotować mleko, nie miałam pojęcia jak je zrobić więc kilka długich sekund przeznaczyłam na szybkie zapoznanie się ze sposobem przygotowania.
Gdy nakarmiłam małą i orientacyjnie przewinęłam, bo nie miałam pojęcia jak to się robi, wyszłam z sypialni i przeszukałam cały dom w poszukiwaniu zaginionej matki. Nigdzie jej nie było, dlatego zbombardowałam jej telefon połączeniami i SMS-ami, których nie odbierała. Jak powinnam była się zachować? Artur siedział w więzieniu, Klaudia zniknęła, z jednej strony praca, do której musiałam jechać, z drugiej dziecko. Konieczny był telefon do ojca, on chyba jeszcze pamiętał jak zajmować się takimi dziećmi:

T H E  R E B E L Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz