7. Razem

3.2K 162 19
                                    


- Och... - westchnął Artur, otwierając drzwi. - Myślałem, że na śmierć się obraziłaś.

Weszłam spokojnie do środka:

- Na śmierć nie, ale jednak. Nie powinieneś go atakować.

- A ty spać nie możesz? Dopiero dziewiąta.

Podszedł do blatu i podał kanapki, które zapewne miał zjeść sam. Wprosiłam mu się na śniadanie.

- Wracam od Reda. Zmodyfikował spotkania i zaprosił mnie do swojego domu. - chwyciłam kromkę chleba. - Zrób mi kawę.

- Spałaś u niego? - podniósł się i podszedł do szafki, by wstawić wodę. - Mówiłem, że puszczą wam emocje...

- Nie spałam z nim, tylko u niego. Cały wieczór spędziliśmy w basenie, jedliśmy owoce i piliśmy szampana. - uśmiechnęłam się.

- Ciekawe czy innym też proponuje pool party z owocami i szampanem.

- Gdybym coś do niego czuła, byłabym zazdrosna, a jak widać, nie jestem. Nawet jeśli innym proponuje to samo co mi, to jednak jest coś, czego innym nie dał. - zaśmiałam się, obciągając bluzkę przy szyi w dół tak, by przez chwilę popatrzył na kolię.

- Co to jest? - poderwał się, zerkając na naszyjnik. - Skąd to... Dał ci?

- Taa, nie chciałam przyjąć, ale nalegał. Piękna, co? - pogładziłam delikatne diamenty.

- Pff... - wsadził ręce w kieszenie i spojrzał przez okno. - Mógłbym ci kupić cztery takie, a nawet ładniejsze.

- To dlaczego nie kupiłeś? - uniosłam brwi do góry z lekkim, ironicznym uśmiechem.

- Nie ma problemu.... - chwycił telefon i wybrał numer do Baku.

- Ej, ale ja żartowałam. Po co mi tyle kolii?

- To co mam ci dać? Pierścionek?

- Nie, nic nie chcę. Po prostu denerwuje mnie, że chcesz wyjść na lepszego od Reda. Redo daje mi kolię, ty też dasz mi kolię. Zaakceptuj to, że się spotykamy. Jeszcze tylko miesiąc, może półtora. - wzięłam łyk kawy, a Artur podszedł do blatu kuchennego i jednym ruchem zrzucił wszystko na podłogę. Toster, noże, doniczki z ziołami, wszystko wylądowało na podłodze.

- A ty tylko chodzisz i pieprzysz o tym Redo! Redo to, Redo tamto!

- Uspokój się. - powiedziałam wstając z krzesła i zbierając porozrzucane rzeczy. - Oszalałeś? Zaraz nas pozabijasz.

- No i zajebiście. Jeszcze żebyś ze mną chciała tak spędzać czas...

- Wiesz co? Ty to jednak jesteś hipokryta. Spędzałam z tobą każdą minutę, zanim oczywiście zacząłeś ruchać wszystko, co trafiło na twoją drogę. Doceniasz to dopiero teraz? Kiedy już po wszystkim? - rzuciłam doniczkę do zlewu. - Zostawiłeś mnie po śmierci matki, tylko dlatego, że nie dałam rady się pozbierać, związełeś się z Klaudią, dałeś się wrobić dzieciaka i masz do mnie pretensję, że spotykam się z facetem, że spłacam dług za wyciągnięcie cię z paki, serio?

- Wyjdź stąd... - wyszeptał odwrócony w stronę okna.

- Wyjdę i nie zamierzam wracać. - wzięłam do ręki torebkę i wyszłam.

Artur był kompletnym hipokrytą, nie miałam zamiaru wchodzić z nim w jakąkolwiek dyskusję. Sam mnie zdradzał, a teraz dostawał piany, gdy widział mnie z innym. Cała ta sytuacja była chora i wiedziałam, że on nie odpuści. Bałam się o Redo, o to, że Artur zechce coś mu zrobić i to wszystko przeze mnie. Od razu do niego pojechałam, i choć złamałam zasady, bo nie byliśmy umówieni, to musiałam go uprzedzić:

T H E  R E B E L Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz