6. Redo.

3.2K 163 11
                                    

  
   - Żartujesz? Myślałam, że mu strzelę. - usiadłam na krześle.

- No, ale Redo też nie jest tutaj bez winy.

- Ale nie musiał go prowokować. Gdyby nie zaczął tej swojej bzdurnej gadki, to do niczego by nie doszło.

- Wydaje mi się, że Redo też jest o ciebie zazdrosny. - odparł Arek. - Wiesz, tu spotykasz się z nim, rozmawiacie, jesteście blisko, a z drugiej strony gdzieś tam jest Artur i facet chyba nawet o ciebie walczy.

- Redo jest dojrzałym, mądrym facetem. On nie bawiłby się w taką dziecinadę, poza tym spotyka się też z innymi, na tych samych zasadach co ze mną.

- To, że spotyka się z innymi, nie znaczy, że nie może się, w tobie zakochać. Miłość jest przewrotna. - dodał.

- Między nami nic się nie dzieje. On zachowuje się normalnie, ja zachowuję się normalnie i jest okej.

- Jeśli bójkę dwóch zazdrosnych samców pod sklepem nazywasz "Okej", to gratuluję.

Westchnęłam głośno:

- Co mam zrobić?

- Cóż, zapewne ani jeden, ani drugi nie powie ci co o tym myśli. Będą się lać, aż w końcu jeden zabije drugiego i na tym się skończy. Proponuję porozmawiać z Arturem, a potem z Redo.

- A co jeśli Redo naprawdę nic do mnie nie czuje i tylko się ośmieszę?

- Przynajmniej będziesz wiedziała na czym stoisz, a spotkania z Redo i tak się kiedyś skończą. Niewykluczone, że już więcej się nie spotkacie.

Rady Arka były mądre, aczkolwiek nieprzemyślane. Gdybym zapytała Reda co o tym myśli, to wyszłabym na zwykłą desperatkę, która na siłę próbuje wywołać w nim jakieś uczucia. Nie zaliczyłam żadnej wpadki, a pytania o to czy coś do mnie czuje, przy tylu innych kobietach, byłyby zwykłym strzałem w kolano.

  Dzień wcześniej wyszłam z Arturem do sklepu. Mieliśmy zrobić zakupy do bazy, gdy zupełnie przypadkiem trafiliśmy na Reda. Artur, jak to Artur, nie potrafił utrzymać języka za zębami więc zaczął paplać o tym, jakim to kurwiarzem jest Redo. Próbowałam go uspokoić, ale na nic się zdała moja ustna produkcja, aż w końcu obaj zaczęli się do siebie rzucać. W zasadzie nie wiedziałam co mam zrobić, dlatego odpychałam Artura od wściekłego Reda i sytuacja się nie uspokoiła, dopóki do akcji nie wkroczyli koledzy Reda. Odepchali Presto i przypomnieli mu o umowie dotyczącej przekazania Mokotowa. Żadnych burd i strzelanin.
Po wszystkim, gdy już emocje opadły, ze sklepu wyszła młoda blondynka, która była zapewne kolejną koleżanką do spotkań z wyżej wymienionym. Stanęła obok niego i przypatrywała się całej sytuacji, która zgromadziła całkiem sporą widownię. Nie wiedziała co się dzieje, nie wiedziała kim jesteśmy i o co poszło więc poprosiła Reda, by wracali.
Nie poszliśmy na zakupy. Byłam tak wściekła na Artura, że wróciłam do domu i od razu zadzwoniłam do Reda:

- Nie rozmawiajmy o tym przez telefon, spotkajmy się u mnie. - odparł pewnie.

- U ciebie? - zdziwiłam się. Redo przecież kiedyś wspomniał, że chciałby unikać spotkań w domach.

- U mnie, tylko weź strój kąpielowy. Posiedzimy trochę w basenie.

Podał mi dokładny adres i poprosił żebym przyjechała pod wieczór. Zdziwiłam się, że jednak zmienił zdanie co do miejsca spotkań. Przez cały czas utrzymywał, że woli zostać anonimowy, nie chciał, by w razie jakiejś afery, nachodzono go w domu. Swoją drogą, Redo bardzo szanował swoją prywatność. Na samym początku, gdy ustalał zasady, powiedział wprost, że nie chce pisania SMS- ów czy dzwonienia w nocy, nie chce też zmiany godzin wizyt, przekładania ich, nie chciał spotkań w domu i najważniejsze, nie było mowy o miłości. Dlaczego więc zaprosił mnie do swojego domu?

T H E  R E B E L Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz