Rozdział 1

345 24 0
                                    

Colin 

Ten tydzień był najciekawszym tygodniem od pięciu lat. Codziennie

wyciągałem T.J'a do jakiegoś baru, albo restauracji. Nie dlatego, że miałem

ochotę się rozerwać, a dlatego, że chciałem wygrać zakład. Kurwa, nie jest

łatwo. Podsuwałem mu chyba ze 4 panienki, ale żadna nie zdziałała nic, czego

oczekiwałem od nich.

Pierwsza była Beth. Nie będę ukrywał, że odstąpienie jej kumplowi nie

zabolało moich jaj. Na sam jej widok czułem, że moje spodnie są za ciasne.

Była tak seksowna, że przed „przekazaniem” jej T.J'owi miałem ochotę

pochylić ją nad barem i przelecieć przy wszystkich.

Później była Marcy, a może Darcy? Wiem tylko, że miała najlepsze cycki jakie

widziałem do tej pory. Jej chirurg plastyczny musiał zgarniać kupę szmalu.

Przy kolejnych straciłem już rachubę, ale wyrywałem dla niego najlepsze laski

w lokalach, w których byliśmy, ale za każdym pieprzonym razem kończyło się

tak samo. T. stawił im drinka i w delikatny sposób je spławiał. Próbowałem z

każdym rodzajem kobiet, od ubranych w stylu „ chodź za róg, a obciągnę ci na

stojąco”, po te świętoszkowate, które fitów nie widziały chyba nawet na

zdjęciach i nic.

Dziś wynająłem specjalnie dla niego dziwkę. Nie taką prosto z ulicy.

Ekskluzywną panią do towarzystwa. Kosztowało mnie to trochę upokorzenia,

bo nigdy nie musiałem chodzić do burdeli, ani nie musiałem nikomu płacić z

sex, ale mam nadzieję, że nie będę musiał żałować tego całego cyrku.

Wychodzę z siłowni i marzę tylko o szybkim prysznicu i szklaneczce

napoju bogów. Za dużo spotkań jak na jeden dzień. Muszę powiedzieć Meggi,

żeby umawiała maksymalnie 3 spotkania na dzień. Meggi jest moją sekretarką i

wyprzedzę pytania – Nie, nie przeleciałem jej. Ma 60 lat i jest dla mnie prawie

jak matka. Zawsze, kiedy o niej myślę mam same ciepłe wspomnienia. Z

zamyślenia wyrywa mnie dzwonek telefonu. Wrzucam torbę do bagażnika

samochodu i odbieram.

- Ty zwiędły kutasie! Dziwka? Serio? - Zdecydowanie T.J nie jest

zachwycony.

- Powiedz, że wykorzystałeś mój miły gest i ci chociaż zrobiła loda, bo

nie kosztowała mało. - odpowiadam z uśmiechem, wyobrażając sobie

wkurwienie na jego twarzy.

- Nie stary, weszła, zrzuciła ciuszki i od razu wpakowała się do sypialni. -

Chyba zacznę korzystać z usług takich „Dam”, przynajmniej robią to, czego się

od nich oczekuje.

- No to już chociaż jakiś postęp, bo chyba żadnej kobiety nie zapraszasz

do swojej jaskini miłości? - rzucam ze śmiechem.

- Postęp, postęp... Postęp to zrobiła szanowna Pani Venus, kiedy

zobaczyła, że nie jestem sam i cofnęła się tak szybko, jak tam weszła.

- Venus? Czyli był trójkącik? Wiesz, że to się też liczy i przegrałeś

zakład? - siadam za kierownicą i unoszę rękę w górę w geście wygranej.

- Nie, nie było trójkąta i nie przerywaj mi jak baba tylko słuchaj.

Zaciągnęła mnie do kuchni i oznajmiła, że będę musiał jej dopłacić, bo ona nie

robi takich rzeczy, ale przez to, że mam ładne mieszkanie może nagiąć nieco

swoje zasady. Jezu, człowieku, ile ja się musiałem namęczyć, żeby to z nią

wyprostować. Nie była zbyt szczęśliwa. - mówi T.J z jękiem.

- Chcesz mi powiedzieć pacanie, że wywaliłem tysiąc dolców na darmo? -

No teraz to ja nie jestem zbyt szczęśliwy. Co z nim nie tak? Wybrałem mu

najlepszą laskę w tym interesie, a on co? Nie skorzystał?

- Nie na darmo. Skoro już jej zapłaciłeś za godzinę to wykorzystałem ten

czas. Poczęstowałem ją winem, porozmawialiśmy. Wiesz? Nigdy bym nie

pomyślał, że panienki zarabiające w burdelach mogą mieć taką ciekawą

osobowość. - Słyszę ironię w jego głosie.

- Jaja sobie ze mnie robisz?! Skoro nie chciałeś jej stuknąć, po co ją

zatrzymałeś w mieszkaniu? - Kocham go jak brata, ale nie rozumiem go w

ogóle.

- Stary, to nie moja kasa poszła na zapłacenie jej, więc potraktowałem ją

raczej jak akwizytora. - odpowiada zanosząc się śmiechem.

- Akwizytor, który na progu się rozbiera? Chyba przeprowadzę się do

innej dzielnicy, bo w mojej akwizytorzy się nie pojawiają. - Kurwa! Kurwa!

Kurwa! Znów nie wyszło.

– Nie mój problem. - słyszę, że T.J do kogoś szepcze. - Col, muszę teraz

wytłumaczyć Dave'owi co robiła ta laska w moim mieszkaniu, bo jest

cholernie zazdrosny. Do jutra w biurze.

Już mam ochotę się rozłączyć, odpalić silnik i jechać w końcu do domu, kiedy

T.J dodaje:

- Aha, Tik tak Skarbie, czas leci. Przygotowałeś już smarowanie? -

rozłącza się z głośnym śmiechem.

Kurwa, co mnie podkusiło, żeby wymyślić taki głupi zakład?

ZakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz