Chapter Four. {Anger in sadness}

12 3 0
                                    

Fourteen of July.

-

"Well I've lost it all, I'm just a silouhette
A lifeless face that you'll soon forget"

Daughter "Youth"

-

Yoongi wyszedł ze sklepu na ciepłe, wieczorne powietrze. Lekki powiew wiatru rozrzucał jego włosy na wszystkie strony. Wziął głęboki oddech, wkładając ręce do kieszeni.

- Dobranoc.

Min podskoczył w miejscu, kiedy usłyszał męski głos za sobą. Odwrócił się gwałtownie. Na murku przy wejściu siedział po turecku dobrze znany mu chłopak z butelką mleka bananowego w sweterkowych łapkach.

- Już po drugiej rano. Nie powinieneś spać? - zapytał młodszego nastolatka.

- Po drugiej rano wolę jeść ramen z paczki w sklepie całodobowym - odparł, gryząc nerwowo słomkę - A ty?

- Ja też - uśmiechnął się na myśl, że to tak naprawdę ich pierwsza rozmowa. - Czemu jeszcze nie wszedłeś?

- Juhyun mnie denerwuje, kiedy tak nie udolnie próbuje ze mną flirtować - Kook przechylił picie w stronę niebieskowłosego, oferując mu łyka, na co ten pokręcił głową. - Nie martw się, nie naplułem.

- Wolałbym znać cię odrobinę lepiej zanim będziemy dzielili się bakteriami.

Koreańczyk pokiwał głową w zrozumieniu.

- No nic. Robię się głodny. Do zobaczenia! - podniósł się na nogi i zasalutował mu, po czym zniknął w środku, zostawiając osiemnastolatka na pastwę samotności.

-

Yoongi westchnął. Joy wcisnęła się na taboret obok niego, kładąc swoje delikatne rączki na klawiszach pianina. Min obserwował jak próbuje coś zagrać, choć wychodziło jej to mniej płynnie niż jemu. Zostawił ją z nieudolnymi próbami i podszedł do okna z zamiarem zapalenia papierosa.

- Czym się teraz stresujesz?

- Nie mam pojęcia.

- Jak będziesz tak często palił, znów się uzależnisz.

- To pomaga mi myśleć - odparł, zaciągając się.

- W jaki sposób?

- Wyobraź sobie, że z każdym wdechem, kiedy szary dym napełnia płuca, wszystkie myśli kumulują się w jedną, poplątaną kulkę. A teraz wydech. Wypuszczasz powietrze, a z nim swoje problemy. I tak w kółko, póki nie oczyścisz umysłu.

- M-m... Poetyckie.

- Sama spróbuj.

Dziewczyna podeszła do niego, sceptycznie wzięła używkę między palce i zaciągnęła się, krztusząc przy tym niemiłosiernie, na co z ust Mina wydostał się uroczy śmiech.

- Okropieństwo. Zabieraj to.

- Masz złe podejście. Nie myśl o tym jak o narkotyku czy czymkolwiek innym. Pomyśl o tym jak o odskoczni - odparł, zatapiając się w spalanym tytoniu.

- Myślę o tym jak o wytwórni raka - osiemnastolatek wywrócił oczami na jej komentarz. - Kiedy się tak zmieniłeś, co? Za dawnych czasów tak jak ja twierdziłeś, że palenie jest złe.

- Nie zmieniłem się. Bardziej dojrzałem...? Od tamtej pory minęły cztery lata i dużo się działo. Na Jeju miałem zupełnie nowe życie. Dostałem białą kartę bez ciebie czy Jimina.

Paper Planes | m.yg × p.jm |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz