Rozdział 2 (Maxim)

3.8K 350 127
                                    

— Ximenes! — wołał mnie głos, którego szczerze nienawidziłem. — Ximenes!

Chciałem biec i uciekać, ale nie mogłem. Przerażony poruszałem się w miejscu, nie mogąc postawić choćby najmniejszego kroku do przodu.

Ona zbliżała się do mnie, śmierdząca tanim przetrawionym alkoholem i równie budżetowymi papierosami, trzymając jeden z nich w ręku. Dym unosił się gęstą chmurą w powietrze, a ona, choć nie poruszała stopami, sunęła prosto na mnie jak zjawa.

Moje dorosłe ciało znów zamieniło się w dziecko.

Chciałem się cofnąć.

Nie mogłem.

Chciałem krzyczeć.

Moje usta były ściśnięte, jakby połączono je jakimś węzłem.

— Nie mam popielniczki, Ximenesie — powiedziała. Uśmiechnęła się, odsłaniając przy tym swoje zniszczone zęby. — Chodź tutaj.

Znowu poczułem ból i charakterystyczny zapach, towarzyszący stopionej skórze.

Obudziłem się przerażony i zlany potem w sypialni, która była szczelnie wypełniona ciemnością, nierozświetloną przez choćby najmniejsze źródło blasku. Mój żołądek skręcał się boleśnie, więc szybko zerwałem się na równe nogi i w ostatniej chwili padłem na kolana przed kiblem, zwracając wszystko, co zjadłem tamtego wieczoru. Torsje targały moim ciałem, a łzy zapełniły moje oczy, sprawiając, że cały świat zamienił się w jedną wielką rozmytą plamę.

Było mi żal jedynie szkliwa nazębnego.

— O kurwa — wychrypiałem, w końcu podnosząc się z kolan na równe nogi.

Spuściłem wodę, a później zacząłem płukać usta, ciągle czując w nich nieprzyjemny posmak okropnych wspomnień. Koszmary zawsze wracały wtedy, kiedy w moim życiu działo się coś, co wyzwalało we mnie silne emocje.

Eva była dla mnie jak bodziec, który prowokował do czucia czegokolwiek. Do bycia kimś więcej, niż tylko pustą skorupą człowieka, próbującą udawać kogoś miłego i godnego zaufania. Ona zawsze wyrywała ze mnie coś prawdziwego, choćby jeden mały skrawek za każdym razem. I była piękna.

Szedłem w dół po schodach i ciągle rozmyślałem o wszystkim, co się stało.

Starałem się trzymać najgorszą część mnie na wodzy, ale nie wytrzymałem, gdy dała upust swoim emocjom.

Nie pytaj już o nic więcej. Po prostu to rób. Pragnę cię, Maxim.

Jej słowa ciągle dudniły w mojej głowie. Przeżyliśmy cholernie niesamowity seks, a na koniec zachowałem się jak kompletny dupek, odwracając się do niej plecami. Prawda była taka, że radziłem sobie bardzo źle z emocjami, a ich nadmiar powodował, że zamykałem się jeszcze bardziej. Nie potrafiłem inaczej, choć próbowałem.

Co ja jej w ogóle zrobiłem?

Coś ty narobił, Moss?

Zaproponowałem jej prysznic, a ta odpowiedziała, że być może weźmie go za chwilę. Gapiłem się na własne odbicie przez kilka dobrych minut, zaszokowany tym, jak całe nasze spotkanie mną wstrząsnęło. Później zszedłem do niej na dół, chcąc jakoś wynagrodzić jej moją złamaną duszę, ale zastałem jedynie pustkę, wypełniającą szczelnie każdy metr mojego skromnego domu.

Evy już dawno nie było.

Zmartwiłem się.

Za oknem było już ciemno, a ona wybiegła roztrzęsiona, więc stanowiła łatwy cel, dla każdego, kto przyczepiłby się wieczorem. Ruszyłem szybko w stronę drzwi, chcąc ją zawołać, a po drodze nadepnąłem na coś, co boleśnie wbiło się w moją gołą piętę.

Spirala naszych kłamstw [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz