Rozdział 3 (Eva)

3.7K 298 98
                                    

— I jak tam twój Romeo? — zapytała kpiąco Ava, zerkając na mnie z ciekawością zza drewnianej ścianki, która rozdzielała nasze biurka w pracy. — Niech zgadnę! Zabrał cię na spotkanie grupy perwersyjnych księgowych ,,Klapsik", której siedziba znajduje się w bibliotece miejskiej? — Kontynuowała, nakręcając samą siebie. — A potem pewnie rozdali wam członkowskie zniżki na basen.

Fuknęłam w jej stronę i złapałam garść podłużnych świstków papieru z niszczarki ukrytej pod biurkiem, a potem rzuciłam w jej stronę. Strzępki wirowały w powietrzu niczym konfetti, a niektóre z nich zatrzymały się w jej włosach.

— Nie jesteś ani trochę zabawna — stwierdziłam chłodno, choć tak naprawdę chciało mi się śmiać.

Szczególnie mocno ubawiła mnie nazwa domniemanej grupy, ale nie miałam zamiaru oddać jej tej radości. Dookoła nas rozchodziły się dźwięki bezustannie dzwoniących telefonów i rozmów, a ja naprędce poprawiłam swój zestaw słuchawkowy, ze znużeniem gapiąc się w ekran.

Zrobiłam jedyną słuszną rzecz, jaka przyszła mi do głowy. Włączyłam sobie przerwę i zdarłam słuchawki zamaszystym gestem, niezamierzenie przekrzywiając sobie okulary na nosie. Poprawiłam je, a potem ruszyłam praktycznie biegiem w stronę korytarza i schodów przeciwpożarowych, pragnąc odrobiny ciszy i spokoju. Kiedy w końcu zostałam sama, z ulgą usiadłam na zimnych płytkach i zamyśliłam się, podciągając machinalnym gestem marszczone rękawy mojej marynarki.

Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Maxim, trzymając pod pachą krzyżówki i długopis wetknięty między strony. Miał na sobie swoje zwykłe służbowe ubranie, czyli eleganckie spodnie i jednokolorową koszulę, wetkniętą do spodni. Uśmiechał się lekko, choć z dozą niepewności, co od razu wyczułam. Nie było w nim już tamtej swobody, a zamiast tego pojawiła się ta charakterystyczna nuta pożądania, jakiej nie było wcześniej.

Pieprzyliśmy się, zdawał się krzyczeć jego wzrok, choć jednocześnie jego usta unosiły się w serdecznym uśmiechu. Jego oczy miały piękny i bardzo głęboki odcień, a włosy tamtego dnia były wyjątkowo proste. Cóż, jego fryzura idealnie nadawała się do odczytywania wilgotności powietrza.

— Evo — powiedział, patrząc mi w oczy.

— Maximie — zawtórowałam mu.

Pokonał dzielącą nas odległość i opadł obok mnie na schodku, a potem położył przyniesione przez siebie krzyżówki gdzieś obok.

— Zobaczyłem, że wychodzisz i od razu poszedłem za tobą. Mam nadzieję, że nie jesteś zła, ale nie mogłem się powstrzymać.

Uśmiechnęłam się do niego, czując, jak moje serce zadrżało z radości.

— Cieszę się.

Wtedy chyba nie wytrzymał i wziął moją twarz w obie swoje dłonie, po czym zaczął kciukami pieścić delikatną skórę. Potarł nosem mój nos, a później w końcu złączył nasze wargi, kusząco liżąc językiem złączenie moich ust.

Napierałam na niego i nie mogłam powstrzymać się przed ułożeniem dłoni na jego klatce piersiowej. Mruknął gardłowo, a potem przyciągnął mnie bliżej, tak, że usiadłam na nim okrakiem. Nasze języki splatały się w namiętnym tańcu, który nagle przerwałam, gdy ścisnął oba moje pośladki.

— Au! — jęknęłam, odsuwając się od jego dłoni.

Nadal trzymałam dłonie płasko położone na jego koszuli, ale najwyraźniej mu to nie przeszkadzało. W tamtej chwili.

— Przepraszam — szepnął, uśmiechając się.

Zetknęliśmy się czołami i na chwilę zamknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem.

Spirala naszych kłamstw [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz