Prolog

10.2K 309 9
                                    

Siedziałam przy biurku i stukałam palcami o drewniany blat. Od kiedy Czarna Mewa przeprowadziła atak na bazę wojskową i z powodzeniem obrabowała ją, w naszych szeregach panowała bardzo napięta atmosfera i chaos.

Nie było w tym nic dziwnego. Kłopoty wisiały w powietrzu.

Nagle ktoś położył na moim stoliku kartkę i przysunął ją w moim kierunku. Zanim jednak podniosłam głowę, aby dokładnie przyjrzeć się postaci, ta już wyszła. Spojrzałam na kartkę pochłaniając wzrokiem odręczne, staranne pismo.

Damski za dziesięć minut

Zgięłam karteczkę w pół i rozglądając się, wstałam z miejsca. Była tylko jedna osoba, która lubiła takie podchody. Była to moja przyjaciółka Ann... A jej wiadomość oznaczała, że czas się kończył. Poprawiłam swoją spódnicę i ruszyłam w wyznaczone miejsce. Moje nogi drżały, a ręce pociły się jak nigdy przedtem. Przejrzałam się w szybie tablicy ogłoszeń i wpatrzyłam się w swoją zmęczoną twarz i jasne włosy, upewniając się, czy wyglądały dobrze. W końcu weszłam do toalety, a tam zastałam moją ciemnowłosą koleżankę, która równie jak ja była zdenerwowana. O czym świadczyło nie tylko przechadzanie się po ciasnym pomieszczeniu, ale też notoryczne i nerwowe ocieranie rąk o granatową spódnicę.


- I co? - zapytała cicho, jakby z nutką nadziei. 

Wiedziałam czego oczekiwała, ale... To było takie niesprawiedliwe. Zdecydowano, że musiała to być jedna z nas. Dlaczego? Bo nie mieliśmy mężów, dzieci... rodziny... Po prostu nasza strata nikogo by nie zabolała, a... Ta misja z całą pewnością groziła śmiercią. Najpewniej w męczarniach. 

Kiedy inni zawiedli... postanowili wybrać wyglądającą najlepiej agentkę, aby się dostała do siedziby Czarnych Mew, chociażby w roli prostytutki. Wszystko po to, aby jak najszybciej zlokalizować głowicę i na nowo przywrócić bezpieczeństwo na świecie. I oto stałyśmy przed wyborem... który wcale nie był łatwy. A Ann, jeszcze bardziej niż ja, nie chciała tego zadania.

- Zrobię to. - powiedziałam po chwili ciszy, ściskając swoją rękę i próbując się nie rozpłakać. 

To oznaczało wyrzeknięcie się swojego dotychczasowego życia i sprowadzenie się do roli przynęty.

Kobieta odetchnęła z ulgą, a z jej oczu poleciały łzy radości. Uściskała mnie, choć wcale nie chciałam uścisków. Wiedziałam, że najpewniej umrę, gdy tylko przekroczę próg klubu, w którym od czasu do czasu zjawiali się ci gangsterzy. Że będę musiała robić rzeczy, których nie będę chciała robić. Niestety... Nie mieliśmy na nich nic, aby zamknąć ich na dłużej niż 48 godzin. Ann bała się dużo bardziej niż ja. Poza tym miałam lepsze wyniki, więc przypuszczałam, że zostałabym wybrana do tej misji. Dlatego też postanowiłam sama się poświęcić.


Nawet już nie pamiętałam co mi mówiła, choć chyba po prostu mi dziękowała, a zaraz potem siedziałam przed główną szefową.


- Kiro. Prezydent jest... - zaczęła, ale zaraz jej przerwałam:


- Możemy przejść do sedna - mruknęłam, patrząc na swoją odznakę i pistolet leżący na blacie jej biurka. 

Zaczynała się nowa ścieżka w moim życiu. Kobieta poprawiła swoje brązowe włosy i zdjęła okulary, wlepiając wzrok w swoje splecione ręce.
To było jak składanie ofiary. W rzeczywistości nic to nie zmieniało, a ktoś ginął... W męczarniach. W takiej chwili słowa otuchy, brzmiały koszmarnie sztucznie.


- Jeśli się dostaniesz, będziesz musiała zyskać ich zaufanie. Dopóki nie mają kodów, pośpiech nie jest wskazany. Dlatego przez pierwszy miesiąc nie będziesz nam przysyłała żadnych wiadomości, ale informacje będziesz zbierała. Musisz godzić się na wszystko. Nawet jeśli zmusi cię do niegodziwych czynów. Rozumiesz? - zapytała stanowczo, a ja przytaknęłam. - Nie będziemy kontaktować się, ani telefonicznie ani przez internet. To z łatwością wychwycą. Ustalimy miejsce, w którym o ustalonej godzinie zawsze będzie nasz człowiek - powiedziała i wyprostowała się. - Od dziś nie jesteś agentką. Twoja kartoteka zostaje wyczyszczona. W nowej wpiszemy, że pracowałaś jako przedszkolanka, ale porzuciłaś tę pracę ze względu na słabe zarobki. Od teraz agencja ci nie pomoże. Jesteś zdana na siebie. Niech Bóg ma cię w swej opiece. - oznajmiła, ściskając w pięści krzyżyk, który miała zawieszony na szyi. 

Bez okazywania emocji podniosłam się i wyszłam z budynku, zostawiając w tyle wszystko co znałam... co było bezpieczne i czułam się jakbym skazała się na śmierć.

***
Kolejny dzień siedziałam przy barze popijając mojito i spoglądając na lożę, gdzie siedzieli ludzie należący do Czarnej Mewy. Wiedziałam, że może powinnam coś zaimprowizować, ale... Jakoś brakło mi odwagi. Może powinnam udać pijaną... Zatoczyć się i wpaść do ich strefy, albo bezwstydnie udać prostytutkę?

 
Nie miałam pojęcia co mogłabym zrobić, aby choć jeden z ochroniarzy zwrócił na mnie uwagę i wprowadził w ich otoczenie.

Przeczesałam włosy i wypiłam resztę alkoholu ze szklanki, po czym wyszłam na parkiet, aby odrobinę potańczyć. Cały czas kątem oka spoglądałam w kierunku ich loży, ale nic dziwnego, że nawet nie patrzyli na parkiet, gdy właśnie, odgradzano ich parawanami, a do środka weszła jedna z tancerek.

Zrezygnowana podeszłam do baru, aby znów się napić, po czym znów wróciłam na parkiet. W pewnym momencie obok mnie pojawił się jakiś mężczyzna, śmierdzący wódką, który łapał mnie za biodra i przyciągał do siebie, zmuszając, abym to właśnie z nim tańczyła. Był to jakiś gość, który napatoczył się przypadkiem i pewnie liczył, że zaliczy. W pewnym momencie ktoś go ode mnie oderwał, a przede mną pojawił się ciemnowłosy mężczyzna, o równie ciemnych oczach, który położył rękę nieco ponad moimi pośladkami i gwałtownie przyciągnął mnie do siebie. Spojrzałam ostrożnie w bok i zorientowałam się, że loża była niemal kompletnie pusta. Zerknęłam na twarz mężczyzny, który wymuszał ode mnie iście erotyczny taniec na zatłoczonym parkiecie i czułam, że coraz bardziej szumi mi w głowie. 

Wiedziałam, że nie powinnam zajmować się innymi chłopcami, gdy tak naprawdę miałam misję. Chciałam go odepchnąć i jak dotychczas każdego dnia, wymyślić coś lepszego, aby zwrócić na siebie uwagę Czarnej Mewy.

- Postawię ci drinka. - Wyszeptał wprost do mojego ucha. Machnął do barmana, a potem zaczął prowadzić mnie do loży.

Cel został osiągnięty.

Uwieść Gangstera...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz