15

3.7K 183 9
                                    

- Kurwa! Ja jak idę do sklepu to idę po coś. Wchodzę, biorę, płacę, wychodzę. Dlatego nigdy nie zrozumiem kobiet. Chodzą godzinami, czekają na jakąś jebaną promocję, bo może będzie 1% taniej, bo to oszczędność w chuj, w końcu kupują, założą raz, albo wcale, bo w domu okaże się zły kolor i dwa tysiące chuj strzelił.


- Możesz tak nie kląć. - Westchnęłam zirytowana. - Przecież nic nie kupiłam, a ty doskonale wiedziałeś, że wybieram się na zakupy.


- Po podpaski, a nie na wycieczkę po sklepach.


- O co ci chodzi? Mówiłam, że mogę pójść sama - powiedziałam już lekko zdenerwowana.

 
- Zmarnowałaś czas. Nie tylko swój, ale też mój - stwierdził, wyprzedzając jakiegoś gościa, który ośmielał jechać w zabudowanym osiemdziesiąt kilometrów na godzinę.


- Nie pędź tak. A co jeśli, gdzieś będzie stała policja? Zabiorą ci prawko -powiedziałam, starając się nie pokazać, że bałam się, gdy jeździł jak wariat. Nie raz cudem uniknął kolizji, a raczej wypadku, który mógł zakończyć się śmiertelnie.


- Myślisz, że boję się policji? - Zaśmiał się, a wtedy jak na zawołanie, rozległa się syrena policyjna.

 Spojrzałam w lusterko i westchnęłam cicho, przymykając oczy. Evan przeklął pod nosem, ale grzecznie zjechał na pobocze.


- Dzień Dobry. Dokumenty poproszę. - Rozległ się głos funkcjonariusza. Mężczyzna wyjął wszystko i wręczył je kontrolerowi. - Dokąd panu tak pilnie?


- Narzeczona. Nie najlepiej się czuje - powiedział, a ja nie powstrzymałam się i prychnęłam, słysząc te słowa. Policjant nachylił się, mierząc mnie podejrzliwym wzrokiem, gdy ja zorientowałam się, że Evanowi wyskoczyła żyłka na szyi. Był ostro wkurwiony.


- Do szpitala to chyba nie w tę stronę - oznajmił funkcjonariusz, poprawiając swoją granatową czapkę. - Dobrze się pani czuje? - zapytał wciąż obserwujący mnie blondyn.


- Nie zupełnie. - Przybrałam poważną minę. - Poprosiłam narzeczonego... - Te słowa ledwie przeszły mi przez gardło. - Żeby troszkę się pospieszył, ale to fakt. Przesadził z prędkością.

- Przesadził to zbyt delikatne określenie. - Sto dwadzieścia w terenie zabudowanym to zdecydowana PRZESADA. - Zaakcentował ostatnie słowo.


- Wiem. Najmocniej przepraszam. To się więcej nie powtórzy - zapewnił Evan.

- Tego jestem pewien, bo jestem zmuszony zatrzymać pana prawo jazdy - oznajmił spokojnie policjant.


- Słucham? - zapytał jeszcze bardziej wkurwiony Evan. Modliłam się tylko, aby nie miał pistoletu przy sobie, bo inaczej... To mogłoby się skończyć tragicznie.

- Przekroczył pan dozwoloną prędkość o ponad siedemdziesiąt kilometrów na godzinę.

- Nie może pan zrobić wyjątku?

- Przykro mi. Znaki stoją na miejscu, pani nie wygląda na umierającą - Wskazał na mnie. - Napisu ambulans nie widzę, więc nie miał pan prawa jechać tak szybko - powiedział z uśmiechem. - Wypiszę mandat i radzę zadzwonić po lawetę i taksówkę - dokończył, po czym oddalił się.


- Kurwa! - Warknął, uderzając pięścią w kierownicę.


- Ostrzegałam cię. - Mruknęłam z nutką satysfakcji. Wreszcie coś mu się nie upiekło.

- Masz coś jeszcze, kurwa, do powiedzenia!? - zawołał wściekle.

 
Lekko wystraszona wlepiłam wzrok w podłogę.

Uwieść Gangstera...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz