7

4.3K 216 5
                                    

- Tak. Yhym. - Słyszałam jakieś pomruki i powoli wybudzałam się. - Dobrze. Tak... - Pomrugałam kilka razy i przekręciłam się na bok, aby spojrzeć na Evana, który leniwie naciągał spodnie, jednocześnie rozmawiając przez telefon. - Przyjadę. Tak przyjedziemy. - Poprawił się i wywrócił oczami. - Tak. No na razie. Pa - powiedział i rozłączył się wlepiając we mnie wzrok.

- Kto to był i czego chciał? - zapytałam, przeciągając się, na co Evan uśmiechnął się szeroko, więc szybko zrozumiałam o co mu chodziło i się okryłam.

Nie mogłam go przesadnie rozpieszczać i przyzwyczajać, bo mógłby się za szybko znudzić.

- Nie mam pojęcia po co się zakrywasz skoro i tak już nie raz widziałem cię nago - powiedział ze śmiechem. - Moja siostrzenica ma urodziny. Matka zaprasza mnie z moją partnerką na imprezę - oznajmił, oczekując mojej reakcji, ale ja nie wiedziałam co powiedzieć.

- Kiedy? - zapytałam w końcu.

- Dziś. Nie wiem skąd o tobie wiedzą, ale kazali mi z tobą przyjść - rzekł, po czym ruszył w stronę okna. - Jak dowiem się, który palant wygadał to mu jaja urwę - warknął, co natychmiast sprowadziło mnie na ziemię.

Nie wiem dlaczego, ale przez chwilę poczułam się wyróżniona tym, że chciał mnie zabrać do swojej rodziny. Przecież, gdyby nie chciał to coś by wymyślił, albo po prostu stanął na swoim. Czyżby jednak zaczął patrzeć na mnie inaczej? Szybko jednak porzuciłam te myśli. Evan miał mnie za jedną z wielu tymczasowych kobiet i traktował jak przedmiot, a konkretnie seks lalkę. Nie wiedziałam dlaczego w ogóle dopuszczałam myśli, że mógłby myśleć inaczej.

- Załatwię ci jakąś kieckę i pojedziemy kupić prezent dla małej. Może doradzisz mi coś fajnego dla dziewczynki - mruknął z westchnięciem. - A! I jedna ważna kwestia. Rodzina nie ma pojęcia czym się zajmuję. Jeśli przez ciebie się dowiedzą lub dasz im powód do wątpliwości, zapłacisz za to - zagroził i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie kompletnie samą.

***

To dziwne, że nawet nie pomyślałam o tym, że Evan może mieć zwykłą rodzinę. Widząc człowieka tak okrutnego, miałam wrażenie, że nie jest zdolny do miłości, empatii, czy jakichkolwiek ludzkich odruchów.

Jednak widząc jak jego oczy błyszczały, gdy witał się z ukochaną matką; jak jego twarz wyrażała szczery uśmiech, gdy tulił sześcioletnią dziewczynkę do swojego torsu, ogarnęło mnie współczucie względem tych nieświadomych ludzi, a zarazem podziw dla Evana, że potrafił ich tak dobrze oszukiwać.

- Wszystkiego najlepszego, księżniczko. - Uścisnął mocno swoją siostrzenicę, na co zachichotała słodko i odwzajemniła ten gest. - Kira ma dla ciebie prezent - powiedział, wskazując na mnie.

- Wszystkiego najlepszego - mruknęłam z uśmiechem, a następnie wyciągnęłam do dziewczynki rękę z torbą prezentową.

Myślałam, że po prostu ją weźmie i zaraz zacznie przeglądać, ale ona zrobiła coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Podeszła do mnie i przytuliła się. Przez moment stałam jak wryta, aż w końcu pogłaskałam jej brązowe włoski, a ona odstąpiła ode mnie z uśmiechem.

- Dziękuję - wymamrotała, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, po czym wręczyłam jej prezent.

Dziewczynka chwyciła go w obie rączki i pobiegła do salonu, a Evan spojrzał na mnie przyjaźnie i wyciągnął w moją stronę rękę, którą natychmiast chwyciłam. Weszliśmy w głąb budynku, a moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, w którym było już pełno gości.

Poczułam się nieco niezręcznie, gdy każdy zaczął obserwować mnie uważnym wzrokiem.

Chwyciłam się mocniej ręki Evana, abym nie została sama w tej sytuacji. Nawet nie wiedziałabym jak odpowiadać na wszelkie pytania typu: Gdzie się poznaliście? Gdzie była wasza pierwsza randka? Jego obecność jakoś dodawała mi otuchy.

- Fiu fiu fiu? Co to za anioł u boku takiego szatana? - Usłyszałam nagle czyjś głos.

- Nie mam pojęcia kogo nazywasz szatanem. Kira ostatnio jest grzeczna - odpowiedział Evan, do mężczyzny, który bardzo go przypominał.

- Kiro. - Brunet ukłonił się i ucałował moją dłoń. - William. Brat szatana. - Uśmiechnął się do mnie, sugestywnie poruszając brwiami, a ja zachichotałam. Już go lubiłam.

- Miałeś tak do mnie nie mówić, smarku - warknął mój partner, przybierając wrogi wyraz twarzy.

- No już dość chłopcy. Nie wypada tak w gościach. - Wymianę zdań ukrócił jakiś mężczyzna w średnim wieku; zapewne gospodarz domu. - I to jeszcze przy damie - dodał i również ukłonił się, całując moją dłoń.

Zaczynałam się naprawdę zastanawiać, czy to na pewno była rodzina Evana. W nim nie było krzty tak szarmanckiego zachowania.

- Ojcze. To Kira. - Przedstawił mnie Evan, a ja ukłoniłam się nieśmiało, czując się coraz bardziej zakłopotaną.

Choć powtarzałam sobie, że nie mogli wiedzieć jaka była prawda, miałam wrażenie, jakbym miała napisane na czole, że Evan w rzeczywistości nie ma mnie za swoją dziewczynę, a dziwkę, którą nieco faworyzuje.

- Max. - Przedstawił się. - Bardzo miło mi cię poznać, Kiro. Zaraz zostanie podane jedzenie. Siadajcie - oznajmił, a wtedy poczułam, że brunet puścił moją rękę i zaczął gdzieś iść, a z tego względu, że nie chciałam zostać sama, postanowiłam pójść za nim. Choć przeczuwałam, że to nie najlepszy pomysł.


Weszliśmy do kuchni, gdzie chłopak odgarnął włosy z czoła, jakiejś ciemnowłosej dziewczynie, co ukazało jej ogromnego siniaka na policzku.

- On to zrobił, prawda? - zapytał zdenerwowany.

W moment na jego szyi pojawiła się pulsująca żyłka. Dosłownie w sekundę zamienił się w bombę zegarową, gotową wybuchnąć w każdej chwili.

- Evan, proszę... - Próbowała go uspokoić.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Obiecywałaś mi, że od razu będziesz mi zgłaszała jeżeli ten dupek znów postanowi cię tknąć. - Zacisnął dłonie w pięści i nawet nie próbował obniżyć głosu. Krzyczał, nie zważając na to, że wszystko mogli słyszeć w salonie. - Obiecałaś też, że odejdziesz i dasz mi wolną rękę - warknął ostro, głosem przesiąkniętym wyrzutem.

- Evan. Odejdę, tylko nie rób mu krzywdy. Przeprosił mnie - powiedziała błagalnie, po czym chwyciła się jego ręki, jakby wiedziała, co za chwilę zrobi. - Obiecał, że już więcej nie uderzy...

- Rose. Przepraszał już wiele razy. - Strącił jej ręce. - On się nie zmieni - powiedział stanowczo Evan, idąc w kierunku wyjścia. - Ale ja zadbam o to, aby zapłacił za twój ból i już naprawdę nigdy nie mógł podnieść na ciebie ręki.

Uwieść Gangstera...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz