Sinb
- Yah! Sinb! Idziemy na karnawał? - zawołała Sowon wchodząc do naszego pokoju, który dzieliłyśmy z jej młodszą siostrą Yewon. Spojrzałam się na starszą przyjaciółkę z westchnięciem.
- Przecież nie możemy. Nauczyciele nas za to ukarzą.
- Oj no weź! Raz na jakiś czas musisz wyluzować! - zaśmiała się Yewon wychodząc z łazienki. Zmierzyłam ją wzrokiem, a Sowon wskazała na nią palcem.
- Ty też idziesz!
- Huuuh!?
- Ja odpadam. - powiedziałam stanowczo
- Nie. Idziesz! - ugh, ale ta starucha sie uparła
- Daj mi jeden rozsądny powód.
Sowon zamyśliła się chwilę.
- Dam ci mój komputer na stałe.
Ja i Yewon spojrzałyśmy się na nią zaskoczone.
- Co?
- No dam ci mój komputer na stałe.
- To nie jest powód tylko przekupstwo - stwierdziłam z przekąsem.
- Zwał jak zwał. Idziesz?
Nie dała mi odpowiedzieć i pociągnęła mnie i Yewon w kierunku wyjścia.
- Gdzie jest ten karnawał? - spytała Yewon po tym jak Sowon ją puściła, mnie niestety wciąż ciągnęła siłą.
- Na jachcie! - zawołała zadowolona. Ja i Yewon sapnęłyśmy z niezadowoleniem.
- Czekaj, Sowon! - wyrwałam się - Daj mi chociaż wziąść torebkę czy coś...
- A po kiego diabła ci? - spytała Yewon, posłałam jej mordercze spojrzenie
- Ano właśnie. Nie potrzebne ci! I nie mów ze nie masz dowodu tożsamości, zawsze nosisz w kieszeni spodni - Sowon wskazała na portfel w tylnej kieszeni moich spodni. Prychnęłam przewracając oczami. Za dobrze mnie zna.
Po jakimś czasie byłyśmy na jachcie, stałam przy poręczy i patrzyłam na ocean z drinkiem w dłoni. Sowon i Yewon gdzieś polazły, nie mam pojęcia gdzie i mnie zostawiły samą. Wychyliłam drinka do samego końca i poczułam mocne pchnięcie, o mało co nie wyleciałam za burtę.
- Sinb! - Sowon i Yewon dobiegły do mnie zdyszane.
- Co się dzieje!? - krzyknęłam przez ten chaotyczny tłum, który panicznie gdzieś uciekał.
- Sztorm! Próbują zawrócić na ląd ale fale nie pozwalają, wszystkich zwołują na dolny podkład! Musimy iść! - odpowiedziała Sowon głośno. Ruszyłyśmy w tym samym momencie ale jedna z lin pękła i leciała na nas, opadłyśmy na ziemię, lina strzeliła nad nami. Podparłam się ale burta pękła pod moim ciężarem i wpadłam do wody co jest tragedią dla kogoś kto nie umie pływać.
- Sinb! Sowon! - usłyszałam jak Yewon woła nas z rozpaczą w głosie, kątem oka zobaczyłam jak coś walnęło w nią i sama razem z tym czymś wpadła do wody, w tym samym momencie w miejscu gdzie stała Yewon powietrze przeszyła jedna z zerwanych lin. Potem dwie postacie wyskoczyły i jedna dopłynęła do mnie a druga do Yewon. Ciemnowłosa dziewczyna chwyciła mnie za materiał mojej koszuli i pokierowała mną tak, że siedziałam na jej plecach a ona odpływała od jachtu.
- Co robisz!? - wrzasnęłam - Trzeba wrócić na jacht!
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko dopłynęła do czegoś co niebezpiecznie miotało się na falach. To była specjalna łódź na wypadek ewakuacji.
Chwyciła się łodzi a ja pisnęłam na widok bladej ręki łapiącej moją towarzyszkę. Ktoś wciągnął nas na łódź, opadłam wykończona na plecach. Zobaczyłam Sowon i jakąś obcą dziewczynę niemal tak wysoką jak Sowon. Yewon siedziała z podkulonymi nogami za nimi z dziewczyną o krótkich włosach, która wydała mi się dziwnie znajoma ale przez deszcz i ciemnotę nic nie mogłam zobaczyć, więc jej twarz też była dla mnie tajemnicą. Dziewczyna która mi pomogła szybko zaczęła odwiązywać linę, która trzymała nas w kontakcie z jachtem. Wyglądała jakby wiedziała co robi więc milczałam ale Sowon dyskutowała z nią energicznie. Wtuliłam się w Yewon, krótkowłosa okryła nas trzy jakimś kocem i sama też się nim przykryła. Sowon z dwiema obcymi zaczęły zbierać liny i zwijać, a potem odkładać na bok. Moja przyjaciółka przywiązała coś tak żeby nie odpadło, na moje oko była to jakaś torba.
Fale miotały nami coraz bardziej i tylko Sowon razem z dziewczyną, która mi wcześniej pomogła utrzymywały ponton w równowadze i starały się nas uratować z tej jakże beznadziejnej sytuacji.
Co z nami będzie?Yerin
Wszystkie zasnęły. Nawet ten wielkolud padł z wycieńczenia.
Po tym jak fale się uspokoiły i wyszło słońce zwiastując ranek powiedziałam tej wysokiej brunetce żeby odpoczęła, z radością przystała na moją propozycję. Reszta dziewczyn spały pod przemokniętym kocem. Westchnęłam i rozejrzałam się wokół, nagle poderwałam się z siedzenia.
Daleko od nas widziałam skrawek jakiejś góry, musiała być to jedna z bezludnych wysp tak gęsto w tym rejonie usianych.
Złapałam wiosła i zaczęłam płynąć w stronę wyspy, sapałam i klnęłam pod nosem ale udało nam się dopłynąć po kilku godzinach. Wyspa była wielka, dużo zieleni, na granicy lasu dużo kokosowych palm. Plaża też nie była mała.
Wyskoczyłam z tego gumowca, złapałam za jedną z przymocowanych lin i zaczęłam ciągnąć ponton za sobą w kierunku plaży. Nagle szarpnęło mną w tył i upadłam na tyłek pluskając wodą.
To ponton zatrzymał się na piachu, zaparłam się nogami i szurałam tym gumowcem po piachu ale udało mi się wyciągnąć go nieco dalej od lini gdzie fale dosięgają. Padłam na piach, musiałam chwilę odsapnąć.
- Co do...!? - usłyszałam, jedna z obcych mi dziewczyn wylazła z pontonu i zobaczyła mnie. Szybko do mnie dobiegła ze strachem w oczach.
- Ej Ej! Nic ci nie jest!?
- Ugh... - podniosłam się do pozycji siedzącej - Jest okay... pięć dziewczyn to jednak dużo żeby tak po piachu ciągać.
Zaśmiałam się cicho. Dziewucha patrzyła na mnie w szoku.
- Ciągać!? Sama nas tu przyciągnęłaś!?
- Yep! Yerin jestem, a ty?
- Uhh, Hwang Eunbi mów mi Sinb - przedstawiła się i wstała.
- Silna jesteś. - stwierdziła po chwili milczenia.
- Wiem, mała. - zachichotałam widząc jej minę.
- Oy Oy! Gdzie my jesteśmy!? - krzyknęła do nas wysoka brunetka, powolnie wygramoliła się z gumowca a za nią cztery pozostałe dziewczyny. Moja przyjaciółka Yuju i moja kuzynka Eunha szybko znalazły się przy mnie i spanikowane sprawdzały czy nic mi nie jest.
- Oy, nic mi nie jest! - zaśmiałam się widząc ich poczynania. Eunha, krótkowłosa brunetka, westchnęła i opadła na piach obok mnie.
- To ty nas tu przyciągnęłaś, prawda? - spytała Yuju. Pokiwałam głową ignorując rozmowę trzech obcych nam dziewcząt.
- Nie jest ciekawie. Nie wydaje mi sie żeby ktoś mieszkał na tej wyspie. - powiedziałam wstając i przeciągając się.
- Wiecie może gdzie my jesteśmy? - spytała nas wysoka brunetka, pokręciłyśmy głowami.
- Prawdopodobnie jedna z bezludnych wysp. Ale to sie okaże. Ja i ta tutaj - wskazałam na Sinb - Pójdziemy się rozejrzeć, przy okazji poszukamy wody i czegoś do jedzenia. Wy - wskazałam na wysoką i Yuju - Zajmijcie się schronieniem. Yuju zna się na tym a wysoka kobita bardziej jej się przyda do pomocy. Pozostałe dwie zajmą się ogniskiem.
Otrzepałam się z piasku, wszystkie przytaknęły głowami na zgodę. Uśmiechnęłam się do nieznajomych przyjaźnie.
- Jestem Yerin. To jest Yuju - wskazałam na moją przyjaciółkę a potem na krótkowłosą - A to jest Eunha, moja kuzynka.
- Eunha!? Jung Eunbi!? - krzyknęła zaskoczona Sinb. Eunha spojrzała się na nią nic nie rozumiejąc i skinęła głową. Sinb zaśmiała się radośnie.
- Wiedziałam, że skądś Cię znam! To jest Sowon - wskazała na wielkoluda, a potem na niższą dziewczynę - A to Yewon, jej siostra. A ja jestem Sinb!
- Sinb!? Ale że Hwang Eunbi!? - podekscytowała się Eunha, obie przytuliły się a nasza czwórka stała lekko zbita z rytmu.
- Obie byłyśmy w tanecznej grupie jak byłyśmy dziećmi! - zaśmiała się Eunha, zawtórowałyśmy jej.
- Ok ok! Koniec tych jakże radosnych spotkań, trzeba poszukać czegoś do picia i jedzenia - zarządziłam. Sinb dołączyła do mnie i ruszyłyśmy obie wgłąb lasu. Sinb szła za mną, a ja obserwowałam las i ścieżkę.
- Dziękuję. - usłyszałam za sobą, zerknęłam na dziewczynę i zauważyłam, że zarumieniona patrzyła gdzieś w bok.
- Za co? - spytałam z uśmieszkiem, dziewczyna westchnęła.
- Za uratowanie mnie. Nie umiem pływać.
- Wiem. Było widać. Ale dziękować powinnaś Eunbi. Gdyby nie ona nie zauważyłybyśmy, że byłyście w niebezpieczeństwie.
- Eunha?
- Yeah. Staranowała Yewon do wody mimo tego, że sama nie umie pływać. Gdyby nie ona to twoja przyjaciółka byłaby krótsza o głowę. Ja i Yuju dopiero po chwili zorientowałyśmy się, że ktoś jest w wodzie. Widziałam, że nie umiesz pływać a byłaś najdalej wiec ja się tobą zajęłam. Yuju wzięła na siebie Eunhę i Yewon. Ten wielkolud zamiast do wody to od razu wpadł na łódź, szczęściara. - zachichotałam. Zauważyłam papaje na drzewie niedaleko od nas. Szybko skręciłam.
- Mimo wszystko dziękuję, nie musiałyście ryzykować a mimo tego to zrobiłyście.
Uśmiechnęłam się nie patrząc na dziewczynę. Dotarłam do drzewa i nagle usłyszałam pisk. Odwróciłam się i sapnęłam. Sinb utknęła w bagnie i wierzgała przez co coraz szybciej się zanurzała. Podbiegłam do krawędzi bagna.
- Nie ruszaj się! - zastygła i patrzyła na mnie z przerażeniem w oczach - Jak się ruszasz to tylko głębiej cię wciąga.
Wytrzeszczyła oczy.
- To jak ja się mam uwolnić!? - wrzasnęła zła na cały świat.
- Poczekaj chwilę. Nie ruszaj się.
Rozejrzałam się i znalazłam pnącza na tyle mocne żeby utrzymać dorosłego faceta. Podniosłam z ziemi dosyć ostry kamień i uciełam pnącza z niemałym wysiłkiem. Zatrzymałam się jakiś metr od granicy bagna ze stałym gruntem i rzuciłam jej pnącza. Złapała za pierwszym razem i chwyciła mocno ale pokręciłam głową.
- Owiń wokół nadgarstka!
Zrobiła jak kazałam i zaczęłam ją ciągnąć. Po chwili stała obok mnie, jej ciuchy aż do piersi były uświnione błotem a ona sama ciężko oddychała. Zwinęłam pnącza i zarzuciłam sobie na barki, może się przydać.
- Patrz pod nogi - powiedziałam jej i ruszyłam znowu do drzewa z owocami, czułam jej obecność za sobą.
- Jak to zerwiemy? To jakieś dwa metry nad ziemią... - spytała Sinb cicho, nie odpowiedziałam tylko zaczęłam się wspinać na drzewo.
- Co ty robisz!? Chcesz sie zabić!?
- A masz... inny... pomysł? - sapałam wspinając sie po drzewie po kilku strasznych sekundach znalazłam sie na gałęzi z owocami. Zerwałam ich kilka, to była bardzo dorodne drzewo. Od razu po zerwaniu rzucałam owoce stojącej pod drzewem Sinb, która sprawnie je chwytała i wsadzała je do swojej zapiętej koszuli w której zawiązała rękawy. Juz miałam schodzić ale kątem oka zobaczyła dach jakiegoś domu.
- Heej, Sinb?
- Tak?
- Widze chatkę. Pójdziemy to sprawdzić? - spojrzałam w dół na dziewczynę. Sinb rozejrzała sie ale wiem ze nic nie zauważyła, mimo to odwzajemniła moje spojrzenie i się zgodziła. Zsunęłam się z drzewa po jednym z pnączy wiszących na grubej gałęzi.
Po chwili byłyśmy w drodze do tajemniczej chatki, ja targałam na plecach bagaż a Sinb szła za mną w milczeniu patrząc pod nogi. Po jakimś czasie przedzierania się przez chaszcze, dotarłyśmy pod małą, zniszczoną chatę stojącą na samym środku pustego placu bez jakiejkolwiek zieleni. Drzwi były roztrzaskane w drobny mak, w środku ciemność.
- Zostań tutaj, ja wejde się rozejrzeć. - powiedziałam kładąc na ziemi owoce. Zbliżyłam się zaledwie na dwa metry od wejścia a zapach uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. Zatkałam buzie i nos rękawem i weszłam do chaty. Wytrzeszczyłam oczy na widok rozłożonych już ciał. Musiały być tu od długiego czasu i to co zabiło tych ludzi musiało być czymś z dużą szczęką i śmiercionośnymi pazurami. Chciało mi się wymiotować. Na stole i blacie pod ścianą zauważyłam trzy noże, dwie siekiery średniej wielkości, dwie maczety. Zdjęłam swoją koszulę zostając w swoim sportowym biustonoszu i spodenkach. Rozłożyłam koszulę na stole i zaczęłam zbierać to wszystko na kupkę. Potem przeszłam nad zwłokami i otworzyłam szafkę, a przynajmniej próbowałam bo drzwiczki spadły w momencie w którym je dotknęłam. Szybko zgarnęłam dwa krzesiwa i hubkę do kieszeni.
Rozległ się krzyk przerażenia.
Odwróciłam się i szybko dobiegłam do klęczącej Sinb. Wyprowadziłam ją poza chatę w miejscu gdzie leżały nasze owoce.
- Ciii, spokojnie... nie żyją od dawna. Wezmę tylko to co tam znalazłam i zaraz wracamy do dziewczyn, ok?
- O-oni... on-ona była... w ciąży - zaszlochała Sinb, westchnęłam. Jedno z ciał leżących na ziemi to była kobieta z rozpłatanym przez pazury brzuchem. Ciała rozłożyły się dawno temu ale można było rozróżnić małe ciałko wystające spomiędzy płatami zczerniałego, zepsutego mięsa.
- Zostań tutaj...
Wróciłam do chaty i przeszukałam reszte szafek. Znalazłam torbę podróżną ze skóry używaną w ubiegłym stuleciu przez właścicieli dużych fabryk. Wpakowałam tam wszystko co do tej pory znalazłam, czyli poprzednio wymienione rzeczy + zwinięty długi sznur bardzo wytrzymały jak na moje oko, kilka pledów i trzy bukłaki na wodę. Przy wychodzeniu znalazłam jeszcze dwa garnki paleniskowe. Jeden dosyć duży i drugi mniejszy, a obok nich olej benzynowy. Wyniosłam wszystko do Sinb siedzącej kilka metrów od chatki i wróciłam z olejem. Polałam ciała, podłogę benzyną i wyszłam.
- Odwróć się.
Zrobiła jak kazałam a ja stojąc dwa metry od wejścia wyciągnęłam krzesiwo i jeden z noży które znalazłam. Wskrzesiłam iskrę i cały dom stanął w płomieniach, a ja szybciutko uciekłam do Sinb. Podałam jej owoce a torbę ze znaleziskami zarzuciłam sobie na plecy. Moja koszula również była w torbie.
Przez całą drogę milczałyśmy.
- Stój. Słyszę wodę...
Ruszyłyśmy w kierunku dźwięku. Faktycznie znalazłyśmy mały wodospad prowadzący do pięknej laguny. Wyciągnęłam bukłaki i otworzyłam je.
- Zamierzasz teraz wziąść do tego wode?
- Tak, ale najpierw przepłukam - odpowiedziałam. Po chwili miałyśmy trzy bukłaki pełne czystej wody. Wróciłyśmy na plaże z ponurymi minami.
- Hej! Co tak długo!? - zawołała rozweselona Yuju biegnąc razem z Yewon w naszym kierunku. Zauważyły nasze ponure miny i zamilkły.
- Co się stało? Czemu Sinb jest taka brudna? I skąd masz tą torbę? - pytała Yuju. Nagle Sinb padła na kolana i zaczęła szlochać, Yewon szybko do niej dobiegła i przytuliła. Ja sama wzięłam od Sinb owoce, a w drugiej ręce niosłam torbę. Rzuciłam to przed prowizorycznym schronieniem, które zrobiły dziewczyny.
- Tu macie troche papai. Zostawcie mi i Sinb trochę. Wystarczy po dwie na głowę.Sowon
Yerin ściągnęła spodenki i ruszyła do oceanu w świetle zachodu słońca. Była ponura, nie rozumiałam dlaczego. Sinb płakała w ramionach mojej siostry i reszta z nas próbowała ją uspokoić. Ja zaś obserwowałam brunetkę wskakującą do wody.
- Ja... Yerin... - załkała Sinb - My... tam była chatka...
- Ciii, spokojnie. Mów spokojnie. - uspakajała ją Yewon. Sinb wzięła głeboki wdech i mimo łez wciąż spływających po jej policzkach zdołała wyjaśnić co się stało. Wszystkie cztery sapnełyśmy zszokowane.
- To tłumaczy ten dym... - szepnęłam wciąż obserwując Yerin. Zauważyłam że stała teraz po pachy w wodzie plecami do nas i patrzyła na zachodzące słońce. Tylko ja zauważyłam jej drgające ramiona.Yerin płakała.
CZYTASZ
On the island ^.^
FanfictionSowon razem z siostrą Yewon i ich przyjaciółką znajdują się na wycieczce szkolnej w ramach pomocy przy budowaniu szkoły. Pewnego wieczoru dziewczyny postanowiły iść na karnawał, który skończył się sztormem. Przyszły im na pomoc trzy obce dziewczyny...