6.

42 5 0
                                    

Natchnęło mnie coś dzisiaj z rana żeby pisać.
Miłego czytania ;)


Yerin

- Ahri! Ahri chodź no tutaj! - zawołałam.
Wilczyca biegła przez plażę, dwa duże już szczeniaki biegły obok niej. Uklękłam na ziemi i wilczyca wbiegła mi w ramiona, zaczęłam głaskać ją i i szczeniaki, które nazwałyśmy Miron i Erza. Miron jest moim ulubieńcem, chodzi ze mną na zwiady już od pierwszego dnia kiedy ich znalazłyśmy. Erza natomiast jest ulubieńcem Eunhy i Sowon. Obie bawią sie z nią i mała chodzi za nimi krok w krok.
Ahri, czyli matka małych, została z nami i jest ze mną bardzo zżyta. Minął miesiąc odkąd je znalazłyśmy i jej rany całkowicie sie zagoiły ale...
Ale Sinb mnie unika.
Od akcji w lagunie praktycznie się do mnie nie odzywa, chyba że potrzebuje czegoś.
Miron poza mną słucha się i bawi się tylko z Sinb. Raz podeszłam do nich z kolacją dla obu i Sinb nawet na mnie nie spojrzała.
Boli mnie to ale skupiam się na czymś innym, a mianowicie...
Na tajemniczym śladzie stóp który znalazłam niedaleko od naszego obozu. Ślady były duże i Miron razem z Ahri zaczęli warczeć na coś w krzakach. Co prawda wyskoczył z nich zając ale Ahri wciąż miała się na baczności i strzelała wzrokiem gdzieś daleko w las co wprawiało mnie w niepokój. Powiedziałam o tym dziewczynom podczas kolacji kiedy dawałam wilkom solidnego królika. Sowon zarządziła warty. Ja i Sowon miałyśmy patrolować teren wkoło obozu w nocy. Eunha stanowczo się temu sprzeciwiła, bała się że któraś z nas się zrani albo, co gorsza, nie wróci. Na jej nieszczęście było to konieczne. Obiecałam, że będę brała ze sobą Ahri, a Sowon będzie patrolować tylko teren do ganicy plaży z lasem. I wtedy...
- Nie zgadzam się.
Spojrzałyśmy wszystkie na Sinb.
- Sinb, nie masz tu nic do gadania, musimy jakoś zadbać o nasze...
- Nie zgadzam się. - przerwała mi patrząc w ziemię.
- Dlaczego? - spytała Yewon, która była równie przeciwko pomysłowi bo Yuju zadeklarowała się do pomocy.
- A wyobrażasz sobie żeby one dwie, w nocy, łaziły do lasu!? - wybuchła - I to Yerin ma łazić po chaszczach!?
Uniosłam brwi zaskoczona.
- Bede brała Ahri ze...
- Co z tego!? To jest niebezpieczne, nie zgadzam sie!
- Sinb, nie masz tu nic do gadania. - powiedziałam oschle. Yewon, Sowon, Yuju i Eunha wyglądały jakby chciały uciec jak najdalej od nas.
- Ja nie mam nic do gadania, tak? - spytała Sinb, była wściekła. To pierwszy raz od dawna kiedy ze mną rozmawiała i nie podobało mi się, że było to w złości.
- Tak, nie masz tu nic do gadania. Będę patrolować czy tego chcesz czy nie.
Chwilę mierzyłyśmy się wzrokami, Ahri położyła się obok mnie, a Miron i Erza między mną a Sinb.
- W takim razie... będę chodzić z tobą.
Zapadła cisza.
- Nie. Bo ktoś musi być w obozie kiedy ja będę w lesie.
- Jest Eunha, Sowon, Yewon i Yuju. Po co im ja? - szła w zaparte.
- Eunha nie obudzi się w nocy, Yuju będzie miała wartę o świcie. A Yewon musi być bezpieczna bo jako jedyna zna się tak dobrze na medycynie.
Sinb prychnęła ale nie mogła się z tym kłócić, odwróciła wzrok, Miron usiadł jej na kolanach.

Tydzień później,
Noc, około 2 w nocy.
- To co? Idę.
- Uważaj na siebie Yerin. - powiedziała Sowon siadając na posłaniu.
Zawołałam Ahri, Miron i Erza doskonale wiedzieli że mają za nami nie iść.
Szłam znanymi ścieżkami które w nocy jednak nie były zbyt przyjemne. Zrobiłam kółko i wyszłam na plaże, dosyć daleko od obozu. Chwilę szłam z Ahri u boku i zauważyłam miejsce gdzie leżała nasza prawie skończona łódka. Ahri szczeknęła i ruszyła biegiem, zobaczyłam ruch przy łódce, cztery postacie pisnęły i zaczęły uciekać ale Ahri dopadła jedną z nich. Szybko dobiegłam do nich z nożem w ręku, jedna z kobiet wycelowała z łuku do Ahri ale staranowałam ją zanim zdążyła dokładnie wycelować i strzała pomknęła wysoko w górę bez ryzyka, że trafi w kogoś.
Przeturlałam się z kobietą i poczułam cios na twarzy, skowyt Ahri i krzyk kobiety przeszył nocne niebo. Odskoczyłam od mojej przeciwniczki i przeturlałam się do Ahri, która przyciskała kobietę do ziemi z groźbą rozszarpania gardła.
- Kim jesteście!? - krzyknęłam, trzy kobiety zamarły, leżąca na ziemi umilkła.
- Mówicie... normalnie... - szepnęła jedna z trzech stojących przede mną. Poczułam metaliczny smak na języku.
- Kim jesteście? - powtórzyłam, jedna z dziewczyn coś wyciągnęła i zapaliła. To była latarka.
- Jestem Moonbyul. To jest... - wskazała na dziewczynę z którą wcześniej walczyłam - Hyejin, a ta tutaj to Yongsun. Możesz uwolnić Wheein od tego psa?
- Ahri, chodź tu.
Wilczyca podbiegła do mnie i stanęła obok mnie na baczności.
- Dzięki... - Moonbyul pomogła wstać dziewczynie o imieniu Wheein.
- Myślałyśmy, że jesteście jednymi z tych na drugim końcu wyspy...
- Huh? - wytrzeszczyłam oczy - Więc jednak jest tu nas więcej?
- Tak, ale tamci mają dziwny język i... - Wheein umilkła
- Są kanibalami - dokończyłam. Wszystkie cztery skinęły głowami.
- Nasz samolot rozbił się po tamtej stronie. - odezwała się Hyejin - Wszystkich pasażerów pojmano, nas zresztą też.
- To czemu jesteście tutaj? - spytałam, Ahri uspokoiła się i usiadła obok mnie.
Wszystkie cztery spuściły wzrok na piasek.
- No cóż... znalazłyśmy lukę w naszym namiocie i... uciekłyśmy w czasie kolacji...
- Kolacji?
- Tak...
Spojrzałam na Ahri, nie podejrzewałam ich o kłamstwo, westchnęłam.
- Chciałyście nam zwinąć łodkę, mam rację?
Zawstydzone patrzyły na wszystko tylko nie na mnie. Zachichotałam czym najwyraźniej je zaskoczyłam.
- Chodźcie ze mną.

Zaczynało świtać, dziewczyny poszły na obchód razem ze mną i wyjaśniłam im jak znalazłyśmy się na tej wyspie. Dowiedziałam się też, że one trafiły tutaj niespełna trzy tygodnie temu i że są córkami jednych z najbardziej wpływowych ludzi w Korei oraz, że same prowadzą działalności ich rodziców.

O świcie wróciłyśmy do obozu i byłam zaskoczona widząc moją grupę na nogach z zaniepokojeniem w oczach. Pomachałam do nich a one podbiegły do mnie.
- Słyszałyśmy wycie! Co się stało!? - Sowon i Eunha zaatakowały mnie pytaniami.
Kiedy wszystkie się uspokoiły to usiedliśmy przy ognisku i wyjaśniłam całą sytuacje oraz przedstawiłam cztery dziewczyny.
-Nasza grupka cały czas się powiększa. - zaśmiała się Yuju, uśmiechnęłam sie lekko. Zerknęłam na Sinb, siedziała razem z Moonbyul, obie wyraźnie się zakumplowały. Zazdrość ukłuła mnie w sercu ale odepchnęłam ją patrząc na wschodzące słońce.

Muszę powiększyć łódź, schronienie.

Muszę zapewnić im bezpieczeństwo.

Muszę wyciągnąć nas wszystkich z tej przeklętej wyspy zanim dotrą do nas kanibale.

Westchnęłam zerkając znowu na Sinb.

Muszę...





.....








.....






... pozbyć się tego uczucia.

On the island ^.^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz