bez ciebie jest pusto

1.1K 66 39
                                    

• Mike •

To był trudny czas. Szczególnie dla mnie. Rozmowa z chłopakiem dała do zrozumienia zarówno mi, jak i jemu. Cieszyłem się, że nie wziął mnie za potencjalnego wroga i tutaj kończyła się moja radość.

Od trzech dni nasz kontakt był wyłącznie telefoniczny. Ja miałem za dużo roboty, a Luke musiał być w szkole. Zaliczał wszystkie zaległości jakie sobie narobił w ostatnim czasie, ale to wszytko miało się zmienić już jutro.

Dokładnie o dwudziestej pierwszej byłem umówiony z moim jeszcze nie chłopakiem. To trochę oklepane, ale nie zaprosiłem go do żadnej restauracji, lecz do swojego domu. Nie chciałem przytłaczać go tym, że jestem wyżej postawiony od niego, bo w niedalekiej przyszłości mieliśmy być na podobnym poziomie. Taką miałem nadzieję.

Reszta szczegółów jutro. Byłem miły i zrobiłem taki mały przedsmak, bo ekscytacja nie pozwalała siedzieć całkowicie cicho.

Jak to mówią - papierkowej roboty nigdy za wiele, ale dzisiaj to była lekka przesada. Nie wiedziałem gdzie włożyć ręce, a musiałem powysyłać wszystkie raporty. Jak zawsze z resztą pod koniec tygodnia. Korytarze świeciły pustkami i co lepsze, nawet Kay odpuściła i nie probowała się do mnie dobrać, kiedy jedynymi osobami w budynku byliśmy my oraz ochrona.

"bez ciebie jest pusto 😞"

Tak brzmiała treść sms, którego wysłałem do Luke'a. Byłem ciekawy co wtedy robił, czy palił, a może był grzeczny? Prosiłem go o to,by odpuścił, że ja będę jego jedynym uzależnieniem, a używki jak będzie musiał będę dawkował mu ja. Nie chciałem robić jakiejś kontroli rodzicielskiej, ale chciałem wyeliminować to, co niszczyło go podwójnie. Od środka i w relacjach z ludźmi, a zwłaszcza z mamą, na której bardzo mu zależało.

Luke nie był z tego pomysłu najbardziej zadowolony, ale stwierdził, że dla mnie się postara. Wierzyłem w niego bardziej niż w kogokolwiek innego.

Nie minęła godzina, a usłyszałem dzwonienie telefonu. Nie zastanawiając się nad niczym innym odebrałem, widząc na wyświetlaczu imię mojego słoneczka. To niesamowite, że w tak stosunkowo krótkim czasie się do niego przyzwyczaiłem.

— cześć, Lukey! - przywitałem się radośnie i zebrałem papiery, trzymając telefon pomiędzy policzkiem a barkiem.

— cześć, Mike. - wymamrotał niezbyt zadowolony. — nie mam najlepszych wieści. Nie możemy się jutro spotkać.

— ale... dlaczego? - przygryzłem dolną wargę i podrapałem się po karku. Planowaliśmy to od trzech dni.

— matka znalazła u mnie w pokoju trawę, którą zostawił mi na przechowanie Ash. - cicho westchnął, a ja pokręciłem w niedowierzaniu głową. — mam szlaban.

— mam nadzieję, że to było tylko na przechowanie i trzymasz się już z daleka od tego świństwa. - starałem się nie brzmieć jak zmartwiony, ale jednak stanowczy.

— nie musisz się o to martwić, od tego mam mamę. Tęsknię za tobą, wiesz? - odwrócił kota ogonem, a ja przewróciłem oczami, ale się uśmiechnąłem.

— ja też za tobą tęsknię, słoneczko. Kiedy skończy ci się kara? - zmarszczyłem nos i zebrałem się już do wyjścia z firmy.

— nie wiem, ale mam nadzieję, że jak najszybciej. Mam już dość oglądania marnych seriali, we własnym towarzystwie. - cicho westchnął.

Hi, uncle! • muke • /part.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz