• Mike •
Dojechaliśmy do mojego domu. Zaparkowałem w garażu i wyszedłem z auta pierwszy okrążając je dookoła, po czym jak prawdziwy gentelman otworzyłem blondynowi drzwi i pomogłem wysiąść. Widziałem po nim, że takimi drobnymi gestami zyskiwałem w jego oczach.
— nie wstydź się i chodź. - uśmiechnąłem się do niego szeroko i pociągnąłem go w stronę domu. Wszedliśmy głównym wejściem, a chłopak ściągnął buty i się rozejrzał.
— wow, ładnie tu masz. - oczy mu się zaświeciły na widok nowoczesnego wystroju. Uśmiechnąłem się pod nosem i objąłem go ramieniem.
— niepotrzebny mi tak duży dom, skoro mieszkam tu sam. Nie wiem dlaczego się tak wybudowałem, brakuje mi tu teraz takiego... rodzinnego ciepła? - zmarszczyłem nos, a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
— przecież masz tu wszystko o czym sobie zamarzysz, czego ci jeszcze potrzeba? To wszystko wygląda tak nowocześnie... - Luke dalej się zachwycał, a ja pociągnąłem go w stronę jadalni.
— brakuje mi tu tylko i wyłącznie ciebie, pingwinku. - puściłem mu oczko i odsunąłem mu krzesło, żeby mógł sobie swobodnie usiąść. Nastolatek posłał mi szczery uśmiech i rozsiadł się wygodnie.
— to miłe. - skwitował z cichym westchnięciem. Ja za ten czas poszedłem po kaktusa do pokoju obok, po czym wróciłem i wręczyłem mu kwiat z doniczką.
— dla ciebie. Wybacz, stwierdziłem, że róże są oklepane, a inne kwiaty wyglądały jak na pogrzeb. W dodatku ten miał najładniejszą doniczkę. I nie wymaga częstego podlewania, więc... - chwilę się zastanowiłem. — mam nadzieję, że nasze zainteresowanie sobą będzie tak długie, jak żywotność tego kaktusa.
Widziałem jak Luke się uśmiecha, nie sądziłem nawet, że moja wypowiedź będzie tak piękna. Przyglądałem się mu uważnie. Jego policzki stawały się różowe i to jeden z lepszych widoków tamtego dnia.
— pięknie to ująłeś. - pochwalił mnie, ciągle wpatrując się w roślinkę, a mnie zrobiło się bardzo miło. — będę o niego dbał, obiecuje.
— poczekaj chwilkę. - szepnąłem mu na ucho i odszedłem od stołu.
Cieszyło mnie to, że Lukey w miarę się zaklimatyzował. Wydawało mi się, że zniesie to gorzej i męczyła mnie jeszcze jedna myśl. Luke nie był tu pierwszy raz, a patrzył na to wszytko jakby właśnie tak było. Byłem dziwny, wiem, ale ciekawiło mnie to niezmiernie. Może przez ból i całe zamieszanie nawet nie zwrócił na to uwagi? No nieważne.
Z piekarnika wyjąłem moją jakże cudowną pieczeń. Wyglądała całkiem przyzwoicie i na pierwszy rzut oka nie mogłem się do niczego doczepić. Jednak decydujący głos należał do mojego chłopca i jego kubków smakowych. Wziąłem naczynie w obie ręce i spokojnym krokiem zaniosłem na stół. Uśmiechnąłem się do blondyna i ukroiłem pierwszy kawałek. Pachniało niesamowicie i oby tak samo smakowało.
— daj talerz, słońce. - poprosiłem, a kiedy chłopak wyciągnął swoją dłoń z naczyniem, położyłem na nim mięso.
— smacznego. - usłyszałem od niego.
Oboje mieliśmy kurczaka na talerzach, dodatkowo polałem nam po lampce wina, a na stole stała jeszcze moja ulubiona sałatka, którą Luke od razu się poczęstował.
• Luke •
Uśmiechałem się podczas tej kolacji, jak głupi do sera. Michael był najlepszym co mogło mnie spotkać. Każde słowo wychodzące z jego ust było takie piękne, dosłownie jak syreni śpiew - sprawiało, że nie chciałem go już opuszczać i miałem ochotę zostać z nim na zawsze. W trakcie kolacji przestawiłem swoje krzesło tak, żeby siedzieć obok mężczyzny jak najbliżej i się w niego wtulać. Czułem się jak pieprzony wygryw życia. Miałem przy sobie tak idealnego faceta, jakim był Mike. To było jak jedno wielkie marzenie, los na loterii, a ja wygrałem całą pulę.
CZYTASZ
Hi, uncle! • muke • /part.1
FanficZnasz to uczucie kiedy uciekasz przed glinami, a w ostatniej chwili ratuje Cię obcy facet, który uważa się za twojego wujka? ja nie znałem, aż do teraz... 🎖#76 🎖#51🎖#39🎖#33🎖#27🎖#26🎖#20 🎖#19🎖#18 🎖#17🎖#16🎖#15 🎖#13🎖#10 🎖#7🎖#6 🎖#3