• Mike •
Zebrałem się z samego rana, tak jak wcześniej uzgodniłem z moim oficjalnie już chłopcem. Naprawdę chciałbym zostać na dłużej, ale w tym tygodniu miałem wyjątkowo dużo pracy. Wcale nie żartuje. Miałem jej tyle, że zacząłem obawiać się tego, jak może wyglądać cały czekający nas tydzień. Chodziło mi oczywiście o nasze spotkania czy chociażby rozmowy telefoniczne, a na chwilę obecną... no, nie widziałem tego zbyt dobrze. Po prostu.
Szczerze mówiąc, odkąd wszedłem w bliższą relacje z Luke'iem mój przyjaciel z lustra zszedł na drugi plan, ale w sumie to dobrze. Mając przy sobie kogoś tak wyjątkowego nie potrzebowałem jeszcze towarzystwa byłego już kolegi.
Uśmiechnąłem się szeroko obserwując śpiącego jeszcze blondyna. Założyłem kosmyk włosów za jego ucho, a następnie delikatnie zakryłem zimną rękę chłopaka. Spał tak uroczo, że nie miałem serca go budzić. Czekał na niego jedynie sms z wiadomością, której na razie nie chcę wam zdradzać. Pocałowałem go w końcu w czoło, bo czas leciał nieubłaganie, a nie mogłem sobie dziś pozwolić nawet na minimalne spóźnienie. W idealnej ciszy opuściłem jego pokój, a następnie pożegnałem Liz, zwracając kobiecie pożyczone wcześniej ubrania. Wyglądała na szczęśliwą i patrzyła na mnie z wielkim uśmiechem.
— dziękuje Ci za to jak bardzo go zmieniłeś. - powiedziała entuzjastycznie, przyciągając mnie do mocnego tulasa, a ja zaśmiałem się cicho.
— ja byłem tylko małą częścią tego wszystkiego, ale dziękuję. - odwzajemniłem uśmiech i kiedy kobieta uwolniła mnie od swoich ramion mogłem ucałować jej dłoń. - mam nadzieję, że do zobaczenia. Luke jeszcze śpi. - oznajmiłem, a po chwili siedziałem w taksówce, w drodze do pracy.
Byłem niezywkle zadowolony z tego, że Luke się przełamał. Czułem się bardzo szczęśliwy, wiedząc, że chłopak odwzajemnia moje uczucia. Byłem też cholernie ciekawy co z tego wyniknie. Miałem jednak nadzieję, że konkretny, prawdziwy związek.
Wszedłem do pracy, gdzie od samego początku powitała mnie moja nieznośna sekretarka. Oznajmiła mi, że niedługo będę musiał spotkać się z partnerami handlowymi odnośnie spraw marketingu firmy, co jednoznaczne było z delegacją. No cóż, będę musiał przeżyć, prawda? Może Lukey poleci ze mną?
Fajnie by było pozwiedzać z nim kawałek świata. Kiedyś na pewno będę z nim dużo podróżował, oczywiście jeżeli blondyn tylko będzie chciał.Wszedłem do swojego biura i zająłem się kolejnymi dokumentami, mając przy tym mega pozytywne nastawienie. Wszystko dzisiaj szło po mojej myśli i nawet papierkowa praca, której było multum, nie przeszkadzała mi ani odrobinę. Żebym tylko zawsze miał takie podejście do życia.
Dochodziła szesnasta, a kwadrans po miało odbyć się to jakże ważne i nudne zebranie, dotyczące reklam i innych nieistotnych... no, istotnych, ale niech będzie, że nieistotnych rzeczy. W końcu to kolejne spotkanie z seri -udawaj, że jesteś zainteresowany.
Poskładałem papiery na kupkę i stuknąłem nimi o blat biurka żeby ładnie się ułożyły, ale jak zwykle zamiast efektu zamierzonego, otrzymałem pozaginane rogi. No cóż, przez cały dzień idealnie być nie mogło. Odłożyłem w końcu ten stos śmieci, ekchem ważnych papierów na drugie biurko i szybkim krokiem przemaszerowałem do łazienki, żeby odrobine poprawić swój i tak nienaganny wygląd.
Przyglądałem się sobie przez dłuższą chwilę. Przez moją głowę przeleciały pewne myśli i kurde, ale Luke miał fajnie, że mógł patrzeć na tak zajebistego faceta jak ja. Chwila, chwila, nie tylko patrzeć, ale też całować, przytulać... . No, nic tylko zazdrościć, prawda?
Uśmiechnąłem się dumnie do siebie i zadowolony wróciłem do gabinetu. Szybkim ruchem zgarnąłem klucze wraz z teczką i kubkiem ciepłej kawy. Nie, nic nie wylałem ani na siebie ani obok siebie, a to na tym etapie się ceni. Dotarłem bezpiecznie do sali biznesowej i tam zająłem się małą organizacją przestrzeni. Na szczęście miałem jeszcze dwie minuty i czternaście sekund, a to dość sporo czasu by poustawiać stoliki, krzesła, ustawić rzutnik i podać po szklance wody dla każdego z pracowników.
CZYTASZ
Hi, uncle! • muke • /part.1
FanfictionZnasz to uczucie kiedy uciekasz przed glinami, a w ostatniej chwili ratuje Cię obcy facet, który uważa się za twojego wujka? ja nie znałem, aż do teraz... 🎖#76 🎖#51🎖#39🎖#33🎖#27🎖#26🎖#20 🎖#19🎖#18 🎖#17🎖#16🎖#15 🎖#13🎖#10 🎖#7🎖#6 🎖#3