Woda płynie po jego ciele, moczy włosy i wypełnia usta; spłukuje krew zastygłą na skórze i wsiąkniętą w ubrania, a kiedy spływa do brodzika, ma różowe zabarwienie. Ociekający posoką młodzieniec zamyka oczy i wystawia twarz ku strumieniowi, ignorując rwący ból narastający w podrażnionym przez gorąc policzku. Nie tak dawno lodowate wody Atlantyku obmyły go z krwi Czerwonego Smoka, a jeszcze w zeszłym tygodniu wiódł zupełnie inne życie; życie, które wydaje mu się teraz niewiarygodnie odległe.
W tym innym życiu Will Graham był mężem i ojcem. To oczywiście nie mogło się udać. Jack dopasował się do jego przedstawienia, ale Alana go wykpiła i Will wiedział, że słusznie, nawet jeżeli nie chciał się do tego przyznać. Chował się pod przykrywką normalności, przejął rolę zmarłego na raka ojca Wally'ego i był dla Molly jej najsłodszym, mimo iż jego życie miało raczej gorzki smak.
Pozwolił jej wierzyć w swoją dobroć. To było łatwe, ponieważ bardzo chciała w nią wierzyć. Wmawiał sobie, że się poprawia. Kierował się potrzebami i uczuciami Molly, kiedy opowiadał jej bardzo okrojoną wersję swojej historii, ale tak naprawdę pragnął tylko nieznanego wcześniej poczucia stabilności i szczęścia; poczucia bycia człowiekiem dobrym, miłym, zrównoważonym. To było przebranie, które lubił nosić – dopóki przedstawienie trwało. Dzięki niemu łatwiej było mu znosić kolejne dni, ale nocami wracały do niego sny o pochłanianiu i byciu pochłanianym.
Ciałem odczuwa każdy ruch wody, która jak gdyby w zwolnionym tempie płynie kaskadami po jego skórze. Daje mu ulgę, jest źródłem uczucia ukojenia, na którym mogą się skupić jego przytłoczone zmysły. Młodzieniec wzdycha i opuszcza głowę, by potok spłynął mu po włosach. Każdy dotyk odczuwa niezwykle intensywnie, jakby stracił dwie wierzchnie warstwy skóry. Nerwy w całym ciele wydają się obnażone i nadwrażliwe, a każde uczucie bardziej związane ze światem materialnym niż mentalnym; ze sposobem, w jaki światło łamie się na jego palcach, gdy unosi dłoń ku strumieniowi prysznica.
Kiedy świat wokół niego przestał się wreszcie trząść i Will mógł otworzyć oczy, spoglądał wprost w ociekające posoką oblicze Hannibala, w jego czerwone jak krew oczy. Dłoń mężczyzny chwyciła go za kark, nie pozwalając odwrócić wzroku. I Will się radował, tak jak raduje się urodzajna gleba na wiosenne deszcze. Radował się na nowe kwitnące w nim twory, podlane potokiem krwi Ingrama.
Hannibal zmusił go, w pełni ubranego, by wszedł pod prysznic Ingrama. Trzymał go pod strumieniem wody, dopóki nie upewnił się, że Will jest w stanie ustać samodzielnie. Wtedy też myśli młodzieńca zaczęły się klarować, choć jego krew wciąż wrzała od euforii.
Teraz, pozostawiony samemu sobie, Will nie jest pewien, jak długo już stoi w przemoczonych ubraniach pod strugami gorącej wody. Ostrożnie zsuwa z siebie odzienie i doznaje mętnego ukłucia niepokoju na widok sterczącej między udami erekcji. Zmywa z siebie resztę posoki. Gdy wychodzi spod prysznica, zauważa, że Hannibal zostawił mu świeże ubrania. Znajduje w szafce czysty ręcznik. Mokrą odzież zostawia w brodziku. Rozpruwacz z Chesapeake nigdy nie zostawia śladów, jednak Will nie jest w najmniejszym stopniu tak dyskretny jak on. Nie martwi się o ślady – dociera do niego – ponieważ chce, żeby Jack wiedział, że przeżył, że dokonał wyboru, z którego nie może się wycofać. Może kiedy się dowie, myśli młodzieniec, i kiedy w końcu oficjalnie staną się przeciwnikami zamiast trwać w jakimś dziwnym zawieszeniu między przymierzem a wojną, zazna w końcu trochę spokoju.
Już teraz czuje się spokojniejszy.
W pokoju dziennym Hannibal od niechcenia przegląda zawartość worka żeglarskiego, który ze sobą przyniósł. Nadal ma na sobie mokrą jeszcze od prysznica i zakrwawioną koszulę, która lepi się do jego klatki piersiowej i brzucha, akcentując każdy ruch. Will obserwuje go przez chwilę, podziwiając zbrukaną elegancję przemoczonego od krwi i wreszcie będącego w swoim żywiole mężczyzny.
― Co zamierzasz zrobić z ciałem? ― pyta Lecter, nie zaprzestając przetrząsania worka. ― Jeśli chcesz zatuszować ślady, oddalić podejrzenia, możemy sprawić, by to wyglądało na włamanie z finałem, który wymknął się spod kontroli.
Podnosi spojrzenie na Willa i pasmo siwiejących, splamionych czerwienią włosów opada mu na czoło. Spojrzenie młodzieńca nabiera stanowczości.
― Nie mam zamiaru oddalać podejrzeń ― odpowiada i widzi błysk aprobaty w oczach Lectera. ― Wręcz przeciwnie, pomyślałem, że moglibyśmy coś... ogłosić.
Hannibal przygląda mu się z neutralnym wyrazem twarzy, ale Will wyczuwa jego zadowolenie. Zastanawia się przez chwilę, czy przypadkiem nie zatańczył właśnie tak, jak doktor mu zagrał, nabierając się na jakąś zmyślną sztuczkę. W końcu jednak dochodzi do wniosku, że to bez znaczenia. Czuje się zbyt dobrze, by cokolwiek więcej miało znaczenie.
― Jeśli tego właśnie chcesz ― odpowiada Lecter. ― Co takiego planujesz ogłosić, Will?
Kąciki warg młodzieńca unoszą się w uśmiechu.
CZYTASZ
Jak powietrze (HANNIBAL, Hannibal x Will, +18)
FanfictionHannibal i Will przeżywają upadek, ale czy potrafią wybaczyć sobie dawne przewinienia i wieść wspólne życie? Jak wiele są w stanie dla siebie poświęcić? Czy Will Graham kocha Hannibala Lectera? UWAGA! Opowiadanie zawiera sceny homoerotyczne i BARDZO...