Rozdział XII "Dom zagadek"

6 0 0
                                    

Przez następne pół godziny, męczyło mnie pytanie "skąd Anika wiedziała o moim wyniku?". Nie potrafiłam zapytać o to wprost.

Po skończonych zajęciach, w trójkę, poszliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy mrożoną latte i szarlotkę. Wtedy do Kitki zadzwonił nieznany numer.

- Kto to? -zaczęłam
- Nie wiem, nie znam tego numeru.
- Nie odbieraj -wtrącił się James
- Odbierz to może być coś ważnego.

Anika posłuchała brata, ja natomiast lekko się zawiodłam. Chciałam wiedzieć kto to, po co dzwoni, co się stało itp. Dosłownie minutę po zerwaniu połączenia rozległ się dzwonek telefonu Jamesa. Zaniepokoiłam się, bo myślałam, że to jakaś jego koleżanka, która chce się z nim umówić.

- Hmmm... Nieznany. Anika, pokaż telefon.

Siostra podała mu swój telefon. Kecke natomiast szybko wszedł w połączenia, sprawdził ostatni numer i okazało się, że to ten sam, który przed chwilą dzwonił do Kitki.

- Kochanie odbierz, to naprawdę musi być coś ważnego, skoro dzwoni do was obojgu.
- Dobrze, ale robię to ze względu na ciebie.

James szybko odebrał, jak się okazało w ostatniej chwili.

- Halo? Kto dzwoni? Skąd zna pan/pani ten numer? -zaczął dosyć spokojnie Kecke.
- Halo. Dzień dobry. Nazywam się Lua. Znalazłam portfel i telefon,niejakiej Marleny Braun. Nie potrafiłam odblokować telefonu, więc zajrzałam do portfela i znalazłam tam pana i jakieś dziewczyny zdjęcie a podnim numery telefonów.

Kecke zbladł, był wystraszony i zmartwiony.

- Halo? Jest tam ktoś? Rozumiem, że nazywa się pan James. Tak?
- Tak, tak jestemi tak nazywam się James. Jestem wynem Marleny. Czy coś się stało mamie? Czy wszystko z nią w porządku? Wie pani gdzie ona jest?
- Nie niestety nie wiem. Znalazłam te rzeczy na ławce w parku Mondfrost. Czy możemy gdzieś się spotkać, abym oddała ci rzeczy matki?
- Tak, oczywiście. Gdzie możemy się spotkać?
- Może pod klubem Frostshard? To jest na ulicy Schilderij 105.
- Dobrze. Zadzwonie do pani jak będę w okolicy.
- Do zobaczenia.

James odłożył telefon i wystraszony, zmartwiony opowiedział nam to co usłyszał. Kitka była roztrzęsiona. Ja natomiast wystraszona, ale wiedziałam, że muszę ich wspierać.

- Słuchajcie, zrobimy tak. Pojedziemy do was do mieszkania, zobaczyć czy jest tam wasza mama. Jeżeli nie to pójdziemy szybko do mnie i poprosimy moją mamę, aby z wami pojechała. Nie możecie sami tam pojechać. To niebezpieczne.
- Masz racje kochanie.
- Dobrze to chodźmy już, tak bardzo się martwię -powiedziała błagalnym tonem Anika.

Nie wiele myśląc zostawiliśmy w połowie wypite latte, puste talerzyki i pieniądze na stoliku, przy którym siedzieliśmy. Biegiem udaliśmy się na przystanek przy Lunarivy. Pojechaliśmy do domu Braunów. Mając w głowach tylko "oby tam była Marlena".

Tajemnice rodziny BrownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz