Wstęp

69 9 1
                                    

Cześć jestem Lilia, ale inni mówią na mnie Lim. Jestem dziwnym dzieckiem, przynajmniej za takie mnie uważają, ponieważ jestem "samotnym wilkiem" i ludzie nie lubią ze mną rozmawiać. Często słucham muzyki i chodzę w bluzach z kapturem tak, żeby nikt nie widział mojej twarzy. Mieszkam w małej wiosce, na Dolnym Śląsku. Moje miejsce zamieszkania jest otoczone lasem, a najbliższe miasto jest 100 km z tąd, więc nie mamy tu gości. Mi samej to nie przeszkadza bo lubię chodzić do naszego lasu i nie przepadam za tłokiem. Ale moja rodzina nie jest tym zachwycona i często wyjeżdża, przez co zostaję sama w domu nawet na tydzień!

Ja nie jestem jednak zwykłym dzieckiem. Jestem jedną z czwórki głównych żywiołów oraz strażnikiem naszego, oraz innych światów. Dostałam moce takie jak władanie nad roślinami, rozmawianie ze zwierzętami, a nawet zmienianie się w nie. Jednak to ma swoje wady...

Rozpoczynając swoją drogę jako strażnik poznałam smoka o imieniu Euhares. Był on dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam... Wspierał mnie i uczył, karcił i chwalił, do czasu mojej pierwszej bitwy. Walczyłam wtedy z dwoma demonami i ledwo udawało mi się odbijać uderzenia ostrzami, gdy jeden z potworów walczący z moim przyjacielem Drake'iem odepchnął swego przeciwnika i cisnął w moją stronę lodową włucznię ( to jedna z dwóch włuczni, która potrafi zabić smoka ). Gdy mój magiczny brat to dostrzegł rzucił mi się na ratunek.

Jednak było już za późno, żeby uratować... jego.

Włócznia przebiła go na wylot.

Zmanipulowałam jego ciałem tak, aby zmienił się w człowieka. Szybkimi cięciami ostrza mego miecza pozbawiłam życia oba demony i żuciłam się w stronę mojego kochanego brata. Choć naturalnie miał ciemną karnację, był blady jak ściana, a jego ciało było zimne niczym lud. Zaczęłam gorączkowo grzebać w mojej torbie z lekami. Euhares położył swoją rękę na mojej i wychrypiał słabym głosem:
-Zostaw.
-A... ale...
-Żadnych ale.-powiedział smutno się do mnie uśmiechając- Mi już nic nie pomoże.
Pociągnął mnie za rękę i coś do niej włożył. Był to Czarny kamień. Idealnie wyszlifowany.

Wokół nas był zgiełk walki. Słychać było brzęk metalu o metal, krzyki umierających, ale mnie to nie interesowało. Teraz najważniejszy był dla mnie mój brat.

Wyszarpnełam z jego ciała tą okropną broń, oderwałam kawałek swojego zielonego płaszcza i opatrzyłam ranę. Euhares uśmiechał się do mnie jego typowym, ciepłym uśmiechem.

Popatrzyłam na niego. Jedna łza popłyneła po policzku, potem druga, trzecia, czwarta, ani się nie obejrzałam ,a łzy leciały mi z oczu strumieniami. Przycisnnęłam swojego brat do piersi mocno go tuląc. On odpowiedział tym samym. Po chwili kazał mi siebie położyć
- Zawszę będę przy tobie Lim. - Powiedział słabym głosem - Nie płacz. Uśmiechnij się.
Zamknął oczy i ostatnie tchnienie opuściło jego pierś.

Wygraliśmy walkę, ale co z tego skoro nie mogłam się cieszyć zwycięstwem z bratem?!

Ból rozrywał mnie od środka, napełniając mnie pustką.

Nic już nie czułam.

Bałam się wracać do Sabmei, świata w, którym zginęła tak bliska mi osoba. Mój kochany brat, Euhares.

Od tamtej pory się nie uśmiechałam.

Mało mówiłam.

A gdy tylko patrzyłam na ten przeklęty kamień miałam ochotę cisnąć nim z całej siły o betonowy chodnik.

Mój brat SmokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz