Rozdział 30

19 0 0
                                    

Spoglądam na Bruna, który poraz kolejny ogląda zawartość "tajemniczego listu".

-Czyli skurczybyki wciągnęły nas w jakąś cholerną grę?!- Pyta z wyczuwalnym skandalem w głosie.

-Na to wygląda...- Wzdycham przypominając sobie wszystkie dziwne zdarzenia z ostatnich dwóch tygodni.

-Ale dlaczego? Dlaczego akurat ty?

-Tego właśnie chciałabym się dowiedzieć...- Odpowiadam, po czym wzdycham z bezsilności.

-Hej-Bruno odwraca wzrok od kartek i kładzie rękę na moim ramieniu spoglądając w oczy- Coś wymyślimy. Na pewno Ci psychopaci mają jakiś powód. Chociażby to, że wyróżniasz się od szkolnego społeczeństwa.

-Jak to?- Pytam bo zastanawia mnie fakt, jakim Cudem mogłabym się wyróżniać. Nie lubię się popisywać, nie mam jakiś szczególnych zdolności, ani nie koleguje się z nikim znanym. Jedyne co mi się przytrafiło innego niż reszcie, to śmierć przyjaciela. No ale chyba to nie daje mi tytułu "wyróżniającej się"...

- Tak to. Z pozoru cicha i normalna nastolatka, pragnąca wydostać się z tej nory i jechać na dobre studia. Tak naprawdę pomocna i wytrzymała dziewczyna o nie podporządkowującym się charakterze, który denerwuje nie jednego dorosłego, czy nawet dzieciaka. Właśnie to Cię wyróżnia- nikt nie ma nad tobą kontroli. Co by nie robili i tak nawet nie spojrzysz na nich. Nie chcesz by ktoś tobą rządził, bo los już i tak wystarczająco tobą w życiu pomiatał. Z natury nie podlegasz i nie słuchasz się innych. To właśnie Cię wyróżnia z tłumu. TA twoja niepozorna wolność. 

To niby ma sens. Nawet więcej niż "niby". Ale tak czy siak to nie usprawiedliwia nikogo żeby mnie napadać w parku, prześladować i szantażować! A co w tym najgorsze, że jak na razie nie mogę nic z tym zrobić. Ta bezsilność jest dołująca...

Bruno chyba widzi, że nie jest mocno przekonujący więc lekko pociera mi ramię i mówi:

- Nie przejmuj się tym na razie. Jak już mówiłem, coś wymyślimy. A w tym czasie spróbuj odpocząć.- Nie odpowiadam tylko lekko kiwam głową. - A i jeszcze jedno.- Spogląda w moją stronę- Kim była osoba, u której byłaś w szpitalu?

-To-to Olivia Valentime.- Mówię a gdy Bruno robi minę jakby nic nie rozumiał, dodaję:- moja psycholożka(?). Na kartce było napisane, że ona będzie pierwsza, a z każdym kolejnym przewinieniem będzie cierpieć kolejna osoba z listy. Gdy tylko to zrozumiałam, zadzwoniłam na karetkę i podałam adres, który widniał na kartce. Gdyby nie to, już by nie żyła.- Robię przerwę by wziąść głębszy oddech- Została postrzelona w brzuch, świadomie bądź nie, omijając wszystkie ważne narządy. Jednak straciła dużo krwi. I do teraz się nie obudziła...- Odwracam wzrok bo nie jestem w stanie na nikogo patrzeć- To moja wina, Bruno. To przeze mnie...

-Nawet tak nie mów- przerywa mi stanowczo chłopak- nawet tak nie mów. -Mówi już trochę spokojniej i łapie mnie za podbródek, bym spojrzała mu w oczy- To nie jest twoja wina, tylko jakiś psychopatów, którzy albo pomylili osoby, w co nawiasem mówiąc wątpię, albo wciągnęli Cię w jakąś chorą grę... -Kiwam głową na potwierdzenie, chociaż jak narazie mało co do mnie dociera. "No, Millie, przeszłaś właśnie do fazy załamania nerwowego. Pięknie...". Reszty wypowiedzi nie słyszę, tylko pulsującą we mnie krew.

Po chwili widzę już tylko ciemność.

•••

Hejka!
Jak myślicie, co się tam podziało? Dowiecie się w kolejnym rozdziale, który nie wiem kiedy napiszę (xd). Wiem, że dawno już nic nie wrzucałam no ale... brak weny. Teraz spróbuję się wam trochę zrewanżować  iii.... być może wstawię 3 rozdziały? Nic nie obiecuję, a jak pisałam na początku wakacji, rozdziały będą się pojawiać nie regularnie. Tak więc to na tyle mojej paplaniny.

Zdrówka życzę!

Forget MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz