Rozdział 39

12 2 0
                                    

I nadszedł ten dzień.

Dzień, którego obawiam się od dobrych kilkunastu dni.

Siedzimy z Brunem w samochodzie i czekamy, aż łaskawy zegarek, trzymający nas cały czas w niepewności, pokaże dwunastą. Stwierdziliśmy, że nie będziemy wysiadać z wozu bo po pierwsze- stąd jest lepszy widok na okolicę, po drugie- prawdopodobnie będę musiała gdzieś pojechać by wypełnić tą nieszczęsną misję, a po trzecie- bo tutaj po prostu jest ciepło. Taa, pogoda nas dziś nie rozpieszcza. 

Chyba jedyne co teraz trzyma mnie w dość nisko autodestrukcyjnym nastroju to wspominanie wczorajszego dnia. Wtedy nareszcie czułam się spokojna i wolna. Oraz szczęśliwa.

Kręcę głową by wyrzucić piękne wspomnienia z głowy i skupić się oraz lekko przygryzam wargę, ze zdenerwowania. 

-Hej, nie stresuj się tak- Próbuje mnie uspokoić Bruno, lekko głaszcząc po dłoni-  Mamy plan, myślę, że dość dobry, a jak nie to będziesz musiała zbierać szczątki brata z podłogi, bo nie ręczę za siebie- prycham myśląc jak trzeba być tępym by w takich chwilach rzucać żartami. Ah, no tak, zapomniałam, że ilość normalności w naszym gronie wynosi 0 jakichkolwiek procent...- Nic się nie stanie. 

- Yhm, a ja jutro będę najlepszą dżokejką, jaką widziała Irlandia- Chłopak parska śmiechem i po chwili słyszymy dźwięk dzwoniącego telefonu.- Raz się żyje- Wzdycham i przykładam telefon do ucha. Po drugiej stronie słyszę tylko sapanie. Co ja z kundlem mam rozmawiać?!- H-halo?

-Zadanie na dzisiaj: Idź do sklepu i ukradnij lizaka- odpowiada ktoś po drugiej stronie. Nie umiem rozpoznać płci, wieku czy nawet czy "to coś" jest człowiekiem. Jeszcze nigdy nie słyszałam, w żadnym filmie czy serialu, tak zmodulowanego głosu.

-A-ale, ja...- Nie dane mi jest dokończyć gdyż "coś" po drugiej stronie się rozłącza- kretyn- mówię pod nosem i spoglądam na chłopaka. Ten patrzy się na mnie z podniesioną brwią, oczekując odpowiedzi.- Muszę ukraść lizaka- wypowiadam, aż sama nie dowierzając w komizm tej jakże dziwnej sytuacji.

- Co?- Odpowiada chłopak bardzo zmieszany.

- To co usłyszałeś- Kręcę głową w geście kapitulacji i kładę głowę na zagłówek. 

-Ale wiesz chociaż gdzie? jakiego? Konkretnie o której?...

-Nie! Nie wiem! Nic nie wiem! Wiem tyle, że muszę ukraść jakiegoś pieprzonego lizaka!- Wykrzykuje gestykulując rękoma na wszystkie strony.

- Hej, spokojnie- Mówi Bruno łapiąc mnie za nadgarstki i powoli uciszając- Chyba lepsze to niż morderstwo, no nie?

-Ale dlaczego ukraść? I czemu cholernego lizaka?! Gdzie tu sens i logika?!- Zbywam jego pytanie, zadając nurtujące mnie pytania. 

- Może ktoś ma cukrz...

- Oj jedźmy już!

- No dobrze to gdzie chcesz jechać?- Pyta chłopak odpalając silnik i włączając radio. 

- Nie wiem, obojętnie. Gdzieś gdzie nie ma dużo kamer i są lizaki.

-Mądry wybór!- Chłopak skręca w jakąś boczną uliczkę i widok domu znika mi za budynkiem. No, to teraz tylko odgrywać rolę i liczyć na dwójkę nienormalnych osób, w tym mojego brata i najlepszą przyjaciółkę, że odwalą swoją fuchę i wszystko pójdzie zgodnie z planem...

[][][][][]

James pov.

- Beta 16 na miejscu?- Mówię ściszonym głosem do krótkofalówki.

-Tak, na miejscu- odpowiada mi dziewczęcy głos po drugie stronie urządzenia. Chwile się jeszcze rozglądam po okolicy. Na horyzoncie widzę czubki drzew, kawałek ulicy, dom sąsiada oraz całą naszą posiadłość. Może i plan nie jest znakomity i ma parę luk, ale lepszy on niż żaden... Przykładam jeszcze raz do oczu lornetkę i nagle czuję wibracje w tylnej kieszeni. Odkładam "moje długodystansowe oczy" i sprawdzam wiadomość.

Forget MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz