Clea myję twarz zimną wodą i ubiera się w luźne lniane spodnie i dopasowaną tunikę, materiał drapie jej ciało przy każdym ruchu, ale dziewczyna zdaje sobie sprawę, że będzie musiała do tego przywyknąć na nowo. Przed prostokątnym lustrem związuje włosy w koński ogon i obraca się, by obrzucić jeszcze raz pokój spojrzeniem, upewniając się, że jest on w takim ascetycznym porządku, jaki panuje w całym sanktuarium. Na korytarzu przed jej pokojem czeka na nią Mordo, a ona uśmiecha się do niego lekko.
– Witaj stary przyjacielu – mówi pogodnie, a on wskazuję jej, w którą stronę ma iść, nie okazując żadnych emocji.
– Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi Clea, nie myśl też, że jesteś tu kimś więcej niż uczennicą.
– Twoją? Widzę, że zostałeś mistrzem, gratuluję Karl, zawsze wiedziałam, że masz potencjał.
– Czemu wróciłaś? – pyta, a dziewczyna tylko kręci głową w odpowiedzi i dłuższą chwilę idą przy sobie w ciszy. – Pewnie myślisz, że Twoje zniknięcie nikogo nie obeszło, ale to nieprawda. Nie umiejąc obrać jednej ścieżki, pojawiasz się i znikasz, kiedy potrzebujesz pomocy i tak w kółko, siejąc tylko zamęt.
– Może to właśnie moja ścieżka – odpowiada Clea spokojnym głosem. – Sianie zamętu, gdy wszystko wokół zdaje się mieć swój porządek.
– Mam nadzieję, że nie po to tu jesteś.
– Nie. Jestem tu, bo się boję – mówi, a jej towarzysz zwalnia odrobinę kroku, a ona robi to samo, by iść z nim ramię w ramię. – I nie mam innego miejsca, gdzie mogę się schować.
– Przed Dormammu?
– Przed wszystkimi Karl – odpowiada, a on zatrzymuje się i otwiera przed nią drzwi do dużej sali.
– Brakowało tu Ciebie Clea – mówi jeszcze Mordo, zanim dziewczyna nie przekroczy progu i nie ruszy w stronę Starożytnej.
Najpotężniejsza magiczna istota, jaką było jej dane kiedykolwiek spotkać, miała postać drobnej kobiety o niecodziennych rysach twarzy i dopiero kiedy patrzyło jej się w oczy, widziało się cały ogrom posiadanej przez nią wiedzy. Clea podchodzi do niej niepewnie i kiwa delikatnie głową na powitanie, czekając, aż Najwyższa Czarodziejka zaprosi ją gestem do tego, by zajęła miejsce naprzeciwko niej na poduszkach rozłożonych na podłodze. Blondynka przyjmuje z wdzięcznością filiżankę zielonej herbaty i od razu wyczuwa oczekiwanie na to, aż zacznie mówić.
– Nie mogę po prostu Ci pokazać wszystkiego, co się wydarzyło? – pyta w końcu Clea, wyciągając rękę w stronę Starożytnej.
– Nie. Opowiedz mi, nie chcę grzebać w Twoich myślach, gdy sama ich nie umiesz ułożyć – odpowiada czarodziejka. – Powiedz mi, czemu teraz tu jesteś?
– Dlatego, że umarłam – odpowiada blondynka i zaczyna snuć swoją opowieść od momentu, gdy opuściła ostatnio Kamar-Taj, bo dowiedziała się o wojnie w Wanhemie i poczuła cień szansy, że może ocalić swojego brata. Mówi o tym, jak poległa w tamtej misji, mówi o swoim przeznaczeniu, o Asgardzie i tym, że gdy mieli upaść, upadli razem. – Straciłam wszystkich, których kochałam, nie mogę wrócić do domu, nie mogę się ukryć nigdzie indziej. Wszędzie poza tym miejscem dosięgnie mnie albo wzrok Heimdalla, albo gniew Dormammu.
– To miejsce jest Twoim domem, tak jak było nim gdy pierwszy raz tu trafiłaś. Jednak jest jeszcze jeden powód, dla którego tu jesteś – mówi Starożytna i upija łyk herbaty. – Szukasz odpowiedzi.
– Wciąż widzę te... przebłyski, to jak kalejdoskop scen i nie umiem określić, ile z nich jest prawdziwych. Czy to możliwe, żebym mogła widzieć przyszłość, skoro jest ona w ruchu? To jakby ten kamień przerwał jakąś tamę w moim umyśle i teraz jest on bezustannie zalewany tymi wizjami.
CZYTASZ
wicked witchcraft • Marvel
FanfictionNiektóre siły rządzące wszechświatem nigdy nie powinny się spotkać. Clea wiedziała o tym od urodzenia i nawet jeśli pakt zawarty przez jej rodziców chronił ją do tej pory, wiedziała, że złamanie go może doprowadzić do katastrofalnych skutków. Dlateg...