20.

190 33 2
                                    

Poranne słońce zalewa całą dolinę, która rozciąga się przed oczami kobiety stojącej na jednej z wież zamku w Wanaheimie. Lekki wiatr rozwiewa jej jasne włosy, ale ona kompletnie się tym nie przejmuje, wpatrując się w jeden punkt na kamienistym placyku, jakby chcąc dostrzec to, co niezauważalne.

Właściwie chce zobaczyć coś, co do tej pory widziała tylko w swoich wizjach, stoi w końcu dokładnie w miejscu, w którym jej brat trzymał na rękach jej syna. A to nie może być przypadek.

– To musi być przyszłość Loki – szepcze cicho Clea.

– Co musi być przyszłością? – pyta ją bóg kłamstw, pojawiając się obok niej niespodziewanie, ale blondynce nawet nie drży powieka.

– Nasz syn – odpowiada bez zastanowienia Clea, a Loki staje przed nią, chcąc przerwać jej zahipnotyzowanie jednym kamieniem przed nimi. Właściwie najchętniej by nią teraz potrząsnął, ale to niestety jest niemożliwe. – Miałam tę wizję w kółko i w kółko i niemal każdej nocy, widziałam w niej mojego brata, który dokładnie w tym miejscu trzyma mojego syna na rękach. – Clea przechodzi na środek wieży i spogląda na Lokiego.

– Skąd pewność, że jest mój?

– Gdybym mogła, uderzyłabym Cię teraz w twarz – odpowiada ciepło blondynka. – Nie było Cię tam, ale pamiętam, że czułam się niezwykle przekonana o Twoim szybkim powrocie. Wiem, że chodziło o Ciebie, bo Cię kochałam, czułam to, tę tęsknotę.

– Chcesz mi powiedzieć, że nosisz moje dziecko?

– Nie, nie teraz, ale kiedyś będę.

Loki milknie na dłuższą chwilę, analizując to, co Clea mu właśnie powiedziała i dopiero po chwili podchodzi do niej i uśmiecha się lekko.

– To byłoby dobre, nie mogliby ignorować tego dziecka, w końcu byłoby naszym dziedzicem, musiałoby mieć swoje miejsce w kolejce do tronu.

– Wiem, wiem o tym – odpowiada czarodziejka i się uśmiecha. – Widziałam, też jak Asgard czci Cię jak bohatera Loki, nie umiem tego ułożyć w czasie, ale widziałam to... wszystko rozbija się o okoliczności.

– Podoba mi się, jak rozegrałaś kwestię wścibskiej Sif – mówi Loki, uśmiechając się wrednie. – Romans to idealna wymówka dla tej biednej zakochanej bez wzajemności idiotki. 

– Wiem – przyznaje z dumą Clea. – Wiem też, że dzięki temu mam od niej spokój. Od kilku tygodni nie mrugnie nawet okiem, na moje wymykanie się z uczt i rozmowy z dowódcami. Zwyczajnie myśli, że spędzam czas na umizgach, gdy robię coś znacznie przyjemniejszego... 

– Tak, chodzisz z dumą po pałacu. Z koroną na głowie, z herbem na piersi...

– I? – pyta, wspinając się na palce, jakby chciała go pocałować, mimo że oboje wiedzą, że tak naprawdę wcale go tu nie ma.

– I oni widzą w Tobie królową. A ja widzę moją królową.

Loki chciałby ją dotknąć, brakuje mu jej wizyt i tęskni za uczuciem, że czarodziejka należy tylko do niego i wcale nie chce się nią dzielić. Nawet jak teraz nie jest to spowodowane przez nią, czuje złość, że wyjechała, gdy powinna tkwić przy nim. A nawet dalszą rozmowę prowadzoną w ten sposób przerywa im pojawienie się posłańca. 

Czarodziejka z niechęcią podąża za nim do zamku, gdzie je śniadanie z Sif , a później udają się na kolejne spotkania z politykami, którzy postanowili pojawić się w zamku i spotkać się z Cleą. Nim jednak choćby pierwsza narada dojdzie do skutku, do sali wpada goniec, wręczając list Frejrowi.

– Co się dzieje? – pyta Clea, a on od razu podaje kartkę Sif.

– Musimy wracać do Asgardu. To wiadomość od królowej, coś się dzieje i Thor wyruszył na ziemię po swoją Midgardkę – tłumaczy jej wojowniczka. – Poza tym więzienie pęka w szwach od jeńców po wojnie po potyczce w Svartalfheimie.

wicked witchcraft • MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz