.14.

2.3K 64 2
                                    

-Nie jestem wyrodną matką, widzę że się starasz. Dzieciaki cię uwielbiają, a ty nie zrobisz im krzywdy. Nie chcę Ci utrudniać kontaktów. - Odparłam cicho, tuląc do siebie chłopczyka, który ubrany w słodkie śpioszki, bawił się moimi włosami. Ciągnął je, sprawdzał fakturę a nawet, próbował jeść. Ostatecznie, nie pozwoliłam mu, na ich konsumpcję, ale to akurat mu nie przeszkodziło, by wrócić do zabawy nimi. 

Luke wpatrywał się we mnie, przytulając do siebie dziewczynkę, która zasypiała mu na ramieniu. Ubrana w białe, mięciutkie śpioszki, mając sucho i ciepło w dodatku ojca i matkę pod ręką, wydała się, być najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. 

-Pójdę się przebrać. - Odparłam cicho i podałam mu chłopca, który obserwował mnie uważnie. Zaraz potem, jednak uniósł wzrok na Luke'a i wyciągnął rączkę w stronę jego brody. Natrafiając na jego zarost wykrzywił usteczka w grymasie i zaczął się wiercić. W tym czasie wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki, by przebrać się w piżamie. Kiedy tylko wróciłam do moich uszu dobiegło ciche płakanie Oliviera, którego Luke próbował uspokoić.

-No już jestem, jestem. - Szepnęłam biorąc go na ręce. Kiedy tylko oparł główkę na mojej klatce piersiowej, wsłuchując się w bicie mojego serca uspokoił się zupełnie i wtulił we mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam na łóżku, ostrożnie poprawiając poduszkę. 
-Jeśli chcesz już się położyć, to cię nie zatrzymuję. - Powiedziałam cicho i spojrzałam na niego, gotowa wziąć również dziewczynkę na ręce. 
-Na razie nigdzie się nie ruszam. - Odparł i otworzył ramię, drugą dłonią trzymając delikatnie Eli. Westchnęłam cicho i nie zwlekając dłużej, oparłam głowę o jego ramię. 

Jego ciepło i zapach zadziałały na mnie kojąco. Jakbym wreszcie znalazła się na odpowiednim miejscu. Przymknęłam oczy, delikatnie głaszcząc chłopczyka po pleckach. Zerknęłam jeszcze na niego, ale upewniwszy się, że ten jest całkowicie zrelaksowany i spokojnie śpi, pozbyłam się wszelkich obaw. 

Rankiem zostawiłam maluchy przy Luke'u i poszłam przygotować śniadanie. Dochodziła już dziewiąta rano, więc zostało jeszcze trochę do czasu karmienia. Nuciłam cicho pod nosem, kiedy w pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie obejmuje w pasie. 

-Dlaczego zostawiasz dzieci same? - Mruknęłam, starając się nie reagować na jego dotyk. On jednak był uparty, chyba nawet bardziej ode mnie. Oparł brodę na moim ramieniu i wpatrywał się jak smażę jajecznicę. 
-Dzieci śpią, nic im się złego nie dzieje. - Odpowiedział cicho na moje pytanie i pocałował delikatnie moją szyję, drapiąc skórę swoim zarostem. Objął mnie ciaśniej i mruknął cicho, jeszcze zaspany, przymykając oczy. 

To dziwne, że jeszcze funkcjonowałam, po tylu nieprzespanych nocach i mogłam zajmować się dziećmi, jak również myśleć logicznie. 

-Czego ty się tak mnie tulisz? - Jęknęłam niezadowolona. -Matki nie masz? - Burknęłam w jego stronę i sięgnęłam po talerz. 
-Mam, ale wolę przytulić się do ciebie. - Zamruczał i zaraz dodał. -Jesteś taka miękka. - 
-Nie mam zamiaru chudnąć dla ciebie, więc daruj sobie głupie teksty. - Warknęłam cicho i przewróciłam oczami. 
-Dla mnie jesteś idealna. - Przyznał, a ja poczułam, że logiczne myślenie idzie w dupu, za dużo nieprzespanych nocy. 
-Nie rozumiem co ty tam mamroczesz. - Powiedziałam cicho, nakładając mu jedzenie na talerz. 
-Powiedziałem, że dla mnie jesteś idealna. - Szepnął mi prosto do ucha, a ja zesztywniałam z widelcem w dłoni. Nabrałam powietrza, starając się opanować nagromadzające się we mnie odczucia. Pchnęłam go lekko biodrami, by się odsunął. 
-Kiedyś uważałeś, że idealna dziewczyna musi mieć płaski brzuch, duże piersi i zgrabny tyłek. - Odgryzłam się mu i odwróciłam podając talerz. 
-A ty masz coś więcej, poza tym jesteś matką moich dzieci. - Wziął mnie pod włos, po czym wyszczerzył się. Nie odpowiedziałam mu, tylko wyplątałam się z jego objęć i wróciłam do dzieci. 

Siedziałam w pokoju z maluchami, które leżały wtulone we mnie. Eli zaraz zacznie marudzić, chcąc do swojego taty. A ja czułam się rozdarta. Z jednej strony nie wyobrażałam sobie, żebyśmy stworzyli rodzinkę, z drugiej, miałam ochotę dać mu szansę. 

W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi i aż podskoczyłam. Podeszłam do drzwi, kiedy pies szczekał i zmarszczyłam brwi. Za nimi stała jakaś kobieta z jakąś teczką. Zwykle nie otwierałam obcym, teraz jednak obejrzałam się na Luke'a, który wyglądał z kuchni i zabrałam psa. Zamknęłam go w pokoju obok i uchyliłam drzwi. 

-Dzień dobry, nazywam się Catherine Bringer. Jestem z opieki społecznej, mogę się rozejrzeć? - Spytała i poprawiła okulary na swoich nosie. Zawahałam się i spanikowałam, poczułam nagle jak robi mi się słabo. 

-Poproszę jakiś dowód, że jest pani... - Urwałam, bo właśnie w tym momencie wyjęła dokument. Odchrząknęłam cicho i wpuściłam ją niechętnie do środka. Pies nadal ujadał, a chłopak poszedł uspokoić dzieci, które już nieco się wyciszyły. 

-Ten pies zawsze tak ujada? - Spytała, zerkając krzywo na zamknięte drzwi. 
-Tylko jeśli ktoś obcy wchodzi do domu i może nam zagrażać. - Odparłam pozornie spokojnie i objęłam się. -Mogę się dowiedzieć skąd ta wizyta? Dzieci nie płaczą po nocach, nie odbywają się tu libacje ani imprezy. - Odparłam dość stanowczo, idąc za nią i obserwując jak zagląda w każdy kąt. Zajrzała nawet do szuflady gdzie trzymałam bieliznę. 

-Dostaliśmy informację, że jest pani samotną matką. Nie pobiera pani renty ani dodatków, a ma pani bliźnięta. - Zaczęła, a ja poczułam, że się gotuję, lada moment wydrapię tej babie te puste oczyska. Luke pojawił się obok z bąblami na rękach. 
-Nie jest samotną matką i nie potrzebuje renty ani dodatków. - Rzucił w ten swój spokojny sposób, którego bali się wszyscy, nawet chyba ja. Wzięłam chłopczyka na ręce i przytuliłam do siebie. Oliver jednak wyciągnął rączkę i strącił jej okulary z nosa, kiedy się tak do niego pochyliła, po czym wybuchł płaczem. 
-Prosiłabym nie straszyć dzieci, i zmienić przy okazji okulary. - Rzuciłam  i oparłam usta na główce malucha, który po chwili się uspokoił. 

Kobieta nie była zadowolona, przeszkadzało jej tak naprawdę wiele rzeczy, które nie wpływały negatywnie na rozwój dzieci, a jej krzywemu oku. 

-Z czego się pani utrzymuje? - Spytała marszcząc swój wiedźmi nos. 
-Pracuję zdalnie, redaguję teksty. - Przyznałam spokojnie. -Mam umowę o pracę, pomaga mi też mama - urwałam, bo Luke wtrącił. 
-I ja, pracuję na magazynie, przynajmniej na razie - odparł spokojnie, tuląc do siebie malutką. 



Wiem, że rozdział jest z ogromnym opóźnieniem, ale po prostu nie mogłam się za niego zabrać. Oficjalnie, będzie gruba akcja, a zakończenia nie zdradzę, pociągnie to jednak jeszcze kilka rozdziałów. Także, dziękuję za cierpliwość i z całego serca przepraszam. 

Na skraju raju 🗝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz