4. A little throwback #2

241 31 14
                                    

Hej!
Znowu mam do Was dwie sprawy na początek:
1. Dzisiaj rozdział o niecałe sto słów krótszy, niż zazwyczaj, bo akurat mi pasowało skończyć go w takim jednym momencie, o którym zresztą sami się przekonacie po przeczytaniu go i mam nadzieję, że zrozumiecie wtedy przyczynę mojej takiej, a nie innej decyzji.
2. Kto z Was tweetowałby na hasztagu tego fanfiction? Bo jakby nie chciałabym go „zakładać" i potem sama na nim siedzieć, i upokarzać się wśród ludzi tym, że za kogo to ja się niby uważam, że co ja sobie myślałam, że ktoś inny miałby niby z niego również korzystać, etc, etc. Proszę dajcie mi znać!

Ten rozdział dedykuję każdemu, kto przyczynił się do wymyślania jednej z jego części, dziękuję za pomoc❤️

Miłego czytania!
__________

*Madelaine*

Jak to mówią: „ah shit, here we go again".

Tylko tym razem nikt nas nie rozdzielił i bez żadnych przeszkód mogliśmy przez cały czas być przy sobie, za co jestem ogromnie wdzięczna. Jedyne, z czym obecnie mam problem, to to, że Shawn za wszelką cenę pragnie aż zanadto wykorzystać tę możliwość. Szczerze mówiąc, naprawdę mnie to martwi. Niby bardzo dobrze mi ze świadomością, że jest w stanie poświęcić dla mnie wszystko, ale z drugiej strony... nie chcę, by tak było. Nie chcę, by na przykład właśnie przy tego typu sytuacji, w jakiej się teraz znajdujemy, rezygnował dla mnie z rzeczy, które kocha robić najbardziej. Nie chcę, by rezygnował dla mnie ze swojego codziennego życia, które kocha całym sercem, bo ja spokojnie poradzę sobie sama. Nie musi być przy moim boku 24/7, niech się zajmie choć w najmniejszym stopniu przynajmniej swoimi obowiązkami.

Gdy się obudziłam, przy moim łóżku dostrzegłam pielęgniarkę, która zmieniała coś przy podłączonej do mnie kroplówce.

- Dzień dobry, jak się pani czuje? - zapytała z uśmiechem.

Zanim odpowiedziałam, kilka razy jeszcze mrugnęłam oczami, aby świadomie powrócić do świata żywych. 

- Dzień dobry, nie boli tak bardzo, jak wczoraj, ale nadal trochę mnie piecze.

- Proszę spróbować ruszyć ręką.

Wykonałam zlecony mi ruch z zaledwie cichym jęknięciem. Jest naprawdę dużo lepiej, niż było zaraz po wypadku, kiedy jeszcze ciekło ze mnie krwią jak cholera.

- Okej, a da pani radę się podnieść?

Również udało mi się wykonać tę czynność. Co prawda ponownie wydałam z siebie delikatny dźwięk wywołany lekkim bólem, ale w sumie kto by się niby spodziewał, że od razu zrobię to wszystko tak, jak normalny, niepocięty niczym poprzedniego dnia człowiek.

- Jest bardzo dobrze. W takim razie poczekamy do końca tej kroplówki i wypiszemy panią do domu.

- Jasne.

- Ah, bym zapomniała. Gdy pani spała, pani przyjaciółka przywiozła pani najważniejsze rzeczy oraz kwiatową przesyłkę. Wymienię jeszcze pani opatrunki i wszystko przyniosę.

- Kwiatową przesyłkę od niej?

- Razem z torbą przywiozła również bukiet z kopertą, więc być może jest ona od kogoś innego, o kim dowie się pani z zawartej w niej notce, ale no nie chcę niczego spekulować, sama pani zobaczy po otworzeniu.

Zdziwiłam się po usłyszeniu, że ową dostałam, a co dopiero po tym, jak dowiedziałam się, że ktoś mi coś  dodatkowo do tego napisał. Zrobiło mi się przez to bardzo miło, nigdy jeszcze nie dostałam od nikogo czegoś takiego.

„by accident" | S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz