Rozdział 8

629 35 11
                                    

Perspektywa Abigail

Usłyszałam hałas, który dopiegał prawdopodobnie za drzwi, przez co się przebudziłam. Otworzyłam leniwie oczy i ujżałam, że to nie moja sypialnia.

Nagle wszystkie wczorajsze wspomnienie zaczęły przelatywać mi przez głowę, jak film.

Szkoła, wychowanie fizyczne, kosz, upadek, ból, chłopak, wpojenie, przytulanie się do niego, przyjazd do jego domu, badania, rozmowa z nim i wieczór u niego.

No tak... Muszę się do niego przeprowadzić, a w sumie jego ludzie mieli to zrobić za mnie.

Było mi strasznie gorąco i poczułam dopiero teraz ciężar na tali. Ręką Oscara, jakby inaczej. Odwróciłam się w jego stronę. Spał sobie smacznie. Postanowiłam zaczesać jego grzywkę, która wpadła mu w oczy.

- Masz bardzo śliczny uśmiech, mógłbym się tak budzić codziennie - usłyszałam jego zaprychnięty głos. Spojrzałam w jego oczy, które skupione były na moje buzi.

- Jeśli zasłużysz, to będziesz miał takie widoki codziennie, a może i lepsze - pocałowałam go szybko w usta. Nawet nie wiem co we mnie wystąpiło. To ta cholerna więź mate.

- Hmm... Możesz jeszcze raz? - domyślam się o co mu chodzi.

- A co z tego będę miała? - zapytałam podstępnie.

- Wszystko czego sobie zapragniesz.

- Wszystko? - podniosłam jedną brew.

- Wszystko - odpowiedział pewny siebie. Ohh zaraz już taki nie bedzię.

- Niech pomyślę... - chłopak przyglądał mi się z zaciekawieniem - chciałabym odwiedzić brata. Wyjaśnić mu wszystko i oczekuje od ciebie, że nie będziesz go chciał przyłączyć do watahy. A i pojedziesz ze mną, ale gdy powiem, że chce z nim sama porozmawiać, uszanujesz to i wyjdziesz i niebędziesz podsłuchiwał - od razu uśmieszek szedł mu z buzi.

- A jeśli się nie zgodzę?

- Dobrze wiesz na czym polega pokój Luny. Jeśli się nie zgodzisz trochę sobie tam pomieszkam, a ty nawet, gdy postanowię wrócić do naszej sypialni to i tak mnie nie dotkniesz.

- Nie możesz mi tego zrobić! - wyarczał zły.

- A chcesz się przekonać? - uśmiechnęłam się chytrze. Bez dwóch zdań nie był zadowolony. Chociaż go nie rozumiem. Nie prosiłam o zbyt wiele, ani o rzeczy, które na pewno mu się nie spodobają...

- Niech będzie. Kiedy i o której chcesz jechać? - zapytał zrezygnowany.

- Dziś po 17! - cieszyłam się, jak małe dziecko.

Przerzuciłam jedną nogę przez jego tłów i usiadłam na nim. Popatrzył na mnie pytajacym wzrokiem, po czym wbiłam się zachłannie w jego usta. Chłopak przeniósł swoje dłonie na moje pośladki po czym je ścisnął. Jęknełam w jego usta, przez co wykorzystał sytuacji i po chwili poczułam jego język. Walczyliśmy o dominację. Niestety przegrałam tą walką.

Gdy zabrakło nam powietrze odsuneliśmy się trochę od siebie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nie chciało mi się jeszcze wstać więc położyłam się na nim, a głowę schowałam w zagłębieniu jego szyji. Oscar również się we mnie wtlulił dalej ugniatając moje pośladki. Co jakiś czas jeczałam mu.

- Chcę cię oznaczyć - oznajmił poważnie, na co moje ciało zesztywniało.

- Teraz? - zapytałam pewna obaw. Nie jestem na razie na to gotowa. To wszystko dzieje się za szybko.

- Jeśli chcesz. Nie chcę nic robić przeciwko tobie. Chcę ci tym sprawić przyjemność, a nie ból. Więc, gdy będziesz gotowa, powiedz mi. Tylko proszę nie każ mi długo czekać - szeptał do mojego ucha. Przeszły mnie ciarki słysząc jego zachrypnięty głos.

- Dziękuję - chyba nie będzie tak źle, jak myślałam. Alfy są bardzo zaborcze i stawiają na swoim, jednak mój szanuje moje zdanie i chce abym była szczęśliwa.

- Głodna? - zapytał po dłuższej chwili milczenia.

- Jak wilk - zaśmiałam się mu do ucha co odzwajemnił swoim śmiechem - a dasz mi jakieś ubrania na przebranie?

- Jasne, możesz sobie wybrać jakieś moje ciuchy z szafy. Mieli przywieść twoje ubrania wczoraj, ale postanowiłem, że zrobię to osobiście. Nikt nie będzie oglądał bielizny mojej ukochanej - dostałam całusa w czoło po czym z uśmiechem wstałam z niego i z łóżka.

Podeszłam do ogromnej szafy w celu poszukania czegoś dla siebie. Zapomniałam, że we wszystkim będę wyglądać, jak w worku na ziemniaki. Te ubrania będę na mnie za duże o kilka rozmiarów.

Westchnełam ciężko, ale zdecydowałam się na znalezienie, jakiś najmniejszych dresów i bluzy, tak zwanego kangurka. Po kilku minutach grzebania w szafie znalazłam to co mi najbardziej odpowiadało i chciałam się udać do łazienki, natomiast nie wiedziałam, gdzie ona się znajduje.

- Szukasz czegoś kochanie? - poczułam ręce na swoich biodrach.

- Um, właściwie to tak. Pokażesz mi gdzie jest łazienka?

- Drzwi na przeciwko ciebie, te przy komodzie. Na przeciwko łóżka masz drzwi na korytarz. Poczekam na ciebie.

- Oky, dziękuję. Umyje się szybko i możemy iść.

- Pomóc Ci z tą rękę? - spojrzałam na swoją prawa rękę, która była w gipsie. Nie mogę go zamoczyć...

- Nie, dam sobie radę. W razie czego będę wołać.

- Oky - dał mi znowu buziaka w czoło i położył się na łóżku.

Biorąc prysznic zastanawiałam się czy dobrze robię zostając tu. Wiem, że nie powinnam oddalać się od mojego mate, a tym bardziej zostawiać stada skoro jestem ich luną, ale nie czułam się na siłach, aby tu zostać. Chciałam, w końcu odpocząć od wilczego świata. Czemu życie daje mi tak w kość?

Może jednak uda mi się jakoś uciec choć na chwilę od nich wszystkich. Marzyłam o świętym spokoju. Tylko ja i cisza wokół, brak problemów i przygód...

~~~
Mam przykrą wiadomość...
To mój ostatni rozdział pisany na zapas, nie wiem czy coś się pojawi za tydzień ☹️
ALE TRZYMAJCIE KCIUKI

xoxoAniuska
20.08.19r.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 20, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pełnia księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz