• 2. I tak wiem gdzie mieszkasz. •

414 16 1
                                    

Point of view - Julia.

Nie czekając na jego jakąkolwiek odpowiedź po prostu od nich odeszłam, nawet nie miałam ochoty na wdawania się w rozmowę z nieznajomym i jego, jak mniemam, kumplem. Załatwiłam to, co miałam załatwić, wszystko. Nawet nie czułam potrzeby poznawania go, w moich oczach, mimo tego 'bohaterskiego' czynu dalej pozostawał jako przeciętny kolega Janka, może liczył na to, że po wszystkim będę dziękować i obsypywać go komplementami, bo de facto ustał w mojej obronie wobec Kuby. Nic z tego. Nie prosiłam o to, nie musiał nic robić, to on wyszedł z inicjatywą. 

Odchodząc od dwójki facetów, doskonale wyczuwałam jego wzrok na sobie, postanowiłam to całkowicie zignorować i wrócić do zabawy, ale najpierw musiałam znaleźć Olę i sprawdzić w jakim jest stanie. Przepychając się między spoconymi ciałami, zdecydowanie nietrzeźwych już gości, zaczęłam się zastanawiać jakim cudem tyle ludzi zmieściło się w loftowym mieszkaniu Janka. Wszyscy, albo znaczna większość była już nieźle wstawiona, jedni byli kompletnie naćpani, a druga połowa wylewała pijackie żale do kompletnie nieznajomych osób. Typowa impreza. Pomyślałam, a kiedy nagle jakiś facet, większy ode mnie o trzy razy, zupełnie przypadkowo na mnie wpadł, zdecydowałam, że w tym towarzystwie nie wytrzymam zbyt długo.

Teraz jedyne czego chciałam to powrót do domu, a nie kolejna kolejka z Olą. Po drodze mijałam parę znajomych, jak i nieznajomych osób, z którymi wymieniłam subtelne uśmiechy. Wbrew pozorom, impreza nie była taka najgorsza. Za wszelką cenę usiłowałam znaleźć swoją współlokatorkę, jednak zamiast niej, wpadałam na coraz to w gorszym stanie ludzi. Mimowolnie westchnęłam pod nosem, kiedy okazało się, że w łazience, kuchni i sypialni jej nie ma. 

Zrezygnowana wróciłam do przestronnego salonu, gdzie próbowałam zlokalizować blondynkę, jest. Spojrzałam w jej stronę, mając nadzieję, że mnie zauważy. Nic z tego. Obok niej stał ten sam brunet, którego widziałam przy balkonie z nieznajomym. Zmarszczyłam brwi, jednak dalej im się przyglądałam. Co do cholery? Nie chciałam jej przerywać, tym bardziej widząc jak dobrze im się rozmawia, a w tym wszystkim utwierdzał mnie jej szeroki uśmiech. Z daleka można było zauważyć jego wzrok, którym obdarzał Olę. 

Pokręciłam rozbawiona głową, i wiedziałam, że to odpowiedni moment na zmycie się z imprezy. Wyciągnęłam swój telefon z tylnej kieszeni czarnych spodni i już chciałam zamawiać ubera do domu, jednak ku mojemu zaskoczeniu; padł. Zaklęłam pod nosem i z rezygnacją ponownie schowałam urządzenie. Spojrzałam na zegarek, dochodziła prawie druga w nocy. Wracanie nocnymi o tej porze nie wchodziło w grę, dzisiejszej nocy wolałabym wrócić bezpiecznie. Miałam nadzieję, że Janek jeszcze jest w miarę trzeźwy i będzie mógł mi zamówić taksówkę, dlatego też wróciłam do kuchni; tam widziałam go po raz ostatni. Ku mojemu zaskoczeniu w mieszkaniu zaczynało robić się nieco luźniej, najwidoczniej nie tylko ja pragnęłam powrotu do siebie.

─ Janek, mam sprawę. ─ zaczęłam spokojnie, podchodząc do niego i grupki jego kolegów. Miałam szczęście, że jeszcze był w dobrym stanie. W końcu gospodarz. Odeszliśmy na bok, a on skupił na mnie swój intensywny wzrok. Koniuszkiem języka wilżyłam pomalowane na ciemno wargi i również przeniosłam na niego swój wzrok. 

─ Co jest, Julcia? ─ spytał, uśmiechając się subtelnie. ─ Padł mi telefon, mógłbyś zamówić mi taksówkę, albo ubera? Nie chce wracać sama nocnymi, sam rozumiesz... ─ opowiedziałam, pokazując rozładowany telefon. Miałam szczerą nadzieję, że już za chwilę pod blokiem będzie stał zamówiony kierowca, a ja za góra trzydzieści minut będę u siebie. Nie musiałam się martwić tym, że Janek będzie zły za to, że opuszczam imprezę 'dość' wcześnie. Doskonale wiedział, że nie przepadam za imprezowaniem do białego rana, zgonowaniem i ostrym melanżem. 

• Incepcja │ŻabsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz