Zamarł. Tak po prostu. Przecież... Powiedział, że mu zależy! Czyżby to nie było szczere? A może brzmiało dziwnie... Po raz kolejny tego wieczora przestał rozumieć. Zależało mu? Zadał sobie to pytanie. Tak. Zależało. To było trudniejsze, niż mu się wydawało. Bezsilność, którą odczuwał w tej chwili, była przytłaczająca. Czuł się, jakby na jego barkach położono przynajmniej kilka ton gruzu. Naprawdę, ale to naprawdę potrzebował teraz, by ktoś po prostu mu pomógł. Nie potrafił sobie z tym sam poradzić. Z dawnego Dazaia Osamu zostało jedynie ciało, w niczym nie przypominał siebie sprzed jeszcze kilkunastu minut.
— Uśmiechnij się. — zaczęła, zaskakując tym mężczyznę.
Ma się uśmiechnąć? Czy jej padło na mózg? Właściwie... Oni oboje nie byli normalni, nikt nie był. Westchnął ciężko i wymusił delikatny uśmiech. Może to ją przekona?
— Dziękuję. — powiedziała, sama lekko unosząc kąciki ust.
Czyżby zadziałało? Czyżby uśmiech wystarczył, by odwieść ją od tego pomysłu?
— Wiesz... Tak naprawdę, to piekielnie się boję. Mówiłam ci, że boję się wysokości prawda? — zaśmiała się żałośnie.
Osamu kolejny raz poczuł ten cholerny dreszcz strachu. Czuł się jak w pieprzonym horrorze albo cholera wie czym innym. W każdym razie, na pewno nie było to nic przyjemnego. Gdy już miał nadzieję, ta rozpływała się z kolejnym słowem bliskiej jego sercu osoby. Może gdyby powiedział jej te kilka słów wcześniej, nigdy nie weszłaby na dach jednego z wieżowców Yokohamy.
— Mówiłaś. Skoro się boisz, to dlaczego chcesz to zrobić? — starał się dobierać słowa ostrożnie, ale nie miał do tego głowy.
— Bo samobójstwo jest piękne. — odparła. To były jego słowa.
Zrobiła szósty krok w stronę przepaści.
CZYTASZ
Dziesięć kroków do śmierci.
FanficJedynie dziesięć kroków dzieliło ją od upragnionej śmierci. Jednakże w tym samym momencie przy niej pojawił się ktoś, kto nie do końca zgadzał się z jej decyzją.