~Pov. Rosja
Gdy rano wstałem, uświadomiłem sobie, że dawno nie robiliśmy rodzinnego spotkania.
Z tego powodu zdążyłem obdzwonić prawie wszystkich Słowian.
Zrobiłem sobie małą przerwę, w końcu gadałem już z dziesięcioma osobami, którym powtarzałem to samo zdanie.
Została mi jedynie Polska i Ukraina.Chrząknąłem i upiłem odrobinę wody ze szklanki, próbując pozbyć się lekkiej chrypy.
Krym siedziała obok mnie na kanapie i rysowała jakiś obrazek. Nie wiedziałem jednak co rysowała, gdyż za każdym razem, gdy chciałem zobaczyć co stworzyła, ta zasłaniała kartkę i mówiła, że jest to „niespodzianka".Wybrałem numer do kuzynki. Po kilku sygnałach usłyszałem reakcje po drugiej stronie, ale nie była to docelowa osoba, do której próbowałem się dodzwonić.
— Hej, Oroszország — odezwał się pierwszy Węgier.
— Cześć! Masz gdzieś pod ręką Polszę? — spytałem od razu. Chłopak chwilę się zastanawiał nad odpowiedzią.
— Narazie nie może rozmawiać. Przekazać jej coś?
— Pomyślałem, że możemy znowu zrobić rodzinne spotkanie. Już zdążyłem zadzwonić do wszystkich Słowian. Każdy potwierdził obecność — przedstawiłem szybko sytuację. Już miałem powiedzieć szczegóły, ale Węgry mnie wyprzedził swoim pytaniem.
— A kiedy? I gdzie?
— Za trzy dni, w tym domku w lesie. Powinna wiedzieć gdzie, co roku tam organizujemy spotkanie. O szesnastej — dodałem i zacząłem się zastanawiać, czy o czymś powinienem jeszcze wspomnieć.
— Będziecie czegoś potrzebować? Coś przynieść?
— Myślę, że wszystko będzie. Belarus i Horwatija zorganizują jedzenie i picie. Jeśli jednak Polsza będzie chciała przynieść coś swojego, to droga wolna
— Okej. Przekażę — odparł.
— Dzięki wielkie. To cześć, trzymaj się, pozdrów wszystkich — sam się uśmiechnąłem, mając nadzieję, że w jakiś sposób on to wyczuje.
— Dzięki. Miłego dnia. Cześć — odpowiedział miłym tonem i się rozłączył.
Westchnąłem ciężko.
„To teraz najtrudniejsza część..." pomyślałem i zacząłem szukać w numerach tego od Ukrainy.
Mój palec zaczął krążyć nad słuchawką, aż wpadłem na całkiem niezły pomysł.— Wychodzę na chwilę. Nikomu nie otwieraj, siedź tutaj grzecznie. Zaraz wracam — powiedziałem do małej, która przytaknęła główką.
Złapałem uszankę, wcisnąłem ją na głowę i chwyciwszy klucze wyszedłem z domu.
Zamknąłem drzwi na klucz, po czym ruszyłem szybkim krokiem w stronę rynku.
Dorwałem pierwszą-lepszą kwieciarkę i zakupiłem u niej śliczny bukiecik kwiatów. Znajdowało się w nim kilka rodzajów polnych kwiatów, chabry, maki, rumianki i kilka innych. W dopełnieniu było kilka źdźbeł złotych kłosów, oraz liście bliżej mi nieznanej rośliny.
Z tym nabytkiem ruszyłem na obrzeża miasta.
Stanąłem przed kremowym domkiem, wokół którego rósł zadbany ogródek. Widać było, że osoba mieszkająca w domu ma rękę do ogrodnictwa. „W przeciwieństwie do mnie" westchnąłem, przypominając sobie o mojej dżungli, której od wieków nikt nie przycinał.Przeszedłem przez furtkę i stanąłem w ganku przed drzwiami.
Na chwilę w głowie zawitała mi myśl, że te przeprosiny nie będą łatwe. Jak najszybciej ją odrzuciłem i zadzwoniłem dzwonkiem.
Usłyszałem kroki dochodzące ze środka budynku, a potem przekręcanie się zamka.Później wrota się otwarły, a w nich ujrzałem z początku zaskoczoną, a później przerażoną dziewczynę.
Widziałem, że wahała się czy przypadkiem nie zamknąć drzwi, ale stała jak słup soli, widocznie sparaliżowana. Otwarła usta, lecz zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wyciągnąłem w jej stronę bukiet kwiatów.— Proszę, wybacz mi moje zachowanie. Byłem bezczelnym dupkiem, nie powinienem był ci sprawiać takich przykrości. Blyat, nie zdziwię się, jak odrzucisz przeprosiny. Sam bym nie wybaczył komuś takiemu — przekląłem cicho patrząc to w jej oczy, to na czubki swoich butów. Ona niepewnie odebrała kwiaty, patrząc uważnie na mnie. Jej milczenie było dla mnie dość jednoznaczną odpowiedzią. Nabrałem zrezygnowany powietrza. — Za trzy dni o szesnastej w domku spotkanie rodzinne. Będzie miło cię zobaczyć, siostro — mruknąłem i powoli zacząłem iść w stronę furtki.
Ukraina chciała coś powiedzieć, ale nie zdobyła się na to. Dopiero jak zamknąłem za sobą białą bramkę usłyszałem ciche „przyjdę", a potem zamykanie drzwi.Ja natomiast dotarłem do swojego domu i ocierając z potu czoło wkroczyłem do mieszkania. Nabrałem zimnego powietrza do płuc. Na dworze było cholernie ciepło.
Krym wstała, by zobaczyć kto przyszedł.
Uspokoiła się, gdy mnie zobaczyła.— Skończyłam rysunek dla pana! — uśmiechnęła się i ukazała całkiem ładny obrazek. Wzruszyłem się, widząc na nim trzy szczęśliwe postacie. Różniły się kolorami, wielkością i tym, co nosiły na głowie.
Jedna miała uszankę, druga czapkę marynarską, a ostatnia kolorowy wianek z kwiatów.~•~•~•~•~
Miał być maraton, ale zbyt dużo by się działo i nie chciałam, aby tak szybko (jak dla mnie najważniejsza akcja) przeleciała...
Przynajmniej mam kilka rozdziałów na zapas, będę je wypuszczać po kolei ;3
CZYTASZ
Spróbuj mi zaufać|| countryhumans
FanfictionKsiążka doczekała się rrewrite'u pt. "Try trusting me, Dear". Była to moja pierwsza książka z uniwersum CH. Pisana całkiem dawno temu, nie odzwierciedla mojego aktualnego poziomu pisania. Proszę mieć na uwadze to, że będą występować niedociągnięcia...