Rozdział 1

23 2 0
                                    

- Skończyłam skończyłam skończyłam! - woła Ella z ogromnym uśmiechem na twarzy - Zgadnij kto ma już wolne!

- No nie wiem. To dość ciężkie pytanie - śmieję się razem z nią.

- Niby dwie godziny to nic, ale gdy wychodzi się wcześniej z pracy, od razu dzień staje się lepszy.

- Ale jesteś miła - udaję urażoną.

- Oj, no wiem ale chyba została ci dziś już tylko jedna klientka. 

- Tak.

- Kto taki? - pyta poprawiając włosy w lusterku.

- Pani Green.

- No no no. Przynajmniej ktoś na poziomie a nie jakaś stara babcia, która sama nie wie czego chce i nic jej nie pasuje - wzrusza ramionami.

Takie klientki bywają najgorsze. Najczęściej mówią o trzech rzeczach - dzieciach, wnukach i religii. Nauczyłam się już, że mając odmienne zdanie nie warto wchodzić z nimi w dyskusję. One i tak wiedzą wszystko najlepiej i będą starały się przeciągnąć cię na złą stronę mocy. Taki ich urok.

- Tak. Nawet ją lubię.

- Zauważyłam. Potrafi być całkiem znośna - podchodzi do mnie i mocno przytula - Widzimy się jutro. Trzymaj się - mówi i kieruje się w stronę wyjścia.

- Ty też - odpowiadam z uśmiechem.

Ella macha mi na pożegnanie i znika za drzwiami.

Poznałam ją ponad rok temu gdy przyjęła się tutaj do pracy. Od początku wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy. Do wszystkiego miała pozytywne nastawienie, nigdy niczym się nie przejmowała. Były chwile, w których bardzo jej tego zazdrościłam. Podczas gdy ja wiecznie się zamartwiałam i chodziłam zamyślona, ona widziała, co się ze mną dzieje i starała się jak mogła, aby poprawić mi humor. Jestem jej za to niezmiernie wdzięczna. Czasami myślę, że może jednak Bóg istnieje naprawdę i zesłał mi ją, gdyż już nie mógł patrzeć na moje żałosne życie.

- Dzień dobry - słyszę nagle wchodzącą do salonu pani Green.

- Witam. Miło panią widzieć - uśmiechem się szeroko.

Kobieta spogląda na mnie i lekko  kiwa głową. Próbuje się uśmiechnąć lecz zamiast tego na jej twarzy pojawia się lekki grymas.

Czuję się trochę zmieszana. Nigdy wcześniej nie widziałam u niej takiego zachowania. Zwykle jest miła i nie pokazuje po sobie żadnych negatywnych emocji.

Postanawiam udawać, że nic się nie stało. W końcu kim jestem aby oceniać innych?

- Chciałabym zmienić nieco fryzurę - mówi cicho.

Zmienić fryzurę?

- Oczywiście. Czym mogę służyć? - odpowiadam choć nie mogę ukryć szoku na mojej twarzy.

Ta kobieta przychodzi tutaj co miesiąc. Za każdym razem prosi o taką samą fryzurę. Było tak odkąd tu pracowałam przez co uważam ją za najbardziej poukładaną osobę jaką kiedykolwiek poznałam. Chyba nigdy nie widziałam nikogo innego takiego jak ona, kto doskonale wie, czego chce. 

Kobieta utkwiła wzrok w czymś za mną i zacisnęła mocno usta. 

- Proszę pani? - mówię cicho i dopiero w tej chwili mnie dostrzega jakby całkowicie zapomniała o moim istnieniu. 

- Tak. Zmienić fryzurę - szepcze jakby do siebie i odwraca się żeby powiesić swój płaszcz na wieszaku.

Takiego zachowania w ogóle się nie spodziewałam. Byłam nastawiona na taką samą wizytę jak zawsze. Nawet przygotowałam wcześniej farbę, z której korzystam gdy pojawia się w salonie. Już zapamiętałam jakie dwa odcienie należy ze sobą zmieszać aby wyszedł oczekiwany przez nią efekt. Widocznie dzisiejsza wizyta będzie zupełnie inna.

Po dwóch godzinach stoję za moją stałą klientką i obie przyglądamy się jej odbiciu w lustrze. Długie włosy zostały ścięte do ramion, a zamiast blondu króluje na nich jasny brąz. Klientki są zawsze zadowolone z efektu końcowego. Przeglądają się w lustrze z każdej możliwej strony i radosnym głosem mówią jak pięknie wyglądają. Pani Green nie robi zupełnie nic. Siedzi na fotelu wpatrując się w inne włosy niż te, do których przywykła, a na jej twarzy nie ma śladu uśmiechu. 

- Jak się pani podoba? - odzywam się przerywając ciszę.

Czekam na odpowiedź lecz nie słyszę nic.

Cisza.

Jestem zagubiona. Nie rozumiem tej kobiety. Dlaczego przyszła dziś w całkowicie innym nastroju niż zwykle, chciała całkowicie innej fryzury niż zwykle, a teraz patrzy się w swoje odbicie z brakiem jakiegokolwiek pozytywnego nastawienia? Każda normalna osoba decyduje się na zmianę jakiej chce. Może ona nie jest normalna? Coś z nią nie tak?

- Wygląda.. dobrze - mówi i wstaje z fotela. Podchodzi do wieszaka, z którego zdejmuje i szybko zakłada płaszcz. Bierze torebkę do ręki i wyciąga portfel.

Przyjmuję płatność z dość sporym napiwkiem. To jedna z tych klientek, która nigdy nie prosi o resztę.

- Proszę o zapisanie kolejnej wizyty na za miesiąc - mówi tylko.

- Oczywiście. Czy taka godzina jak dziś będzie pani odpowiadać?

- Tak.

- Dlaczego akurat krótkie włosy? - pytam lecz szybko zdaję sobie sprawę, że nie powinno mnie to interesować. Moja ciekawość nie zna granic.

- Czasami warto zmienić to, co pomaga nam zamknąć pewien rozdział w życiu - mówi cicho i kieruje się w stronę wyjścia. Zatrzymuje się na chwilę i nie odwracając się dodaje - dziękuję. Do widzenia Blue.

Po tych słowach wychodzi.

Stoję jak wryta nie potrafiąc zrobić kroku. 

Czasami warto zmienić to, co pomaga nam zamknąć pewien rozdział w życiu.

Powtarzam te słowa jeszcze raz nie znając ich znaczenia. Czyżby coś było nie tak? Zawsze myślałam, że ta kobieta ma w życiu to, czego inne mogą tylko pragnąć. Wspaniałą rodzinę i mnóstwo pieniędzy. Czy można chcieć czegoś więcej? To życie idealne, o którym ja mogę tylko pomarzyć. Wiele dałabym aby tak wyglądała moja przyszłość. 

Przez następne pół godziny sprzątam i zamykam salon. Wychodzę na dość chłodne powietrze wrześniowego dnia. W ostatnim czasie częściej pada deszcz niż świeci słońce. To oznaka, że zaczyna się jesień, która niesie za sobą chłód i zimne noce.

Mocniej otulam się kurtką i wyjmuję z kieszeni telefon. Nie miałam cały dzień czasu aby sprawdzić czy ktoś wysłał mi jakąś wiadomość. Na ekranie widzę dwa nieodebrane połączenia od mojej mamy. Wybieram jej numer lecz nie odpowiada. Dzwonię jeszcze raz, aż do momentu, gdy włącza się poczta głosowa. Nadal nic. 

Czuję jak przez całe moje ciało przebiega dreszcz. Nie wiem czy jest spowodowany zimnem czy niepokojem. Staram się przyśpieszyć kroku aby jak najszybciej znaleźć się w domu. 

Po około piętnastu minutach wchodzę na werandę i otwieram drzwi.

- Mamo? 

Cisza.

- Mamo? - mówię nieco głośniej ale nikt się nie odzywa.

Zaglądam do kuchni i salonu. Nigdzie jej nie widzę. Wbiegam szybko po schodach kieruję się do jej pokoju. Otwieram drzwi i znikają wszystkie moje obawy. Widzę ją śpiącą na łóżku z książką na piersi. Oddycham głęboko i podchodzę tak cicho, jak tylko potrafię, aby jej nie obudzić. Biorę książkę, wkładam zakładkę na stronie, na której była otwarta i odkładam na szafkę nocną. Przykrywam ją leżącym obok kocem po czym zamykam lekko drzwi i schodzę na dół. 

Minęło już tyle czasu, a ja wciąż tak bardzo się o nią martwię. 

I'm BlueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz