Chapter 2

19 2 0
                                    

                Wolałam nie wiedzieć, co zrobiłby mi, gdybym tam cały czas stała. Ostrożnie wyszłam zza kominka i stanęłam przed Jeźdźcem. Bałam się spojrzeć na niego. Wpatrywałam się w swoje nogi i modliłam, żeby tylko nic mi nie zrobił. Wstydziłam się swojego tchórzostwa. Z drugiej strony trudno było się nie bać strasznego mężczyzny stojącego przede mną.

                - Spójrz na mnie dziewczyno. Nic ci nie zrobię. Na razie – to była groźba. Mimowolnie zadrżałam. Powoli podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Cały czas miał założony kaptur, przez który nie widziałam jego twarzy. – Czuję twój strach. Boisz się tego, co mógłbym ci zrobić. Ale jest też w tobie pragnienie zemsty. Ciekawe. Co takiego ci zrobiłem, że chcesz się na mnie zemścić? A może to nie ja, tylko jeden z moich braci? – powiedział głębokim głosem, od którego przeszły mnie ciarki.

– Zabraliście mojego ojca. Przez was moja matka nie żyje – powiedziałam lodowatym głosem. Nie wiedziałam, że mogę być taka odważna w towarzystwie jednego z nich. Oby to mnie tylko nie zgubiło.

- Zabrałem twojego ojca. To możliwe. Nie sposób zapamiętać ich wszystkich. Wierz mi lub nie, ale przyszła jego kolej. Musiałem go zabrać.

- Musiałeś?! Jakim prawem decydujesz, kiedy ktoś ma umrzeć?! Kim ty do cholery jesteś?! Ty i twoi bracia jesteście egoistami! Zabijacie, bo macie taki kaprys! – krzyknęłam. Dopiero po chwili zorientowałam się, co zrobiłam. To mógł być dla mnie wyrok.

- Po pierwsze, dziewczynko, nie ja o tym decyduję. Po drugie podnieś jeszcze raz głos, a spotka cię kara. Lepiej nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę. Poza tym zjedz to, co przyniosła ci służąca – odpowiedział spokojnie z groźną nutą w głosie.

- Nie groź mi i nie rozkazuj! Nie jesteś moim panem. Nie będę robić tego, czego ode nie żądasz – powiedziałam. Już nie obchodziło nie to, co ze mną zrobi. Gorzej już i tak nie może być.

- Owszem, jestem twoim panem. Jesteś na mojej łasce i radziłbym ci robić to, co każę. Będę ci rozkazywał, kiedy tylko będę chciał. A już na pewno podczas tego, co dla ciebie zaplanowałem – mój wzrok od razu padł na łóżko. Głośno przełknęłam ślinę.

- Ccco masz na myśli? – wyszeptałam. Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej, tak bardzo się wystraszyłam.

- Naprawdę chcesz wiedzieć? Na to przyjdzie jeszcze czas. A teraz zjedz coś, bo inaczej zasłabniesz – powiedział i wyszedł z pokoju. Zostałam sama, bijąc się z myślami. Nie chciałam wiedzieć, o czym mówił.

Chodziłam po pokoju, rozważnie unikając łóżka. Za oknem robiło się coraz ciemniej. Zachciało mi się spać. Postanowiłam jednak nie zasypiać, żeby Jeździec nic nie zrobił mi przez sen.

Wcześniej przeszukałam pokój, szukając drogi ucieczki. Okno było zbyt wysoko. Drzwi wychodziły na korytarz, którym pewnie nie mogłabym uciec. Nie widziałam żadnych strażników, ale byłam pewna, że mój oprawca od razu by mnie znalazł.

Zmęczona usiadłam na sofie. Miałam dosyć. Potrzebowałam snu. Ostatniej nocy nie spałam zbyt dobrze. Wszystko z powodu Jeźdźców. Miałam ich serdecznie dosyć. Powieki strasznie mi ciążyły. W końcu musiałam je zamknąć. Nie wytrzymałam zbyt długo i zasnęłam zmęczona.

Obudziły mnie promienie słońca padające mi na twarz. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leże w łóżku. Przestraszyłam się, bo pamiętałam, że zasnęłam na sofie. Uniosłam głowę i zobaczyłam mojego oprawcę siedzącego na krześle naprzeciwko łóżka. Przypatrywał mi się uważnie. Wiedziałam to, mimo że cały czas miał na głowie kaptur.

- Dzień dobry, dziewczyno – powiedział miękko.

- Co ja robię w łóżku? Przecież zasnęłam na sofie. Jak? – przerwałam mu zachrypniętym głosem.

Everything can change for the betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz