Tutaj zaczynało się moje nowe życie, wśród tych czterech, szarych ścian mojego nowego pokoju. Nadal było mi ciężko po rozstaniu się z Amber - serce rozrywało się na milion kawałków i krwawiło, zatruwało moje wnętrzności, które splamione tęsknotą gniły. Gdy dojechaliśmy wczoraj na miejsce, od razu gdy dowiedziałam się który pokój jest mój, zamknęłam się i nie wychodziłam, wegetowałam czekając na mój koniec, na śmierć, w środku już dawno byłam martwa, od momentu, w którym mama powiedziała mi o wyprowadzce, UŚWIADOMIŁA jak mało warte jest moje zdanie i zniszczyła mnie, zniszczyła człowieka we mnie myśląc tylko o sobie i tych brudnych pieniądzach - to one były w tej chwili ważniejsze ode mnie. Czułam jak przepływała przeze mnie fala bólu, nienawiści i smutku, nie chciałam widzieć moich rodziców więcej na oczy, nie wierze że mi to zrobili, to największa zbrodnia jakiej mogli się na mnie dopuścić.
- Rosalie! Dosyć tego! - wtargnęła do pokoju rozzłoszczona matka, w jej głosie nie było miejsca na troskę, na myśl, czy nie cierpię, czy nadal daję radę, jeszcze na dodatek Amber nie odpisywała mi na wiadomości, czy ona naprawdę chcę mnie tak po prostu wyrzucić ze swojej pamięci?. - jest już dziewiętnasta, a ty siedzisz w tym pokoju i nic nie robisz!
Na jej słowa aż się we mnie gotowało, jak gdybym pływała w piekielnej rzece, a minotaur trzymał moją głowę głęboko pod lawą. Jeżeli w tej chwili moja rodzicielka nie opuści tego pokoju, to źle to się skończy...
- zostaw mnie - bąknęłam jak gdyby bardziej do siebie niż do niej.
- Nie! w tej chwili schodzisz na dół i pomagasz mi i ojcu z rozpakowywaniem rzeczy - jej głos był przesiąknięty jadem, dawno się tak do mnie nie odzywała.
- Powiedziałam - lekko uniosłam głos - zostaw mnie! - wrzasnęłam. Gdy już się odwracałam poczułam uderzenie w policzek, ona mnie spoliczkowała, własna matka, nie dość, że mnie nie rozumiała, to jeszcze uderzyła, dosyć tego.
- Jak śmiesz?! Nie masz do tego prawa! Nie masz prawa mnie bić! Jesteś dla mnie nikim! - Wrzasnęłam, a do pokoju wszedł ojciec.
- Co tu się do cholery dzieje?! - wrzasnął, patrząc a to na mnie ze łzami w oczach trzymającą się za policzek, a to na wściekłą mamę
- spytaj się tej kobiety co nie panuje nad emocjami i się wyładowuje na mnie! - wrzasnęłam, wzięłam swoją torebkę z biurka i zbiegłam na dół do wyjścia, musiałam iść na dwór ochłonąć, z góry dobiegały mnie jeszcze dźwięki kłótni, przynajmniej tata stanął za mną. Wyjdę pochodzę, przy okazji poznam okolicę i wrócę, mimo, iż ten dom rozrywa resztki mnie na kawałki, tylko dlatego, bo to nie mój prawdziwy dom, to nie tutaj siedziałam z Amber i się wygłupiałam... nie mogę o tym myśleć... Jestem stanowczo zbyt uczuciowa, powinnam przestać, widocznie Amber już się pozbierała i zamknęła ten rozdział, może ja też powinnam...
Błądziłam wśród alejek miasta już od trzech godzin, okolica była piękna, ale co z tego, jeżeli to nie była moja okolica? Te wszystkie przepiękne drogie domy i galerię, parki i stare budowle nic nie znaczyły, gdy moja pusta dusza nie była w stanie się nimi rozkoszować. Ciemność spowiła miasto, ale nie zniechęcało mnie to, ponieważ wiatr przyjemnie muskał moje włosy i twarz, jak najczulszy kochanek... Zadzwonił mój telefon:
- halo
- cześć córciu - usłyszałam tatę w telefonie. Westchnęłam głośno
- cześć
- Za ile będziesz w domu, już późno - był zmartwiony
- Już wracam, będę za jakieś pół godziny.
- Dobrze tylko uważaj kotku.
- Dobrze tato. - rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki
CZYTASZ
dziś nie usnę...
WerewolfRosalie mierzy się z bardzo ciężką decyzją jej rodziców, ma porzucić swoje miasto, starą szkołę, przyjaciół, pracę i wraz z rodzicami przeprowadzić się do nowego miasta. Potrzeba do tego nie mało siły psychicznej, aby się nie załamać, przy czym dzie...