- cześć- usłyszałam niepewny głos mojej przyjaciółki - co tam? - brzmiała na przygaszoną
- cz- cześć - odparłam nadal trochę niepewna czy ta sytuacja aby naprawdę ma miejsce.
- jak się czujesz?
- słabo..
- coś się stało?
- sporo to mało powiedziane - wypuściłam głośno powietrze - czemu się nie odzywałaś przez ten cały czas?
- przepraszam... chodzi o to, że moi rodzice zabrali mi telefon za karę... Była taka jedna impreza u Matta i przyjechała policja, spisali mnie po prostu, nic wielkiego, ale moi rodzice się wściekli, pokłóciłam się z nimi i powiedziałam im co o tym myślę...
- To nie najlepiej...
- A powiedz, co u ciebie?
- No cóż... jestem w tej nowej szkole, i już zdążyłam dostać wpierdol... w sumie to dwa razy...
- o mój boże Rosalie... nie spodziewałam się, że może być aż tak źle...
Kiedy już wszystko sobie wytłumaczyłyśmy i zwierzyłyśmy się sobie nawzajem, poczułam, że z mojego serca spadł wielki ciężar, czułam się o wiele lepiej, mimo że długo płakałam jej w słuchawkę. Amber obiecała, że nie zostawi mnie dopóki nie pójdę spać, słowa też dotrzymała, usnęłam połączona z Amber, która opowiadała mi jak pięknie będzie wyglądać moje życie kiedy skończę liceum.
Następnego dnia gdy siedziałam przy stole i jadłam śniadanie razem z rodzicami panowała kompletna cisza w całym domu, jak zawsze.
- Zapisałam cię do psychiatry. Przyjmuje niedaleko twojej szkoły. - moja mama przerwała ciszę podczas śniadania
- Niepotrzebnie, nie planuje już się leczyć. - rzuciłam, nie odrywając wzroku od talerza
- Jak to nie planujesz? Zaraz skończą ci się leki.
- Odstawiłam je.
- Jak to? Kiedy?
- Od wczoraj
- Czy ty jesteś nienormalna?! To ja jeżdżę, załatwiam Ci najlepszych psychiatrów, płace za leczenie, dbam abyś miała zawsze leki, a ty po prostu od tak przestajesz je brać? Wiesz ile lat już się z ojcem męczymy abyś się czuła dobrze?
- No tak, bo w moim leczeniu chodziło tylko o was - rzuciłam ironicznie - widocznie nie dbasz o mnie wystarczająco dobrze, skoro teraz mam pizde pod okiem. - Wstałam od stołu i wyszłam, urywając tym samym niewygodną rozmowę, nie zamierzałam psuć sobie humoru z samego rana.
W szkole jakby wszystko ucichło i wróciło do normy, Melania także jeszcze nie weszła mi w drogę, ale kto wie kiedy wyskoczy przede mną, aby wymierzyć mi policzek... Siedziałam na dziedzińcu w trakcie przerwy obiadowej i słuchałam muzyki na moich air podsach. Przeglądałam instagrama co chwilę siorbiąc sok Capri, kiedy jakaś ręka nie zaczęła wymachiwać mi przed oczami, abym zwróciła na nią uwagę. Gdy podniosłam wzrok zauważyłam, że pochyla się nade mną pewien przystojny brunet. Był to Andrew, przewodniczący rady uczniowskiej i najpopularniejszy chłopak w szkole. Wyjęłam moje air podsy i schowałam je do pudełka.
- hej - przywitał się z uśmiechem, odsłaniając rząd białych zębów.
- hej.
- można się przysiąść? - wskazał wolne miejsce po mojej lewej stronie
- jasne - odpowiedziałam z nutą niepewności.
- Jak Ci się podoba w naszej szkole? - na jego pytanie odpowiedziała cisza i mój wzrok utkwiony w ziemi. - Rozumiem, że średnio... - opadł jego entuzjazm - Przyznaje, że słyszałem, co wydarzyło się pomiędzy tobą, a Melanią i jest mi bardzo przykro, jeśli potrzebowałabyś pomocy...
- przestań, nie potrzebuje twojej troski, radzę sobie.
- Sorry jeśli poczułaś, że jestem tutaj tylko z tego powodu...
- A kryje się za tym inny powód? - spojrzałam na chłopaka, a jego oczy wpatrywały się we mnie bardzo intensywnie
- Chciałem Cię poznać, i może zaprzyjaźnić. Nigdy wcześniej wyklęty nie odważył się zapisać tu do szkoły i chodzić jakby nigdy nic.- Posłał mi ciepły uśmiech
- Kto?
- No wyklęty, wiesz o co chodzi. Wszyscy tutaj jesteśmy z jednej watahy, a od Ciebie pachnie obcym
- O czym ty bredzisz? Dobrze się czujesz? - Poczułam, że ktoś sobie ze mnie żartuje, zdenerwowałam się odrobinę.
Chłopak wpatrywał się we mnie ze zdumieniem oraz zdenerwowaniem, był widocznie zdezorientowany
- A więc o to chodzi... dlatego chodzisz do tej szkoły... ty nie wiesz, że jesteśmy... i ty jesteś... ale jak? - Andrew mówił jakby do siebie.
- Skończ majaczyć i powiedz mi w końcu o co chodzi! - ta niewiadoma sprawiała, że wariowałam w środku, czułam jak w środku strasznie się denerwuje, nie wiedziałam do końca czemu.
Andrew nagle odwrócił wzrok w kierunku jakiejś grupki, a jego wzrok zdawał się być nieobecny, nagle wrócił do rzeczywistości i zerwał się na równe nogi.
- Przepraszam ja muszę już iść, zaczepię Cię później i Ci wszystko wytłumaczę, obiecuję.
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć chłopaka już nie było, pozostałam sama z jedną niewiadomą w głowie. No może nie do końca sama, był tu zemną ktoś jeszcze...
Xxxx
Ej kurwa bo wyszła mała pomyłka
Opublikowałam rozdział 10, zanim opublikowałam 9 XD przepraszam najmocniej i proszę o powrót do 9 rozdziału. *ja pierdole jaki wstyd XDD*
CZYTASZ
dziś nie usnę...
Hombres LoboRosalie mierzy się z bardzo ciężką decyzją jej rodziców, ma porzucić swoje miasto, starą szkołę, przyjaciół, pracę i wraz z rodzicami przeprowadzić się do nowego miasta. Potrzeba do tego nie mało siły psychicznej, aby się nie załamać, przy czym dzie...